[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odpowiedział kobiecie w tej samej mowie. Potem nastąpiła burzliwa wymiana zdań. Rozmawiali ze sobą. Nagle kobieta urwała i popatrzyła prosto na Leni. Mimo to nie zauważyła jej, bo w przeciwieństwie do ich pierwszego spotkania parę godzin temu, Leni nie miała w sobie ani krztyny chaosu. Była opanowana i cicha. Widziała, że dzieje się coś dziwacznego, w co zamieszany jest John. I tyle. Jak zwykle w nagłych sytuacjach, poprzestała na suchych faktach. Kobieta oderwała od niej wzrok i ponownie zaczęła mówić coś do Johna. Leni zrobiła dwa kroki do tyłu z wysuniętą za siebie ręką, w razie gdyby natknęła się na przeszkodę. Nie licząc szlafroku, była zupełnie naga. Na nogach miała tanie, czerwone gumowe sandałki, w których chodziła po mieszkaniu Johna. Jaka szczęśliwa była w dniu, kiedy je kupiła, wiedząc, do czego będą jej służyć. Jak cudownie się pózniej czuła, mówiąc Johnowi, że dla wygody zostawia sandałki w jego mieszkaniu. Oboje wiedzieli, że nie ma to nic wspólnego z wygodą. Sandałki oznaczały, że Leni wysuwa pierwsze nieśmiałe roszczenie do jego majątku i życia, co w tamtym czasie John witał z zadowoleniem. Nadal był zwrócony do niej tyłem i skupiony na kobiecie. Leni wiedziała, że gdyby John odkrył jej obecność, byłaby zgubiona. Musiała się dostać do drzwi frontowych, otworzyć je bezszelestnie i się wymknąć. Cicho i ostrożnie posuwała się do tyłu. Chora noga utrudniała jej utrzymanie równowagi. Była jej najgorszym wrogiem, przeszkadzała jej przy każdym ruchu. Przez lata patrzyła na tę nogę jak na opóznioną w rozwoju siostrę, która ciągle zawraca jej głowę i psuje wszystko, czego się dotknie. Wieczna towarzyszka, nieustannie domagała się troski, odwdzięczając się jej dyskomfortem i zażenowaniem. Leni nienawidziła jej i siebie za to, że nie dorosła na tyle, by zignorować to ciążące jej na duszy brzemię. Aatwiej jej było przesuwać się w stronę drzwi, kiedy John i kobieta rozmawiali. Nie była w stanie poruszać się całkiem bezszelestnie, ale ich ożywiona konwersacja tłumiła szmer jej kroków. Zerknęła przez ramię i z radością zobaczyła, że jest już blisko wyjścia. John musiał powiedzieć coś, co rozezliło kobietę. Wyrzuciła z siebie dziwne słowa, jej głos stał się szorstki. Flannery uniósł lekko głowę, lecz tamta warknęła coś i głowa zaraz opadła mu z powrotem. Co ona mówi? Jak on ją rozumie? Kim jest ta fałszywa Leni? Kim naprawdę jest John? Gdy Leni znalazła się przy drzwiach, o krok od wolności, jej serce i umysł zadygotały w obliczu tego pytania: Kim jest John? Co tu się dzieje? Ten dzień miał być tak wyjątkowy& Miłość, namiętność, ale też konsternacja uczucia, które budził w niej John wezbrały w Leni wielką falą i przelały się przez brzegi jej duszy. Nie mogła ich w żaden sposób zatrzymać, choć wiedziała, że musi uciekać. Pies otworzył oczy. Podniósł łeb, lecz nie spojrzał na siedzącą przy stole kobietę. Nie spojrzał też na Johna. Ogromny dog otworzył ślepia i wlepił je dokładnie w Leni. W torebce na podłodze łazienki leżały smakołyki dla psa. Przy każdej wizycie przynosiła mu coś do jedzenia albo do zabawy. Lubiła towarzyszyć Johnowi, gdy ten zabierał Lubę na spacery wzdłuż Kanału Dunajskiego. Ze względu na jej nogę nie mogli chodzić daleko. Niemniej pies wydawał się w pełni usatysfakcjonowany, leżąc u ich stóp, kiedy siedzieli na ławce i obserwowali płynącą obok rzekę i świat. Noga znowu daje ci się we znaki? Leni zamarła. Nie od razu poznała ten głos, choć niewątpliwie zwracał się do niej. Nie należał do Johna ani do tamtej kobiety. Pamiętała go, brzmiał znajomo, mimo że dawno go nie słyszała. Czyjaś ręka dotknęła jej ramienia; Leni wzdrygnęła się. Przed nią stał jej ojciec, w swojej ulubionej bejsbolówce z nadrukiem Brooklyn Dodgers, drelichowej koszuli i spłowiałych spodniach khaki. Rzeczy, które wkładał zawsze po powrocie z biura. W których został pochowany, gdy zmarł przed czterema laty. Tatuś? Był tak realny, stał tak blisko niej, że na moment zapomniała, gdzie jest. Tyle że Leni Salomon nie żyła już od dwóch minut. Ojciec powitał ją na progu jej własnych zaświatów. Jak umarła? Zabił ją Flannery albo Luba, a może druga Leni Salomon. Nie ma znaczenia, kto z nich pozbawił ją życia. Pies otworzył ślepia i zobaczył chaotycznie zakochaną Leni. Została zamordowana, nim zdążyła się przestraszyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|