[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miasta. Nie odezwała się ani słowem i wyszła. Przed domem czekała już na nią taksówka. Była sobota i normalnie wybrałby się do galerii albo obejrzeć mecz rugby, ale dzisiaj nie miał na to ochoty. Zabrał się do pracy, którą przyniósł sobie z biura, ale nie mógł się skupić, więc przejrzał gazety i przygotował sobie lunch. Przez cały czas zastanawiał się, dokąd poszła, czy może szuka sobie jakiegoś lokum, czy też zdecyduje się na powrót do Francji i Jeana-Louisa. 140 RS Wróciła po południu. Usłyszał, jak otwiera sobie drzwi własnym kluczem. Chciał wstać i się przywitać, ale zmusił się do pozostania na miejscu. Poszła od razu na górę i nie widział jej aż do wieczora, gdy poszedł do siebie, żeby się przebrać. Miał dwa bilety na przedstawienie w operze, ale wybierał się sam. Kiedy zszedł, była w holu. Zamawiała przez telefon taksówkę. Wyglądała olśniewająco. Sukienka była zapewne wynikiem dzisiejszych zakupów - długa, bez rękawów, czarna, z długim, opadającym nisko na plecy białym kołnierzem. Zmieniła też fryzurę. Przypominała mu trochę tę dziewczynę, którą zapamiętał z czasów narzeczeństwa, ale teraz była bardzo szykowną młodą kobietą. Trzymała słuchawkę w lewej ręce i nagle uświadomił sobie, że nie ma na niej pierścionka od Jeana-Louisa. Czyżby zerwała zaręczyny? Ona czy on? - Wybierasz się na West End? - zapytał. - Może pojedziemy razem? - Zamów sobie swoją taksówkę - odpowiedziała krótko i odeszła. Drażniło go, że nie wie, dokąd się wybierała. Tosca" była jego ulubioną operą, ale nie mógł się skupić. Potem poszedł do klubu, gdzie spotkał kilka znajomych osób, i spędził tam parę godzin, aż zrobiło się na tyle pózno, że mógł wrócić do domu bez utraty twarzy. Ale Paige jeszcze nie było. Wróciła dopiero około trzeciej nad ranem. Od tej pory schodziła mu z drogi. Nie odzywała się, rzadko spotykali się spojrzeniem... nie wyprowadziła się jednak. Zauważył, że zmizerniała i zastanawiał się, czy powodem jej zmęczenia nie jest to, że stara się uniknąć lunatykowania. W nocy często nasłuchiwał, ale w dalszym ciągu zastawiał drzwi fotelem. Wiedział, że znalazł się już ktoś chętny do nabycia domu w Chelsea i że wkrótce dojdzie do sprzedaży. Czy tylko na 141 RS to czekała? Na to, by z pieniędzmi wrócić do Jeana-Louisa. Nie nosiła jednak jego pierścionka, a to musiało coś znaczyć. Chyba że go po prostu zgubiła. Ze złością próbował skupić się na jakiejś pracy, ale wiedział, że myśli o niej jak oszalały, zupełnie jak wtedy, gdy odeszła. Teraz jednak było chyba jeszcze gorzej. Jakieś dziesięć dni pózniej, kiedy przyszła wreszcie prawdziwa wiosna, przywiózł portret do domu. Paige wyszła -dokąd, tego nie wiedział - i pojawiła się dopiero o północy. Powiesił portret w holu, w miejsce lustra, więc musiała go zobaczyć. Usłyszał, że podjeżdża taksówka, klucz przekręcił się w zamku. Milo wyszedł do holu. Zobaczył, że Paige stoi jak wryta przed portretem. Nie powiedziała ani słowa, a jedynie zwróciła się do niego z pytaniem w oczach. Stanął przy niej i włożył ręce do kieszeni. - Sprzedał mi go - powiedział obojętnym tonem. -Najwyrazniej kasa znaczy dla niego więcej niż sentymenty. Co prawda nie wiedział, kto jest nabywcą, ale specjalnie się nie wahał. Paige uniosła głowę. - Puenta nie warta takich pieniędzy. - Myślisz, że kupiłem ten portret tylko po to, żeby ci udowodnić, ile znaczysz dla Jeana-Louisa? - Nie wiem. Przecież tylko o tym marzysz, żeby uraczyć mnie jakimś nowym okrucieństwem, które wymyśliłeś w swoim kurzym móżdżku. - Ten portret - powiedział dotknięty - to kompletna fikcja. Jesteś na nim naiwna, niewinna, a przecież byłaś wtedy do cna zakłamana. Oszukiwałaś Jeana-Louisa. To, co zobaczył w tobie, w ogóle nie istniało. 142 RS - Co ty mówisz? - Zadała pytanie prawie szeptem. Brzmiało w nim przerażenie. - A to, że jeśli nie istnieje coś, co wyraża portret, to nie powinien on istnieć. - Nie! - Jej oczy zapłonęły gniewem. - Nie pozwolę ci go zniszczyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|