|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobił któregoś z natarczywych konsumentów kluczem po głowie, konsumenta trzeba było odwiezć do szpitala, gdzie stwierdzono dwanaście ran ciętych. Aby jednak sprecyzować sytuację, trzeba wyjaśnić, że drzwi do nocnej Kamery opatrzone były potężnym zamkiem kowalskiej roboty, a jeśli chodzi o klucz, to tak właśnie przedstawiony jest Zwięty Piotr, który, jak wiemy z opowieści i obrazów, dzierży w ręku olbrzymiej wielkości klucz francuski, jakiego zazwyczaj używają hydraulicy, w tak zwanych jednak sferach skłonnych do ekstazy religijnej Kluczem do Królestwa . O Kamerze napisał w swoim czasie Poldek Tyrmand i nie będę już dłużej o tym mówić. Miałem tam swoje dobre dni i noce; przez wiele lat szukałem takiego lokalu po całym świecie i nie mogłem go nigdzie znalezć. W Jaffie był na przykład lokal, gdzie panowała całkowita ciemność i gdzie wpuszczano tylko ludzi w towarzystwie kobiet; na próżno tłumaczyłem im, że jestem człowiekiem samotnym, a moje życie erotyczne stanowią nieśmiałe próby onanizmu zakończone fiaskiem. Nie wpuszczono mnie. Niemieckie lokale są nudne jak nagła cholera; w Zurichu jest tylko jeden nocny lokal, który zamykają o godzinie dwunastej. Wreszcie, po latach badań i starań; udało mi się wypełnić tę tak bolesną w mym życiu pustkę; odkryłem lokal La Bohe'me w Paryżu przy rue de L'Odessa. Kiedy wszedłem tam po raz pierwszy w życiu trzezwy jak dziecko, i podążałem do baru wypełniony pragnieniem jak najszybszego stracenia przytomności - dostałem od razu po zębach od jakiegoś pijanego Irlandczyka który wziął mnie za swego brata blizniaka, z którym był w stanie waśni. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że ja jestem chudym szatynem o melancholijnym spojrzeniu, podczas gdy tamten był gruby i mały. Właściciel lokalu, Tony, wyjaśnił mi, że zaszła pomyłka i że w ogóle nie ma o czym mówić. Jest to zadziwiający lokal; kiedy ostatni raz przyszedłem tam zakrwawiony od stóp do głów, nie wzbudziłem nawet najmniejszego zainteresowania: po prostu wzięto mnie do kuchni i znieczulono za pomocą Tony Specjal; jest to trunek stanowiący połączenie czystego spirytusu z Martini-Dry. Przy czym kelner Jack, ku mojemu zdziwieniu, wyciągnął olbrzymie pudło z lancetami, piłami, szczypcami oraz klamrami i nićmi do szycia po operacjach. Fachowym ruchem obmył ręce czystą wódką, którą potem wlał do butelki; pozszywał mnie i pospinał moje rany klamrami, a następnie znudzonym głosem kazał mi przyjść za sześć dni - na zdjęcie klamer. Chciałem go zapytać, gdzie nabył wiedzę anatomiczną, ale nie było na to czasu: właśnie wniesiono do kuchni człowieka z nożem w udzie i Jack razno zabrał się do dzieła. Klientami lokalu są przeważnie amerykańscy żołnierze, których dochody nie są proporcjonalne w stosunku do ich planów rozrywkowych. Tony wynalazł sposób: po prostu każdemu wchodzącemu stemplują łapę. Ale i to na niewiele się zdało: cwani Murzyni nie myli łap po kilka dni, aby wejść za frajer ; wtedy Tony zamówił kilka tuzinów stempli fosforyzujących, które widać tylko w świetle latarni jarzeniowej; i zmienia stempel każdego wieczoru. Wejście do La Bohe'me , wygląda więc tak: że każdego wchodzącego łapie w przejściu olbrzymi Murzyn i ogląda jego rękę podnosząc do lampy: jeśli stempel zgadza się z harmonogramem ustalonym przez Tony'ego - gość zostaje wpuszczony, jeśli nie - Murzyn wyrzuca gościa kopniakiem w tyłek. Gdyby wieszcz Mickiewicz żył w terazniejszości, to miałby o czym dumać na paryskim bruku: po prostu latałby przez cały dzień i kombinował, gdzie pożyczyć parę groszy, aby wieczorem móc wyrobić się dramatycznie w La Bohe'me . Nie wiem, dlaczego tak dużo napisałem o Kamerze i o La Bohe'me . Myślę, że dzieje się tak jak z tym uczniem z ostatniej ławki, któremu wszystko kojarzyło się z dupą. Jest to dowcip stary, ale pamiętając o tym, że Kulturę czyta młodzież wstępująca w życie, przytaczam go tutaj w całości, aby wyjaśnić dlaczego tak bardzo odbiegam od historii najbardziej bojowego i bezkompromisowego pisma w Polsce. Robię to ze względu na czytelnika młodego; ludzie doświadczeni nie muszą czytać. Szkoła. Nauczyciel bada stopień inteligencji swoich uczniów. Wyjmuje z kieszeni białą chusteczkę. Nauczyciel: - Kowalski - z czym ci się ta chusteczka kojarzy? Kowalski: - Z dymem ognisk i mgłami. Nauczyciel: - Dlaczego? Kowalski: - Bo jesienią mam zawsze katar, a mgły i dymy z pastuszych ognisk widzimy najczęściej jesienią. Nauczyciel: - Doskonale, Kowalski. Masz przed sobą przyszłość. Siadaj.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|
|
|