[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jedynie na siebie patrzeć albo choć przebywać w tym samym pokoju. Tak, to wystarczało do szczęścia. Aleksiej uwielbiał spędzać wieczory przy płonącym kominku: czytał książkę albo pracował przy komputerze nad materiałami szkoleniowymi dla nowej firmy, Liliana zaś stukała pracowicie w klawisze nowego laptopa, pisząc opowiadania, a może i powieść. Takie godziny, ciche, ciepłe i wspólne, były bezcenne i dla niego, i dla niej. Gdy Liliana odpoczęła po ucieczce zakończonej szpitalem i nabrała sił, zaczęli wędrować po lesie, wzdłuż strumieni, ścieżkami albo po prostu na przełaj. Na początku Aleksiej był jej przewodnikiem, po paru dniach poznała otoczenie na tyle, by wyruszać sama. Musiała się usamodzielnić, bo czuła, że rozstanie wisi w powietrzu. On o tym nie wspominał, ona nie pytała. Z wyrazu twarzy ukochanego mężczyzny, z pełnego żalu spojrzenia, jakim patrzył w dal, gdy siedzieli na ganku zamyśleni i cisi, domyślała się, że będzie musiał odejść. Ale wróci. Tego była pewna. Na razie zaczął znikać na długie godziny w lesie. Muszę trochę potrenować wyjaśnił pewnego ranka, przebrany w cienki dres, mimo że za oknem panowała typowa dla przełomu lutego i marca pogoda: było zimno, wietrznie i deszczowo. Ty nie wychodz. Mogłabyś się przeziębić. Ty przeziębisz się na pewno! zaprotestowała, biorąc w dwa palce rękaw dresu. Zaśmiał się. Niedługo się rozgrzeję. I rzeczywiście, na obiad wrócił zlany potem. Gdy wszedł do łazienki, by przebrać się w suche ubranie, Liliana nieśmiało wsunęła się za nim. Na chwilę zaparło jej dech w piersiach jak zawsze, gdy widziała jego wspaniale umięśnione ciało, szczupłe i gibkie jak u pantery, bez grama zbędnego tłuszczu. W podbrzuszu czuła narastające gorąco, czego Aleksiej był doskonale świadom. Odwrócił się, nadal nagi, przylgnął do niej tak, że nawet przez spodnie i bluzę czuła ciepło jego skóry i zaczął całować, aż nogi się pod nią ugięły. Poczekaj, poczekaj! zaszeptała. Ujął twarz Liliany w dłonie i zajrzał głęboko w oczy, wyczytując w nich pytanie i niepokój. Za dwa tygodnie wyjeżdżam na kontrakt zaczął, nim zdobyła się na prośbę o wyjaśnienie. Muszę trochę poćwiczyć, będę więc znikał przedpołudniami. Nie będziesz miała mi tego za złe, prawda, Lilou? Dokąd wyjeżdżasz? odpowiedziała pytaniem na pytanie. Przez chwilę zastanawiał się, jak najdelikatniej przekazać jej tę wiadomość. Pracuję w znanej agencji ochrony. Eskortuję konwoje z pomocą humanitarną& Dokąd, Aleksiej? powtórzyła, czując, że nie chce tego wiedzieć. Do Iraku. Padło to słowo. Nazwa miejsca, które było obecnie piekłem na ziemi. Gdzie trwała krwawa, bezpardonowa wojna. Aleksiej odetchnął, bo tajemnica zaczęła mu ciążyć. Nie chciał niczego przed Lilianą zatajać, ale wolał nie ranić jej perspektywą rozstania. Na jak długo? pytała dalej martwym głosem. Na dwa miesiące. Nawet nie spostrzeżesz, że mnie nie ma, jak już będę z powrotem. Spostrzegę. Objął ją i przytulił mocno. Wybacz, Lilou, nie chcę cię zostawiać, ale muszę wywiązać się z umowy, po prostu muszę. Wiesz, że dotrzymuję słowa. Mnie też dałeś słowo, że mnie nie zostawisz. Nie zostawiam cię! Wyjeżdżam do pracy i wrócę, jak tylko ją zakończę! To nie jest byle praca. Tam trwa wojna. Jedziemy pod flagą Czerwonego Krzyża. Nie będziemy angażować się w konflikt. Nic nam nie zagraża. Pojadę więc z tobą. Jego reakcja była natychmiastowa: Nigdzie nie pojedziesz warknął tonem, jakim nigdy się do niej nie zwracał. Liliana otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, a potem odpowiedziała z łagodnym uśmiechem: Ależ kochanie, to misja Czerwonego Krzyża& Nic nam nie zagrozi& Chwycił ją za ramiona. Nadal był nagi, ale teraz ta nagość zamiast pożądania budziła respekt. Lilith, zostaniesz tutaj i będziesz na mnie czekała. Kocham cię i chcę być& Jeżeli mnie kochasz, tak właśnie udowodnisz swoją miłość. Zostaniesz, bym nie musiał umierać ze strachu o ciebie. Dobrze, Lilou? Znów w jego głosie brzmiała czułość. Kiwnęła nieprzekonana głową. Może tak byłoby łatwiej? szepnęła do siebie. Umrzeć gdzieś tam, na wojnie, szybko, od kuli, zamiast dogorywać miesiącami, zżerana przez raka? Póki życia, póty nadziei powiedział cicho, zamykając ją w ramionach. Pokręciła nieprzekonana głową i pozwoliła się ukochać& Tygodnie do wyjazdu Aleksieja zmieniły się w dni, a te nagle w godziny. Nadszedł ranek, śnieżny i słoneczny, gdy mężczyzna musiał spakować parę osobistych drobiazgów resztę wyposażenia, od szczoteczki do zębów, po mundur i buty dostanie na miejscu, w ośrodku szkoleniowym Blackwater, już w Iraku wsiąść do pekaesu, który zawiezie go na lotnisko, ale przedtem pożegnać się z Lilianą. Odwieziesz mnie tylko na przystanek, dobrze? Nie chcę widzieć, jak płaczesz. Przez dwa miesiące będę miał przed oczami twoją uśmiechniętą buzię, żadnych łez. Jego ton był proszący, łagodny, ale Liliana wiedziała, że wewnątrz Aleksiej zmaga się z rozpaczą. Tak samo nie chciał opuszczać Nadziei i
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|