WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wpatrzonego w drewnianą ciężarówkę.  Zacznę je przygotowywać. Nie, zostań z dziećmi 
dodał, widząc, że Joan wstaje z kanapy.  Dam sobie radę.
Lucy poderwała się na nogi.
 Ja ci pomogÄ™.
 Nie trzeba...  Banner urwał na widok jej zdecydowanej miny. Widocznie zląkł się
publicznej przegranej. Wyszła za Bannerem do kuchni, a Bobby Ray rozsiadł się na podłodze
i zaczął się bawić z dziećmi.
 Udało się, prawda?  zwróciła się do Bannera, gdy szli do spiżarni.
Banner obojętnym tonem stwierdził:
 Myślę, że dzieci były zadowolone. Lucy nie podzielała jego braku entuzjazmu.
 Dla mnie to były szczególne święta. Ta mina Tricii, kiedy zobaczyła prezenty pod
choinką... Była taka zaskoczona.
 Ale nie musiała tak krzyczeć. Mało nie dostałem zawału.
Lucy roześmiała się.
 Była podekscytowana.
 Co ty powiesz? Myślisz, że będzie równie szczęśliwa, kiedy dostanie miskę
błyskawicznych płatków owsianych na śniadanie? Bo to wszystko, co mi zostało.
 Nie wiem, ale jestem pewna, że zje, co jej podasz. Ani Tyler, ani Tricia nie są
wybredni.
 Jeżeli ktoś nie lubi owsianki, mam jeszcze kilka puszek owoców.
 Przykro mi, że wyjedliśmy ci zapasy.
 To wina braku prądu. Konserwy są, ale świeża żywność się praktycznie skończyła.
 Dzieci są zachwycone zabawkami od ciebie  powie działa Lucy, wyjmując talerze z
szafki.  Będą się nimi bawić przez całe lata i kto wie, może nawet przekażą je swoim
dzieciom.
 Cieszę się, że im się podobały. Nie wiedziałem, co z nimi zrobić.
Nastawił czajnik i zaczął rozstawiać głębokie talerze na płatki. Lucy rzuciła mu
spojrzenie spod rzęs.
 Czy czasami wyobrażasz sobie, że robisz takie zabawki dla swoich dzieci?
 Nie mam dzieci.
 Nie teraz, tylko w przyszłości.
 Nie sądzę, żebym kiedykolwiek miał dzieci. Wyjmij puszki z owocami.
Lucy podeszła wolno do drzwi od spiżarni.
 Nie chcesz mieć dzieci?
 Raczej nie.
 Ja chciałabym co najmniej dwójkę.
 Tak myślę.
 Co to znaczy?  zapytała, stawiając puszki obok talerzy z owsianką.
 %7łe mnie to wcale nie dziwi. Możesz mi podać papierowe ręczniki?
 Czemu cię nie dziwi, że chcę mieć dzieci?
 To tylko potwierdza moje przypuszczenie, że diametralnie się różnimy. Otwieracz
jest w szufladzie, po lewej stronie zlewu.
Lucy zrozumiała, że Banner w trakcie zwyczajnej rozmowy stara się przekazać jej
pewien komunikat: nie chce się znalezć na jej liście kandydatów. Mogła się tego wcześniej
domyślić, ale tak czy inaczej, zdążyła już go na niej umieścić. Nawet jeżeli Banner uważa, że
połączyła ich jedynie przelot na znajomość, ona jest innego zdania.
Wszystko wskazywało na to, że to ona  jako ta śmielsza  będzie musiała przejąć
inicjatywę. Zrobiła krok w stronę Bannera, i położyła mu rękę na piersi.
 Jest taka tradycja świąteczna, o której zapomniałam.
 Co takiego?  zapytał podejrzliwie.
 Jemioła.
 Niema...
 Ale możemy udawać, że jest.  Wspięła się na palce i pocałowała go w usta.
Z początku nie zareagował, ale po chwili ogarnął ją ramionami i mocno przytulił.
Całował ją dłużej i bardziej gorąco, niż mogła spodziewać się po kimś, kto udawał, że go to
nie interesuje. Jego usta były gorące i zachłanne, prowokowały ją do równie namiętnej
reakcji.
Tę intymną chwilę przerwał wybuch śmiechu w pokoju. Banner drgnął i uniósł głowę,
ale nie wypuścił Lucy z objęć, tylko powiedział:
 A niech to!
Lucy pomyślała z westchnieniem, że trudno to uznać za romantyczne zakończenie tak
cudownego pocałunku. Może jednak w ustach Bannera znaczy to więcej niż u innych
kwieciste komplementy.
 Ja też uważam, że to był niesamowity pocałunek  przyznała drżącym głosem.
Banner zawahał się, zajrzał jej w twarz, a potem się cofnął.
 Woda się zagotowała  powiedział.  Trzeba zawołać wszystkich na śniadanie.
Miał rację. W domu było za dużo ludzi. To, co zaczęli, skończą pózniej, kiedy goście
odjadą. Lucy pomyślała, że dla dobra sprawy warto uzbroić się w cierpliwość, i postanowiła
cieszyć się każdą minutą tego czarownego, świątecznego po ranka.
ROZDZIAA 8
Temperatura rosła z godziny na godzinę. Do południa lód leżał już tylko w najbardziej
zacienionych miejscach. Radio podało, że drogi są suche i przejezdne. Pojawiły się pierwsze
samochody, a miarę upływu dnia ruch się wzmagał.
Banner po raz ostatni poszedł do kuchni, by przygotować lunch, na który złożyły się
zupa z puszek, krakersy, ser i owoce.
Wszyscy byli trochę przygaszeni. Może dlatego, że ich niespodziewana świąteczna
przygoda dobiegała końca. Oczy wiście chcieli jak najprędzej dołączyć do swoich bliskich,
ale spędzili naprawdę miłe chwile pod dachem Bannera i zdążyli się polubić bardziej, niż
mogli przypuszczać. Lucy była pewna, że zabiorą ze sobą miłe wspomnienia.
Podczas lunchu Tyler i Tricia rozmawiali o prezentach od Zwiętego Mikołaja i
próbowali zgadnąć, co dostaną od babci. Tyler spodziewał się nowej gry wideo, a choć Joan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates