[ Pobierz całość w formacie PDF ]
norując jej zdumiony wyraz twarzy, powiedział: - To była niezła zabawa. Do zobaczenia jutro. Spij dobrze. ROZDZIAŁ SIÓDMY To była niezła zabawa. Do zobaczenia jutro. Śpij do brze... Hm... Tally, patrząc na samochód J.D. wyjeżdżający z parkin gu, gwałtownie zamknęła usta. Mężczyźni są tacy nieznośni! Noc była magiczna. Cu downa. Powietrze aż drżało... A on sobie poszedł! Samochód omiótł światłami parking, recepcję motelu, a potem zniknął, zabierając ze sobą ostatnie wspomnienie magii. Siedząc pośrodku parkingu ze śpiącym dzieckiem na ko lanach, czuła się bardzo dziwnie. Tally Smith ekscentryczką! Dziewczyna, która ciężko pracowała przez całe swoje życie, by wyglądać na perfekcyjnie normalną. Poprawiła koc okrywający Jeda i zaniosła dziecko do pokoju. Położyła go do łóżka, odgarnęła mu włosy z czoła i uśmiechnęła się w przypływie czułości. Chłopiec zamrugał powiekami, a potem znów zamknął oczy. - Było tak ładnie! - westchnął uszczęśliwiony. Pochyliła się i pocałowała go w pyzate policzki. - Tak - powiedziała. - To prawda. - Zdjęła sweter i wsunęła się pod kołdrę. - Śpij, nakazała sobie. Nie pa miętała, kiedy ostatnio poszła spać o takiej porze. Powinna być wykończona. Ale zamiast zasnąć, rozmyślała o J.D. Turnerze, widziała jego twarz zwróconą ku gwiazdom, silne ramiona obejmu jące małego chłopca, którego tak kochała, słyszała niski, piękny, nieco chropowaty głos, gdy śpiewał piosenkę. Wy dobywała z pamięci kształt jego ust i rysy twarzy w świetle księżyca. Raptownie usiadła na łóżku. Jesteś zaręczona z innym mężczyzną, przypomniała so bie surowo. Po co rozmyślasz o J.D. Turnerze? Nie był jej narzeczonym. Nie był mężczyzną, którego zamierzała poślubić! Musiała wrócić do rzeczywistości. Do Dogwood Hollow. Jej rzeczywistością była praca w szkole podstawowej oraz Herbert Henley, jego sklep i urządzenia z nierdzewnej stali. Herbert zapewne nigdy nie doceni tego ważnego mo mentu w ich związku, gdy wybrała jego jako swoją rze czywistość. Podniosła słuchawkę i wykręciła numer Herber ta. Starała się nie patrzeć na wskazówki zegara. Po siódmym dzwonku, gdy już chciała się rozłączyć, odezwał się wreszcie zaspany głos. - Cześć, Herbert, tu Tally. - Tally? - Słyszała, jak szuka czegoś w ciemnościach i dokładnie wiedziała, kiedy znalazł okulary i spojrzał na zegarek. - Czy coś się stało? - Chciałam usłyszeć twój głos. Cisza była głęboka i pełna zdziwienia. - Gdy zadzwonił telefon, pomyślałem, że coś się stało w sklepie... - Stęskniłam się za tobą. - Te słowa smakowały w jej ustach jak kurz. - Och! Czego mogła się spodziewać o drugiej w nocy? Ale w gruncie rzeczy oczekiwała „ja też się za tobą stęskniłem, Tally". Herbert po długiej ciszy zdobył się jedynie na: - Jak minęła podróż? Co miała mu odpowiedzieć? Że przeżyła rozkoszne chwile wolności i jest przerażona, że może się do nich przy wiązać? - W porządku - powiedziała. Zaczęła się zastanawiać, czy ich rozmowy zawsze są takie konwencjonalne, pozba wione spontaniczności. Oczywiście, że nie. Przecież dzwo niła w środku nocy. Jednak poczuła się tak, jakby całe życie, które sobie zaplanowała, rozpływało się przed nią, dlatego dodała szybko: - Pomyślałam, Herbercie, czy nie powinni śmy ustalić daty. - Daty? - powtórzył ze zdumieniem. - Daty czego? - Naszego ślubu! - Usłyszała lekką histerię w swoim głosie. - Ach! Ale przecież nie ma pośpiechu, prawda? Odniosła dziwne wrażenie, że pośpiech był konieczny. Okropny pośpiech. Jeśli klamka nieodwracalnie nie zapad nie, może się zdarzyć w jej życiu coś nieprzewidywalnego. - Pomyślałam jednak, że dobrze by było zalegalizować nasz związek. - To nie było romantyczne wyznanie. - Czy możemy porozmawiać o tym innym razem? - Je
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|