[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale nie odszedłeś. - Nie odszedłem. Ponieważ Sami była pierwszą istotą w moim życiu, o której mogłem powiedzieć, że mnie potrzebuje. - I ja ciebie potrzebuję. Teraz, okropnie, ze wszystkich sił. Marzył tylko o tym by ją przytulić do siebie i kochać się z nią w upojeniu, by doprowadzić ją do ekstazy, tak by nie mogła nic mówić, ale zamiast tego zmusił się do opanowania i powiedział: - To prawda, potrzebujesz mnie. Rzeczywiście. Jesteś w tarapatach i nikt inny poza mną nie może ci pomóc. Nie była pewna, o co naprawdę mu chodzi. Rzuciła mu spłoszone spojrzenie. - Masz rację, tylko ty możesz mi pomóc. Więc? - Więc co będzie z nami, gdy wszystko się wyjaśni i nie będzie ci już grozić żadne niebezpieczeństwo? Dalej zastanawiała się, do czego on zmierza. Czyżby się martwił, że gdy będzie już bezpieczna, będzie chciała od niego odejść? Jak zauważył przed chwilą, są różne rodzaje miłości. Tak samo jest, gdy się kogoś potrzebuje. Można potrzebować różnych ludzi i od każdego potrzebować czegoś innego. Zmarszczyła brwi i spojrzała swymi ciemnymi oczami prosto mu w oczy. - Dlaczego nie mielibyśmy mówić o czymś innym? - Co mówisz? - zerknął na nią ostrożnie. Mimo że starał się cały czas panować nad sobą, spojrzenie jej oczu pozbawiło go resztek równowagi. Co on miał zrobić, jeśli nawet jedno jej spojrzenie doprowadzało jego krew do stanu wrzenia? Namiętność. Pragnienie. Pożądanie. Ty chcesz mnie, wiedziała. Czuła to. Pragniesz mnie tak bardzo, że aż skręcasz się z bólu. Pozwoliła swej sukni opaść na podłogę z szelestem jedwabnej mgiełki i stanęła prawie naga, w mikroskopijnych majteczkach, równie leciuteńkich, delikatnych i przezroczystych jak jej pończochy. Nawet jeśli jeszcze nie we wszystkim mi ufasz, chcesz mnie, stale chcesz mnie. Pożądanie ogarnęło go z taką siłą, że nie był w stanie normalnie myśleć. - Jennifer... Schyliła się, żeby odpiąć pończochy. - Słucham, Jerome? Czy chcesz spróbować mi powiedzieć, że mnie już nie pragniesz? - Uniosła w górę nogę, wyżej niż robią to tancerki, i zsuwała z niej pończochę, najpierw z jednej, potem z drugiej nogi, następnie odrzuciła je za siebie. - Bo jeśli masz taki zamiar, to nie trudz się. Czytam to w twoich oczach, gdy tylko na mnie spojrzysz. Ty pragniesz mnie, a ja pragnę ciebie. Nie zastanawiając się długo, opadł przed nią na kolana. - Masz rację przynajmniej, co do jednego - wyszeptał chrapliwie - pragnę cię! Jak bardzo cię pragnę! Jednym ruchem ręki opuścił na uda spodnie razem z majtkami. Zanim zdążyła zaczerpnąć oddechu, zanurzył się w niej z taką siłą, że potem były to już tylko urywane westchnienia. Perfumowana miękkość, aksamitny ogień - przemykały mu przez głowę strzępy niejasnych myśli. Kiedy Jerome wziął Jennifer na ręce i zaniósł ją do sypialni, na dworze był już dzień. Rozdział 8 Leo pojawiła się w drzwiach Jerome'a nazajutrz rano, zabezpieczona przed chłodem jeszcze grubszą niż zwykle warstwą odzieży. - Chciałabym, żeby pan wiedział, że jakiś gliniarz wypytywał o pana. - Znasz go, Leo? - spytał Jerome. - Powiedział, że nazywa się Brewster, ale on chyba nie jest stąd. - Co masz na myśli? - Mam kilku przyjaciół tu i ówdzie. Sprawdziłam go co nieco. Nie jest to policjant z komisariatu St. Paul. - Możesz się dowiedzieć o nim czegoś więcej? - Próbowałam, ale moje zwykłe zródła okazały się wyschnięte. - Próbuj dalej, Leo. I dziękuję ci. *** Następnie pojawiła się Sami. Kiedy Jerome otworzył drzwi, ujrzał ją w czerni z ciemną woalką na twarzy. - Mam wiadomość - zaczęła dramatycznie. - Zwietnie, ale dlaczego się tak ubrałaś? - spytał, starając się ze wszystkich sił zachować powagę. - Nie chciałam zwracać na siebie uwagi - szepnęła obrzucając przedpokój szybkimi spojrzeniami. - Kochanie, nawet gdybyś miała najgorszy dzień i gdyby zależało od tego twoje życie, i tak zwróciłabyś na siebie uwagę. - Ze śmiechem wciągnął ją do środka i zamknął drzwi. - Chciałabym, żebyś to potraktował poważnie. Twojemu życiu może grozić niebezpieczeństwo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|