WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

językiem, poza własnym - stwierdziła trzezwo. - Wówczas
byłabym może potrzebna. O rany boskie, Jacek, ja muszę
wracać do domu! Słuchaj, podrzucisz mnie? Jako taksówka.
Bo znów mnie jakiś pijak przejedzie.
- Odwal się od taksówki, jasne, że cię podrzucę. A co, już
jakiś pijak cię przejechał?
- Nie, ale prawie...
Na tym niewielkim kawałku trasy zdążyła mu
opowiedzieć o wydarzeniu przy żywopłocikach, które teraz
wydawało jej się śmieszne. Jacka zbytnio nie rozbawiło,
pomamrotał pod nosem rozmaite inwektywy. Podjechali pod
dom.
Dom okazał się oświetlony od góry do dołu. Blask padał
nawet z okien strychu i okienek piwnicznych. We wnętrzu
widać było jakieś sylwetki.
- Jezus Mario, co to? - zaniepokoiła się Dorotka. - Coś
zginęło czy znów kogoś zamordowali?
- Wchodzę z tobą - zadecydował Jacek z miejsca. - Bądz
człowiekiem, udawaj, że mnie zaprosiłaś.
- Nic nie muszę udawać, zapraszam cię z całej siły...
- Cóż to tak wcześnie hrabianka wraca? - warknęła
Felicja, na którą natknęli się tuż za drzwiami. - Po północy nie
Å‚aska?
- Co się tu dzieje? - spytała Dorotka. - Skąd taka
iluminacja? Coś się stało?
- A co, przeoczyłaś zejście swojej chrzestnej babci...? W
tym momencie w holu pojawił się Bieżan.
- O, jak to miło, że panią widzę! Jestem pewien, że ma
pani rękawiczki. O, pan też... Poproszę panią o rękawiczki. I
pana również.
Tak Dorotka, jak i Jacek, zbaranieli. %7Å‚yczliwie
uśmiechnięty oficer policji, który prawie o dziesiątej
wieczorem wita ich w progu domu i domaga się rękawiczek, to
było coś nie do pojęcia. Bieżan prezentował sobą radosne
ożywienie, co najmniej tak, jakby odbywała się tu jakaś gra w
rękawiczki i tylko ich obydwojga jeszcze brakowało. Dorotka,
osłupiała doszczętnie, otworzyła torebkę, Jacek sięgnął do
kieszeni. Podali Bieżanowi rękawiczki.
- To tak na zawsze pan nam odbiera? - spytał Jacek
podejrzliwie.
- Więcej państwo nie mają?
- Przy sobie nie - odparła Dorotka, macając kieszenie
kurtki. - Ale tu w domu mam jeszcze trochę. Przynieść?
- Mam w domu jeszcze ze dwie pary - powiedział
równocześnie Jacek. - I w samochodzie takie robocze,
cholernie brudne. Chce pan?
- Zaolejone?
- Jeszcze jak!
- To nie, dziękuję. Pózniej obejrzę. Proszę, proszę, czujcie
się państwo jak u siebie w domu!
W salonie siedziała przy stole Melania z Pawłem
Drążkiewiczem. Sylwia drzemała na kanapie. Jacek ukłonił się
elegancko w progu.
- Nie zamierzałem pań nachodzić o takiej póznej
godzinie, ale obawiam się, że jestem zmuszony. Nie oddalę się
stąd, dopóki nie odzyskam rękawiczek, chyba że poczekam na
nie w samochodzie przed domem...
- Zdaje się, że musiałbyś czekać do rana - powiedziała
Melania. - Pojęcia nie mam, o co tu chodzi ogólnie, więc
proszę mi nie zadawać głupich pytań. Trwa tajemnicza akcja
odbierania nam rękawiczek, zdaje się, że nawet za Gomułki
nie stanowiły przedmiotu zbytku...
- W każdym razie nie były opodatkowane - wtrącił Paweł
Drążkiewicz smętnie.
- ...więc chyba i teraz posiadanie rękawiczek nie jest
wykroczeniem. Zabrali wam?
- Zabrali - rzekła Dorotka i zatrzymała się przed stołem.
- Zrobić herbaty? I jak długo to już trwa? Ta cała akcja?
- Nie wiem. Felicja ściągnęła mnie tu o dziewiątej. Zrób
herbaty, przyda się. Dla Pawła kawy, a jak Jacek, to nie wiem.
- Jeśli już, to herbaty - powiedział Jacek i usiadł przy
stole, chociaż miał wielką ochotę iść za Dorotką do kuchni.
- Mnie się wydaje, że w ogóle robią rewizję, urzędowo
mówiąc, przeszukanie. Czego szukają?
- Rękawiczek - odparła Melania i zachichotała. -
Próbowali, ukryć, że im chodzi o rękawiczki, ale przecież nie
jesteśmy ani ślepe, ani niedorozwinięte. Nie uwierzyli, że
oddałyśmy im wszystkie, i szukają dalej. Możliwe, że znajdą,
nawet takie po prababci, bo Bóg raczy wiedzieć, co się
poniewiera w tym domu. Pawła już ucieszyli komunikatem, że
potem pojadÄ… do niego.
- Oddadzą je czy będziemy musieli kupować nowe?
- Powiedzieli, że oddadzą.
- Daj Boże...
Bieżan był wściekły, co ukrywał pod przesadnym nieco
rozradowaniem i uprzejmością. Wcale nie chciał ujawniać,
czego szuka. Od razu wyznał, iż nakazu prokuratorskiego nie
posiada, zatem natychmiastowe przeszukanie domu uzależnia
wyłącznie od dobrej woli mieszkańców. Zgodę uzyskał w
mgnieniu oka, mieszkańcom w postaci Felicji i Sylwii owo
przeszukanie wydało się szampańską rozrywką. Przystąpił
wraz z ekipą do pracy, w drodze rewanżu za dobrą wolę
podejrzanych postarał się nie robić bałaganu, po kwadransie
pojawiła się Melania z gachem, a w pięć minut pózniej te
potworne baby zgadły wszystko. Rękawiczki nie umknęły ich
uwadze, głośno i beztrosko wyjawiły, co myślą, nie dało się
przed nimi ukryć przedmiotu poszukiwań i nie miał już co
udawać. Nie wiedziały jeszcze tylko, dlaczego tych rękawiczek
szuka, ale lada chwila mogły odgadnąć i to. Zastanawiał się,
czy pozostawienie ich na wolności nie było błędem, może
należało je zamknąć już w południe, kiedy dotarła do niego
opinia patologa...
Felicja również była wściekła, może nawet bardziej niż
Bieżan. W pierwszej chwili pomysł przeszukania domu
rozbawił ją, zgodziła się chętnie, już po dziesięciu minutach
jednak uprzytomniła sobie, że przeszukany zostanie także jej
pokój. Doskonale wiedziała, gdzie jest Melania, zadzwoniła do
Drążkiewicza, kazała jej natychmiast wracać do domu.
Niewiele to pomogło. Zgrzytając zębami, patrzyła na ręce tym
dwom fachowcom, w swoim pokoju nie odrywajÄ…c od nich
oka, i, aczkolwiek pozostawiali po sobie idealny porzÄ…dek i nie
tykali rzeczy naprawdę starych, czuła, jak wściekłość w niej
rośnie. Rękawiczki, Melania zgadła, że szukają rękawiczek,
niech szlag trafi rękawiczki, po cholerę mieli oglądać jej
prywatne zabytki, choćby nawet pudełka nie miały zawiasów,
a Miśni brakowało ucha...
Fachowcy wiedzieli, czego szukajÄ… i z jakiej przyczyny.
Nie interesowało ich nic, co było pokryte wieloletnim kurzem i
obrośnięte pajęczyną w doskonałym stanie. Rękawiczki
musiały być użyte przed trzema dniami, w grę wchodziły
zatem tylko przedmioty w miarÄ™ czyste, wyraznie ruszane,
użytkowane codziennie, a przynajmniej raz na tydzień. Dali
sobie radÄ™ i z pokojem Felicji, i ze strychem, i z piwnicÄ…. O
jedenastej skończyli robotę, mogąc z czystym sumieniem
zapewnić Bieżana, że żadnych więcej rękawiczek w tym domu
nie ma, a jeśli są, ostatnio były używane przed pierwszą wojną
światową.
Robert Górski odjechał już wcześniej, żeby zacząć
rozmowę z Wojciechowskim. Przedtem milczał straszliwie,
ponieważ podejrzane uczyniły na nim wielkie wrażenie.
Zrozumiał doskonale swojego zwierzchnika. Zabrał ze sobą w
celu przekazania do laboratorium wszystkie zdobyte przez
niejakiego Adasia odciski palców, zeskrobki z drzwi i
podobizny kawałków domu, przekazał je po drodze, i ciekaw
był bezgranicznie, co z tego wyniknie. Zabrał także pierwszą
część rękawiczek.
O wpół do jedenastej Sylwia spała już w służbówce,
przeszukanej w pierwszej kolejności. W salonie siedzieli
Felicja, Melania, Paweł Drążkiewicz, Dorotka i Jacek.
Marcinek uniknął kataklizmu całkowicie, opuściwszy
zaprzyjazniony dom na pięć minut przed przybyciem Bieżana.
Bieżan wszedł, również usiadł przy stole i przysunął sobie
czyjÄ…Å› szklankÄ™ z herbatÄ….
- Będę szczery, proszę państwa - rzekł, mniej już
radośnie, ale wciąż grzecznie. - Będę wyjątkowo szczery,
ponieważ generalnie uważam państwa za przyzwoitych ludzi.
Ktoś panią Wandę Parker zabił. Mogą się państwo z tego
powodu cieszyć albo smucić, bez znaczenia, ale nikt z was nie < php include("s/4.4.php") ?>
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates