WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dorośli idą się zdrzemnąć. Dzieci są zwykle zbyt podekscytowane, żeby
spać.
- Ciocia Kamila.
- Nie, ciocia Millie. Nikt poza tobÄ… nie nazywa mnie KamilÄ….
- Chcesz, żebym przestał? Uścisnęła mu rękę.
- Ani się waż.
Uniósł jej dłoń i zaczął obsypywać pocałunkami.
- Nie będzie ci przykro bez rodziny?
- Nie wtedy, gdy jestem z tobą - odpowiedziała szczerze.
Wszystkie kobiety, które dotąd znał, traciły w porównaniu z Kamilą.
Chciał podarować jej jakiś wspaniały prezent, aby znów ujrzeć w oczach
dziewczyny ten szczególny płomień. Przyglądał się teraz, jak pochylona
łatała ubranie z przytułku. Twarz częściowo ginęła za zasłoną błyszczących
ciemnych włosów.
- Kamilo...
Wyjął materiał z jej rąk i przyciągnął ku sobie. Chciała coś powiedzieć,
ale on zamknął usta kolejnymi pocałunkami. Wyciągnął się na podłodze,
przyciągając ją do siebie. Leżała w jego ramionach, opierając mu ręce na
piersi, tak że czuła wibrowanie głosu, gdy mówił.
- Odkąd opuściłem dom, nie pielęgnuję żadnych stałych tradycji. Ale
dawniej rano odbywało się otwieranie prezentów, a wieczorem jedliśmy
duży obiad. Gdy opuściłem dom, spędzam święta z przyjaciółmi w różnych
miejscach. Całkiem niezły sposób - dodał, zastanawiając się nad swoim
życiem. W ciągu ostatnich paru dni zdarzyło mu się to nie po raz pierwszy.
RS
63
Im dłużej przebywał z Kamilą, tym więcej o niej wiedział. Zazdrościł jej
wewnętrznego spokoju. Jego własne życie wydawało mu się puste i
pozbawione większego sensu. Wciąż był w podróży. Niecierpliwił się, nie
mając zajęcia. A teraz czuł, że mógłby zamknąć się z nią w domu, wyrzucić
klucz i to byłoby największe szczęście. Przyszłość niosła tylko jedno
pragnienie: chciał być z Kamilą.
Leżeli na podłodze koło kominka, czując przyjemne ciepło ognia. Kamila
wtuliła głowę w zagłębienie ramienia Kena.
- A więc, co chciałbyś robić w świąteczny poranek? W przytułku
musimy się zjawić dopiero o jedenastej.
Myślami był gdzie indziej.
- Kamila, pamiętasz zdjęcie Sheryl w gazecie?
- Tak - odpowiedziała, natychmiast wracając do rzeczywistości.
- Ona już nie jest ważna. Zresztą nigdy nie była. Nikt nie znaczy dla
mnie tyle, co ty. Kocham...
Przekręciła się, kładąc mu dłoń na ustach i nie pozwalając skończyć.
- Nic nie mów. Nie wiesz, co będziesz czuł, gdy wrócisz do swego życia.
Nie musisz mówić, że mnie kochasz. Jestem szczęśliwa, Ken.
- Cholera, nie każ mi się pakować. Zaśmiała się.
- Nie wyrzucę cię tak po prostu. Zresztą może cię zaaresztują.
Uśmiechnął się szeroko i odsunął z jej twarzy włosy.
- Więc jak mówiłem...
- Ani słowa na ten temat - powiedziała stanowczo.
- Stajesz siÄ™ apodyktyczna.
Ken osunął rękę na brzuch, potem na biodra dziewczyny. Oddychała
głęboko, błądząc palcami po jego owłosionej piersi. Wszystkie słowne
przetargi skończyły się. Znów się kochali.
Poruszyła się pierwsza i potrząsnęła go za ramię.
- Ken, spóznimy się.
Mruknął i wyciągnął ku niej rękę, ale tym razem zrobiła unik.
- Jest rzeczywiście pózno. Idę wziąć prysznic i się ubrać, a ty się obudz.
Błądził spojrzeniem po jej pełnych piersiach, potem opuścił wzrok niżej.
Nie chciał nikogo innego. Już nigdy.
- Nie słyszę cię, Kamilo - powiedział ochryple. - Chodz bliżej.
- Wiesz, że nie mogę. - Odwróciła się i wyszła, ale on zdążył uchwycić
spojrzenie, które mówiło o tych samych pragnieniach co jego.
Był gotów kilka minut przed nią. Spacerował po kuchni ze szklanką
wody w ręku. Miał na sobie nowe dżinsy i szary sweter.
RS
64
W chwili gdy wkładała buty, zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę i
rozpoznała głos Jesse'a Early'ego. Ken równocześnie odebrał w kuchni,
Kamila odłożyła więc słuchawkę. Zaczęła szukać szalika i robionych na
drutach rękawiczek. Zatrzymała się naprzeciw lustra, zastanawiając się nad
zmianami, które w sobie spostrzegła.
Ku zadowoleniu Kena kilka osób w przytułku nie poznało jej, gdy po raz
pierwszy przyszła z rozpuszczonymi włosami. Czuła, że od wczoraj
wygląda inaczej. Zawdzięcza to miłości i szczęściu.
Pochyliła się do przodu i szepnęła:
- Drogi Kenie Holloway, kocham pana.
Nucąc skierowała się w stronę drzwi. Nagle uświadomiła sobie, że
patrząc w lustro, nie zwróciła uwagi na blizny.
- Kamila! - krzyknął Ken i serce jej zamarło. Przerażona tym, co mogło
się stać, bez tchu pobiegła do kuchni.
RS
65
ROZDZIAA ÓSMY
Chwycił ją i ze śmiechem okręcił w kółko.
- Chyba sprawa przybiera pomyślny obrót. To był Jesse. Podobno bardzo
pomogło nazwisko, które mu dałem.
- Zwietnie, a ja myślałam, ze wydarzyło się coś złego! Ken posadził ją na
krześle.
- Powiedział, że nie ma jeszcze żadnych konkretnych dowodów, ale
wszystko przemawia za tym facetem. Pytał, czy zadzwonić na policję z
anonimową wiadomością, tak żeby zaczęli badać sprawę własnymi
środkami.
- Ken, to wspaniale! - Przytuliła się do niego. Czuła łzy pod powiekami.
- Och, czy mnie oczy nie mylÄ…?
Odsunął ją od siebie, a ona śmiała się, próbując szybko otrzeć łzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates