|
|
 |
|
 |
 |
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zciany kanionu zwężały się coraz bardziej. Czy to oznaczało, że należy spodziewać się strzałów? Suchy trzask potwierdził jej obawy. Na szczęście kula odbiła się rykoszetem daleko od nich. Dotarli na sam dół. We troje gnali jak na skrzydłach. Tuż za zakrętem Bailey nagle się zatrzymała. - Jesteśmy w pułapce! - krzyknęła z rozpaczą. Wylot ścieżki blokował czerwony dżip. Poczucie klęski pozbawiło Bailey sił. Zachwiała się. Steele pociągnął ją do przodu. - Przecież wzięli nas w dwa ognie! - zaprotestowała. I wtedy zobaczyła to, co on. Za wielkim głazem stał Forrest z karabinem przy ramieniu. Uważnie wycelował w helikopter i strzelił. Zza skały wyjrzała Bonnie, ale Forrest popchnął ją w dół. Bailey pobiegła do siostry. - Usłyszałaś mnie, jesteś tutaj! - zawołała. Padła jej w ramiona i obie przewróciły się na ziemię. Forrest rzucił Steele'owi drugą strzelbę. Lana klapnęła bezsilnie obok sióstr. - Miałam rację - mówiła gorączkowo Bailey. - Oni zabili Cliffa, Travisa i Rona. Zepchnęli ich z drogi helikopterem. To samo chcieli zrobić z nami. Bonnie próbowała ją uspokoić, ale Bailey wpadła niemal w trans. Musiała wyrzucić z siebie wszystko, czego się dowiedziała. Bonnie od wczoraj miała złe przeczucia. Wciąż prześladował ją obraz gór Nevady. Forrest bagatelizował jej obawy. Lecz o zmierzchu Bonnie ogarnęło przerażenie. Zmusiła Forresta, aby pojechał z nią do domu Bailey. Długo stała na tarasie ze wzrokiem utkwionym w ciemne zarysy gór na pustyni. W końcu podjęła decyzję. 161 RS - Wynajmij dżipa z napędem na cztery koła - poleciła Forrestowi. Pewność brzmiąca w jej głosie sprawiła, że bez wahania spełnił jej prośbę. Została sama. Znów przylgnęła spojrzeniem do posępnych wzgórz. - Jestem tutaj - przekazała swojej siostrze. - Idę ci na pomoc. Spędzili noc u Bailey. Bonnie obudziła się o świcie. Stwierdziła, że jej myśli krążą wokół kanionu ze strumieniem. Oboje z Forrestem włamali się do szafy z myśliwską bronią Cliffa. Bonnie zawiadomiła również znajomego policjanta. Obiecał im towarzyszyć. - Został na końcu ubitej drogi - wyjaśniła. - Swoim samochodem nie mógł tutaj zjechać. Usłyszy strzały i przez radio wezwie posiłki. Złapią tych morderców. - Uścisnęła Bailey. - Dlatego, że byłaś taka dzielna! Bailey uniosła głowę. - Udało się dzięki tobie. Przysięgam, że już nigdy nie nazwę cię tchórzem! - Tchórzem? - powtórzyła z niedowierzaniem Lana. - Gdybym ja dysponowała połową odwagi którejś z was, to wszystko nigdy by się nie wydarzyło. - Masz tę odwagę. - Bailey chwyciła ją za ręce. - Zrozumiałaś swoje błędy i teraz możesz je naprawić. - W jaki sposób? - Złóż zeznania przeciwko Dieterowi i Rayowi. - Och, nie ma obawy, zrobię to - zapewniła. - Z przyjemnością zobaczę, jak obaj na długo powędrują za kratki. - Bailey ją uścisnęła. Po chwili zorientowali się, że strzały umilkły i nadleciał policyjny helikopter. - Straciłam go, prawda? - spytała Lana, odsuwając się od Bailey. - On teraz należy do ciebie? Bailey nie musiała pytać, o kogo chodzi. O Steele'a, mężczyznę, który siłą wdarł się do jej serca i obiecał nową przyszłość. 162 RS Spojrzała na umęczoną twarz Lany, w jej oczy przepełnione bólem i poczuciem klęski. Twarz matki Kevina. - Nie - odparła krótko. - On jest twój. ROZDZIAA 14 - Co takiego? - Steele zmusił Bailey, żeby wstała i pociągnął ją w głąb kanionu z dala od innych. - Czy ja dobrze słyszałem? - Zatrzymał się z nią za drzewem. - Oddajesz mnie Lanie jak jakiś stary mebel? Wzięła jego twarz w obie dłonie. Głaskała palcami rudawą brodę, jakby chciała dotknięciem złagodzić jego gniew. - Jest matką twego syna. Dla dobra Kevina powinieneś dać jej szansę. - Ona zrezygnowała z nas obu. - I żałuje tego - odparła łagodnie, opuszczając ręce. - Była chora i nie umiała nad tym zapanować. Zamierzasz ją karać aż do końca życia? - Pomogę jej, Bailey. Dopilnuję, żeby skorzystała z usług poradni, pozwolę jej odwiedzać Kevina. Do licha, jeśli zechce znów uczyć aerobiku, to nawet dam jej pracę. Ale nic do niej nie czuję. Kocham ciebie! Sądzisz, że mogę żonglować swoimi uczuciami? A co z twoimi? Wiedziała, że musi skłamać. - Jak długo się znamy? Niewiele ponad miesiąc. - Skierowała wzrok na strumień. Nie mogłaby kontynuować, patrząc Steele'owi w twarz. - Miesiąc z dala od domu, kiedy niepokoiłeś się o życie swego dziecka, ze świadomością tego, co stało się z moim. Zbliżyło nas niebezpieczeństwo i tragedia. Lana złoży zeznania przeciwko Dieterowi i Rayowi. Kevinowi nic nie grozi. Nie ma 163 RS przeszkód, abyś wrócił do tego, co zostawiłeś w Connecticut. Tam, przy tobie, jest miejsce Lany, nie moje. - Tak było kiedyś. Nie chcę Lany u swego boku. Ty stałaś się częścią mojego życia. Na zawsze! - Ujął ją za ramiona i przyciągnął do siebie. - Karen i Lana to ta sama osoba - dowodziła. Patrzyła na szeroką pierś, na której już nigdy nie oprze głowy. - Kochałeś Karen. Lana znów może stać się tą kobietą. Jeżeli na to pozwolisz. Nie mogę jej tego pozbawić. Wiem, co to znaczy stracić męża i syna. Jak mogę zrobić coś takiego komuś innemu? - Ona straciła mnie dużo wcześniej, nim cię poznałem. - Puścił ją nagle, aż się potknęła. - Traktujesz Lanę jako pretekst, aby nadal żyć przeszłością, wśród duchów ludzi, których już od dawna nie ma. Gniew w jego oczach był nie do zniesienia. Odwróciła się i ruszyła w stronę dżipa. - Jesteś tchórzem! - krzyknął za nią. - Boisz się przyszłości! Wzdrygnęła się, ale szła dalej. On w końcu zrozumie. Postępowała właściwie i honorowo, oddając Steele'a jego rodzinie. Wcale nie jestem tchórzem, powtórzyła w myśli. Po powrocie do miasta złożyli wstępne zeznania i poddali się badaniom lekarskim, na co nalegała Bonnie. Cóż wymagało większej odwagi niż przyszłość bez Steele'a? Przebywanie w jego obecności, stwierdziła. Lana została w szpitalu z powodu przemęczenia i odwodnienia organizmu. Forrest zawiózł Bailey i Steele'a do domu. Bonnie zamierzała ich nakarmić i położyć do łóżka. Od chwili, gdy nazwał ją tchórzem, Steele nie odezwał się do Bailey ani
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|
|
|