[ Pobierz całość w formacie PDF ]
boki jak oszalałe. Schodził i schodził coraz niżej, z mieszanymi uczuciami euforii i lęku. Spowiła go ciemność, tłumiąca refleksy maski i butli, ciemność przemieniająca kolorowe grzbiety ryb w rozmaite odcienie szarości. Gdy zapalił latarkę, pojawił się przed nim stożek bladego światła penetrujący wodę. Sprawdził zegarek i głębokościomierz. Osiem rhinut. Trzydzieści trzy metry. Schodził coraz głębiej. Niespodziewanie dotknął dna. Natknął się na ciemną skałę, rozdzieloną na wielkie bloki poprzerywane pęknięciami i łachami jasnego piasku. Zatrzymał się, próbując zorientować się w tym podmorskim pustkowiu. Wybrał kierunek na chybił trafił i zaczął przeczesywać dno, zataczając coraz szersze kręgi i oświetlając sobie drogę latarką. Ryby, ciemna skała, piasek, szpary. .....187 etjąimsatiaatig :r:t::. :iaBamag Bi Nic szczególnego. Zataczał krąg za kręgiem. Sprawdził czas od rozpoczęcia nurkowania i mieszankę powietrza z gazem w butlach. Nadal nic szczególnego. Szukał dalej. Przez najbliższe dziesięć minut nadal nie napotkał nic interesującego. Jedynie niekończący się i monotonny pejzaż podmorski, zdominowany przez milczące ryby. Jeszcze pięć minut i czas wracać" - pomyślał. Starał się przestrzegać zasad bezpiecznego wynurzania. Jednak na chwilę przed ruszeniem w górę jego uwagę przyciągnął wąski, długi cień. Wyglądał jak potężna skała albo bardzo długa ryba, a może zarys rozpadliny w dnie... Leonard sprawdził czas. Do rozpoczęcia wynurzania pozostały mu cztery minuty trzydzieści sekund. Zdecydował, że sprawdzi, co to takiego. Przepłynął przez piaszczyste zagłębienie i skręcił za dwoma ciemnymi głazami przypominającymi potężne kostki do gry. Potem się zatrzymał. Nie wierząc własnym oczom, ostrożnie zaświecił latarką. To było jak sen. Sen, który mu się śnił przez całe lata. Zacisnął pięść, gratulując sobie decyzji powrotu na morze. Gratulował sobie pójścia za głosem intuicji. Oto i on - pomyślał. - Mam go". Znał go tak dobrze z opisów i ilustracji. Jakże często widział go oczyma wyobrazni, a teraz miał go tuż-tuż, parę metrów przed sobą. Zatopionego, lecz pełnego majestatu. I raraHBanimmmmtBmasmmmmasm> 188 Cztery minuty do wynurzenia. Ale przecież teraz nie mógł się wynurzyć... Przejęty, przypadł brzuchem do dna. Niecałe trzydzieści kroków przed nim w zagłębieniu dna spoczywał wrak ogromnego żaglowca. A cień, który zwrócił uwagę Leonarda, to był obrośnięty algami grotmaszt, wycelowany skosem ku powierzchni. Piasek pokrył wprawdzie całkowicie kadłub okrętu, ale masztu, ciągle sterczącego z dna morza, nie można było pomylić z niczym innym. Leonard zanurkował tuż przy wraku, budząc postrach wśród ławicy malutkich rybek. I wreszcie dotknął go. Drewno. Pięćsetletnie drewno. Przepłynął wzdłuż całej burty i dopłynął do tego, co powinno być dziobem, a gdzie poszycie kadłuba wyglądało na całkiem niezniszczone. Niewyrazna sylwetka galionu bielała pod piaskiem i osadami morskimi. To ten... Na jego widok Leonard poczuł, jak skacze mu ciśnienie. Tyle lat! A żaglowiec ciągle tkwił tu - spokojny - czterdzieści sześć metrów pod powierzchnią wody. Nie dalej niż pięć mil od wybrzeża. Dwie minuty. I chociaż był już pewien, że ma przed sobą statek, którego poszukiwał od lat, Leonard powrócił w stronę dzioba, szukając miejsca, gdzie - jak to widział na licznych ilustracjach - winno znajdować się imię żaglowca. Zeskrobał rękami piasek, potem sięgnął po nóż, żeby przyspieszyć poszukiwanie. Metalowe ostrze noża osuwało się po śliskim drewnie, ale wreszcie dotknęło mosiężnej tabliczki. Leonard gorączkowo zeskrobał z niej piasek. I nagle ujrzał pięć liter z imieniem. Fiona. Teraz nie miał już żadnych wątpliwości. Teraz miał pewność, że to ten. Ponownie sprawdził godzinę, niepocieszony, że musi opuścić wrak właśnie teraz, kiedy nareszcie go odnalazł. Pogłaskał z czułością kadłub, jakby się z nim żegnał. W ostatniej minucie, jaka mu pozostała, Leonard spróbował okrążyć wrak. Tam gdzie kadłub zarył w dno morskie, zobaczył głębokie pęknięcie i postanowił, że zajrzy tam jeszcze przed wynurzeniem, żeby zaspokoić swoją ciekawość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|