WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dam wam przykład: oprócz tego, że zajmowałam się jej dziećmi, żeby mogła w
spokoju chodzić do salonu piękności i na lekcje tańca brzucha, prowadzone przez,
cytuję:  takiego pięknego Araba", gotowałam i musiałam sprzątać. To nie było
zwykłe sprzątanie - odkurzanie i tak dalej. Pani Ambłas ma wielki kredens pełen
srebra i porcelany Wyobrazcie sobie, ta wariatka kazała mi to codziennie wyjmować i
polerować szmatką, a potem układać z powrotem. Pokazywała mi przy tym, na
przykład jak mają leżeć łyżeczki. Wszystko robiłam, tak jak mi kazała, tylko że jej
się samej myliło i potem urządzała mi awantury że ułożyłam wszystko na odwrót.
Wreszcie jednemu z dzieciaków - one tylko na to czyhały
- udało się zbić cenną filiżankę z dziewiętnastego wieku i to był już definitywny
koniec mojej kariery zawodowej w Belgii. Takie to były niewesołe historyjki z tą
panią Ambłas. Jej mąż też miał swoje za uszami: wiecznie mnie podszczypywał, ale
jego szanownej małżonki wcale to nie obchodziło. Dzieci niewątpliwie wdały się w
rodziców, ale już mi się nie chce o nich opowiadać, nie mam siły A tak w ogóle
Belgia
- muszę wam powiedzieć - jest straszna.
- Jak to straszna? - dziwi się Izka. - Przecież tam musi być ekstra, to przecież Zachód,
no nie?
- Słuchajcie - mówi Ewcia- tam naprawdę jest strasznie, wierzcie mi. Belgowie są do
niczego, żaden spontan, zero poczucia humoru, nie potrafią się bawić tak jak my,
Polacy. Poza tym tam panuje taki klimat... wieczne mgły i wilgoć, wszyscy cierpią na
depresję, mnie się już chyba też udzieliło.
- Dziwne... - zadumała się Izka.
- A kasy chociaż sobie troszkę odłożyłaś? - pytam.
- Całą furę, jak się domyślasz. W Belgii życie jest drogie,
a pani Ambłas potrąciła mi za filiżankę i za nie tak ułożone łyżeczki, więc ledwo
zapłaciłam za powrotną podróż do Polski. Ale wiecie co? To nieważne, zapraszam
was na imprez-kę zaraz po świętach, bo przecież w Wigilię są moje imieniny.
- Dzięki. Powiedz, co teraz będziesz robić w Polsce? - pytam zatroskana, bo mi się
Ewci zrobiło żal.
- Załatwiam sobie  ciepłą posadkę" sprzedawczyni w lum-peksie - mówi
niefrasobliwym tonem. - Jak przyjdziecie do mnie na zakupy to kilogram macie
gratis, a za dwa zeta załatwicie kwestię całego karnawału. Ten lumpeks prowadzi tata
mojej kumpelki. Wcześniej ona tam sprzedawała, ale teraz przyjęli ją do banku.
Opowiadała, że w secondhandzie czasem bywa dosyć śmiesznie, bo zaraz obok j est
dom wariató i jak niektórych (tych łagodniejszych, oczywiście) wypusz czają na
przepustkę, to dla nich wtedy największą atrakcj jest właśnie lumpeks. Przychodzi,
na przykład, taki wieli facet, dwa metry z hakiem, i wybiera zawsze jakieś dziecin ne
podkoszulki, pyta grzecznie, czy może przymierzyć. Grzecznie się mu odpowiada, że
tak, a potem on naciąga je na siebie na siłę (co często graniczy z cudem, a czasem zle
się kończy dla podkoszulka) i jak się wreszcie z tym upora, prosi, żeby mu
powiedzieć, czy mu pasuje. To się wtedy kiwa głową z aprobatą, że tak, świetnie
pasuje. On sobie za złotówkę coś takiego kupuje i jest bardzo zadowolony
Ewcia rozbawiła nas tymi opowieściami do łez, ale potem na poważnie zaczęłam się
zastanawiać nad jej dalszym losem.
- Słuchaj - mówię powoli, z namysłem - szczerze mówiąc, to wszystko wygląda mi
na pomysły z mchu i paproci. Wiesz, co mam na myśli? To wszystko jest na pięć
minut. A co potem? Może spróbowałabyś wrócić do budy? Jeszcze nie jest za pózno.
Dyrcia jest OK. Jak okażesz skruchę i napi-
szesz jakieś podanie, może przywróci ci prawa ucznia. Nam ostatnio darowała
nieziemską aferę - zaraz ci Izka opowie. Chodzi mi o to, że uwierzyła nam, chociaż
nie musiała. Tobie też by darowała, tylko musiałabyś przestać z nią walczyć i drzeć
koty..
- Coś ty Jośka, zapomnij. Ona mnie nienawidzi, ja już zresztą też tam nie chcę
wracać. Chcę zarabiać kasę, żebym o nic nie musiała prosić starych. Na razie
zaczepię się w lum-peksie, dopóki nie znajdzie się coś lepszego. A na maturę i na
dyplom magistra sama zarobiÄ™. Taka jest moja filozofia.
- Jak uważasz, róbta, co chceta!
- Dobra, niech Izka nawija o tej aferze... Opowiedziałyśmy Ewci o aferze ze
zdjęciami. W końcu
trzeba się było zbierać do domu.
- Do zobaczenia u mnie na imprezce! Dam znać, co i jak - pożegnała nas Ewcia.
-Dzięki! Powodzenia! Pa!
18 grudnia
Minął pracowity tydzień - tydzień zakuwania po nocach, bo wszyscy belfrzy
koniecznie uparli się, żeby zrobić nam sprawdziany jeszcze przed świętami. No,
może nie było to siedem dni ciągłego zakuwania. Wyjątek stanowił jeden wieczór,
kiedy tradycyjnie nie mogłam zasiąść do wkuwania chemii i znowu słuchałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates