[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ZasÅ‚ony, tchnÄ…Å‚ ku Muzykantom nienawiÅ›ciÄ…, zÅ‚oÅ›ciÄ… i grozbÄ…. ZasÅ‚ona zrosÅ‚a siÄ™, zatarÅ‚ siÄ™ ostatni Å›lad pÄ™kniÄ™cia. MUZYKANCI Muzykanci siedzieli w cieniu pogiÄ™tego, okopconego, zarytego w ziemiÄ™ pieca. - UdaÅ‚o siÄ™ - powiedziaÅ‚ Kersten. - UdaÅ‚o siÄ™ tym razem. - Tak - potwierdziÅ‚ Itka. - Ale nastÄ™pnym razem& Nie wiem. - BÄ™dzie nastÄ™pny raz - zaszeptaÅ‚ Pasiburduk - Itka? BÄ™dzie nastÄ™pny raz? - Ponad wszelkÄ… wÄ…tpliwość - rzekÅ‚ Itka. - Nie znasz ich? Nie wiesz, o czym teraz myÅ›lÄ…? - Nie - powiedziaÅ‚ Pasiburduk. - Nie wiem. - A ja wiem - mruknÄ…Å‚ Kersten. - Dobrze wiem, bo ich znam. MyÅ›lÄ… o zemÅ›cie. Dlatego musimy jÄ… odnalezć. - Musimy - powiedziaÅ‚ Itka. - Musimy jÄ… wreszcie odnalezć. Tylko ona może ich powstrzymać. Ona ma z nimi kontakt. A gdy już bÄ™dzie z nami, odejdziemy stÄ…d. Do Bremy. Do innych. Tak, jak każe Prawo. Musimy iść do Bremy. BAKITNY POKÓJ BÅ‚Ä™kitny pokój żyÅ‚ wÅ‚asnym życiem. OddychaÅ‚ zapachem ozonu i rozgrzanego plastiku, metalu, eteru. TÄ™tniÅ‚, jak krwiÄ…, elektrycznoÅ›ciÄ… bzyczÄ…cÄ… w izolowanych kablach, oleisto lÅ›niÄ…cych wyÅ‚Ä…cznikach, klawiszach i wtyczkach. MigotaÅ‚ szklistÄ… poÅ›wiatÄ… ekranów, mnóstwem zÅ‚ych, czerwonych oczek czujników. PyszniÅ‚ siÄ™ majestatem chromu i niklu, powagÄ… czerni, dostojeÅ„stwem bieli. %7Å‚yÅ‚. WzbudzaÅ‚ respekt. DominowaÅ‚. Debbe poruszyÅ‚a siÄ™ w uÅ›cisku rzemieni, rozpinajÄ…cych jÄ… na pÅ‚ask na pokrytym przeÅ›cieradÅ‚em i ceratÄ… stole. Nie czuÅ‚a bólu - igÅ‚y, wbite w czaszkÄ™, i zÄ™bate blaszki, przypiÄ™te do uszu, nie bolaÅ‚y już, ciążyÅ‚y tylko splÄ…tane koronÄ… przewodów, szpeciÅ‚y, haÅ„biÄ…co krÄ™powaÅ‚y, ale przestaÅ‚y zadawać cierpienie. Nieruchomym, bezbarwnym wzrokiem Debbe patrzyÅ‚a na pelargoniÄ™ stojÄ…cÄ… na parapecie. Pelargonia byÅ‚a w tym pokoju jedynÄ… rzeczÄ…, żyjÄ…cÄ… wÅ‚asnym, niezależnym życiem. Nie liczÄ…c Izy. Iza, zgarbiona nad stoÅ‚em, pisaÅ‚a szybko, drobnym maczkiem pokrywajÄ…c strony zeszytu, od czasu do czasu postukujÄ…c palcami po klawiaturze komputera. Debbe wsÅ‚uchiwaÅ‚a siÄ™ w tÄ™tno Pokoju. - No, maleÅ„ka - powiedziaÅ‚a Iza, odwracajÄ…c siÄ™. - Zaczynamy. Spokojnie. SzczÄ™knÄ…Å‚ wyÅ‚Ä…cznik, zabrzÄ™czaÅ‚y silniki, drgnęły ogromne szpule, Å‚ypnęły krwawe czerwone Å›wiateÅ‚ka. Przez okrÄ…gÅ‚e, kratkowane okna ekranów popÄ™dziÅ‚y w podskokach Å›wietliste myszki. Rysiki zadygotaÅ‚y, rozkoÅ‚ysaÅ‚y siÄ™ jak cienkie, pajÄ™cze nogi, popeÅ‚zÅ‚y na bÄ™bnach grzebieniaste linie. Debbe. Iza gryzÅ‚a dÅ‚ugopis, wpatrujÄ…c siÄ™ w rzÄ™dy cyfr, przerażajÄ…co równo wyskakujÄ…cych na ekranie monitora, na linie, na pudeÅ‚kowate wykresy. MruczaÅ‚a pod nosem, dÅ‚ugo pisaÅ‚a w zeszycie. PaliÅ‚a. PrzeglÄ…daÅ‚a wydruki. Wreszcie szczÄ™knÄ…Å‚ wyÅ‚Ä…cznik. WidziaÅ‚a pelargoniÄ™. CzuÅ‚a suchość w nosie, chÅ‚odniejÄ…ce gorÄ…co, spÅ‚ywajÄ…ce od czoÅ‚a ku oczom. DrÄ™twienie, drÄ™twienie caÅ‚ego ciaÅ‚a. Iza przeglÄ…daÅ‚a wydruki. Niektóre z nich mięła i ciskaÅ‚a do przepeÅ‚nionego kosza, inne, oznaczone szybkimi pociÄ…gniÄ™ciami dÅ‚ugopisu, spinaÅ‚a i odkÅ‚adaÅ‚a na równy stos. Pokój żyÅ‚. - Jeszcze raz - powiedziaÅ‚a Iza. - Jeszcze raz, maÅ‚a. Debbe. Niebieski ekran wyczarowywaÅ‚ zygzaki i linie, regularnymi warstwami piÄ™trzyÅ‚ kolumny cyferek. Rysik, pÅ‚ynnie i spokojnie falujÄ…c, kreÅ›liÅ‚ na bÄ™bnie fantastyczny horyzont. TO MY. MUSISZ, zdziwiÅ‚a siÄ™, sÅ‚yszÄ…c ten gÅ‚os. Nigdy przedtem nie sÅ‚yszaÅ‚a tego gÅ‚osu, gÅ‚osu silniejszego niż gÅ‚os Pokoju, silniejszego niż piekÄ…ce gorÄ…co, bulgocÄ…ce w jej mózgu. IgÅ‚y, od których jeżyÅ‚a siÄ™ jej gÅ‚owa, zawibrowaÅ‚y. Muzyka! Muzyka! Muzyka! Czerwona linia na ekranie skoczyÅ‚a w górÄ™, rysik targnÄ…Å‚ siÄ™ i narysowaÅ‚ w rozedrganej kresce trzy lub cztery potężne szczerby. MUSISZ Z NAMI DO BREMY. - Co jest, cholera - szepnęła Iza, wpatrzona w ekran. ZapominajÄ…c o tlÄ…cym siÄ™ na popielniczce papierosie, zapaliÅ‚a drugiego. WciskaÅ‚a wÅ‚Ä…czniki jeden po drugim, próbujÄ…c opanować szalejÄ…ce ekrany. - Nic nie rozumiem. Co siÄ™ dzieje, maÅ‚a? Wreszcie zrobiÅ‚a to, co należaÅ‚o. WyÅ‚Ä…czyÅ‚a prÄ…d. - Nieee - powiedziaÅ‚a przeciÄ…gle Debbe. - Nie chcÄ™, jasnowÅ‚osa. Nie chceęęęę! Iza wstaÅ‚a, pogÅ‚askaÅ‚a jÄ… po gÅ‚owie i grzbiecie. Wszystkie linie na ekranie popÄ™dziÅ‚y ku górze, a rysik zaszamotaÅ‚ siÄ™ dziko. Iza tego nie widziaÅ‚a. - Biedny kotek - powiedziaÅ‚a, gÅ‚aszczÄ…c jedwabiste futerko Debbe. - Biedna kicia. %7Å‚ebyÅ› wiedziaÅ‚a, jak mi ciÄ™ żal. Ale przysÅ‚użysz siÄ™ nauce, koteczku. PrzysÅ‚użysz siÄ™ wiedzy. Za plecami Izy kursor komputera podreptaÅ‚ w prawo, rzÄ™dami maÅ‚ych, kanciastych literek wypisaÅ‚: INCORRECT STATEMENT i zgasÅ‚. ZupeÅ‚nie. Rysik zatrzymaÅ‚ siÄ™ na bÄ™bnie. Zwietlista myszka na okrÄ…gÅ‚ym, kratkowanym ekranie pisnęła raz jeszcze i zamarÅ‚a. Iza, czujÄ…c nagle mroczÄ…cÄ… oczy sÅ‚abość, opadÅ‚a ciężko na biaÅ‚y, trójnogi stoÅ‚ek. Muzyka, pomyÅ›laÅ‚a, skÄ…d ta& Debbe mruczaÅ‚a z przejÄ™ciem, z Å‚atwoÅ›ciÄ… i lekko, pÅ‚ynnie i naturalnie dopasowujÄ…c siÄ™ do harmonii biegnÄ…cych zewszÄ…d tonów. OdnajdywaÅ‚a w nich siebie, swoje miejsce, swoje przeznaczenie. CzuÅ‚a, że bez niej ta muzyka jest niepeÅ‚na, kaleka. GÅ‚osy, punktujÄ…ce akordy, potwierdzaÅ‚y to. To ty, mówiÅ‚y, to ty. Uwierz w siebie. To wÅ‚aÅ›nie ty. Uwierz. Debbe wierzyÅ‚a. My, mówiÅ‚y gÅ‚osy, to ty. SÅ‚uchaj. SÅ‚uchaj nas. SÅ‚uchaj naszej muzyki. Twojej muzyki. Czy sÅ‚yszysz? Debbe sÅ‚yszaÅ‚a. Czekamy na ciebie, mówiÅ‚y gÅ‚osy. Wskażemy ci drogÄ™ do nas. A gdy już bÄ™dziesz z nami, wyruszymy razem do Bremy. Do innych Muzykantów. Ale najpierw musisz dać im szansÄ™. Tylko ty możesz to zrobić. Możesz dać im szansÄ™. PosÅ‚uchaj. Powiemy ci, co siÄ™ staÅ‚o. Powiemy ci, co zrobić, aby ich powstrzymać. SÅ‚uchaj. Debbe sÅ‚uchaÅ‚a. Czy zrobisz to? Tak, powiedziaÅ‚a Debbe. ZrobiÄ™. Muzyka odpowiedziaÅ‚a kaskadÄ… dzwiÄ™ków. Iza martwym wzrokiem patrzyÅ‚a na pelargoniÄ™. Spójrz na mnie, jasnowÅ‚osa, powiedziaÅ‚a Debbe. Czarna litera M na czole kotki, znamiÄ™ wybranki, znak PajÄ…ka PogoÅ„ca, bÅ‚ysnęła, zalÅ›niÅ‚a metalicznym pawim poÅ‚yskiem. Spójrz mi w oczy. NEJMAN - Dwóch - powiedziaÅ‚a pielÄ™gniarka. - Jest ich dwóch. SiedzÄ… w pokoju ordynatora.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|