[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ręki. Nie dojdzie do wielkiego skandalu, jeśli podrzucimy im mniejszy, wybrany przez nas. 165 Rozdział czternasty - Jaki znowu skandal? Etienne ruchem głowy wskazał na syna. - Może byś poszedł po swoje żołnierzyki, Marcus? Jestem pewien, że dziadek zechce je obejrzeć. Wkrótce tu będzie, razem z babcią. Kiedy chłopiec wyszedł, Etienne podjął przerwany wątek. - Wiele lat spędziłaś na wygnaniu. Mogłaś w tym czasie być wszędzie. Powszechnie wiedziano tylko tyle, że wyjechałaś do Yorku z Rachel po tym, jak odtrąciła Connora. Nie było tajemnicą, że dzień czy dwa pózniej ja także się tam udałem, choć powód mojego wyjazdu pozostał sekretem. Tyle z naszej historii jest prawdziwe. Od tego momentu musimy ją trochę podkolorować, dodając parę romantycznych elementów. Etienne poczuł, że tonie w głębi łagodnych zielonych oczu Isabel. Wyglądała tak ufnie, kiedy go potrzebowała. - W Yorku spotkaliśmy się przypadkiem i zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia - ciągnął, zastanawiając się, dlaczego nie ma ochoty na ironiczny śmiech, którym zamierzał przybrać zmyśloną opowieść. - Choć byliśmy sobie prawie obcy, uciekliśmy z zamiarem pobrania się najszybciej, jak tylko będzie można. W Anglii nie było jednak czasu na ślub, ponieważ zostałem wezwany do mojego pułku, by wystąpić jako świadek w sądzie wojennym. - Przerwał na moment, by zaraz wyjaśnić rzeczowym tonem: - To prawda. Po przybyciu do domu dziadków w Cambridge otrzymałem rozkaz, by jak najszybciej wrócić na kontynent. - Niektóre z innych faktów także się zgadzają - wtrąciła Isabel, wyraznie zaciekawiona, co dalej nastąpi. Skinieniem poprosiła, by kontynuował. - Pojechałaś ze mną do Belgii, gotowa dla mnie znosić niewygody tułaczki, i tam cię uwiodłem. W chaosie 166 poprzedzającym Waterloo zostaliśmy rozdzieleni i przetrwałaś tylko dzięki pomocy żon innych żołnierzy. Parę miesięcy pózniej doszły cię wieści, że trafiłem do niewoli za linią wroga i zostałem zabity przez Francuzów. Udało ci się wrócić do kraju, zamieszkałaś z ciotką Florence w Yorku i wkrótce potem urodziłaś naszego syna. - Byłeś jeńcem wojennym, zanim się poznaliśmy, nie potem - przerwała mu Isabel, żeby zwrócić uwagę na oczywistą niespójność. Etienne zachichotał. - Ja to wiem i ty to wiesz, ale musimy mieć nadzieję, że ludzie nie przejmują się tak bardzo datami. Dopóki przez całą opowieść przewija się nić prawdy, można zakładać, że romantyczny charakter historii zmyli czujność słuchaczy. Poza tym mówimy o przeszłości. Teraz jesteś szacowną zamężną damą i prawdopodobnie zyskasz sobie podziw i uznanie za niezwykłą odwagę, która kazała ci ryzykować wszystko dla miłości - stwierdził z optymistycznym uśmiechem. - Tymczasem ja uciekłem francuskiemu strażnikowi i ku swej rozpaczy usłyszałem, że statek, na pokładzie którego zmierzałaś do Anglii, zatonął podczas sztormu. Tak więc każde z nas było przekonane, że drugie nie żyje. - Widząc wyraz powątpiewania na twarzy Isabel, przypomniał: - Przecież dopiero niedawno zaistniała szansa, byśmy się przypadkiem spotkali. Choć mój przyjaciel ożenił się z twoją siostrą prawie dwa lata temu, po raz pierwszy miałem okazję odwiedzić ich w Wolverton Manor. Od tego momentu możemy się już trzymać prawdy. Spotkaliśmy się w ich irlandzkim domu, miłość owładnęła nami od nowa i natychmiast wzięliśmy ślub. Całkiem stosowne zakończenie takiej opowieści. Isabel zaśmiała się z goryczą. - Podziwiam twoją bujną wyobraznię. Zakończenie jest romantyczną fikcją poza tym, że rzeczywiście nastąpiło spotkanie i ślub. 167 - Jak już mówiłem, daty mogą się trochę nie zgadzać - przyznał Etienne - ale w tej historii jest sporo prawdy, Isabel. - Przybyli państwo Meredithowie - zaanonsował Roland Forbes. Etienne ujął lekko drżącą dłoń żony, przycisnął do swych ciepłych warg, a potem wsunął sobie pod ramię. Razem stanęli naprzeciwko drzwi. - Proszę, wprowadz gości, Forbes. Ku swemu zaskoczeniu Isabel niewiele myślała o rodzicach, skupiona na tym, co zasugerował jej mąż. Czyżby chciał powiedzieć, że ją kocha? Czy po prostu dodawał jej odwagi pochlebstwem? Zerknęła przelotnie na jego profil. Może w swej próżności był przekonany, że wciąż za nim szaleje. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|