WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

robi krok naprzód w dobrym kierunku.
Chwilę trwało, zanim się pozbierał na tyle, by powiedzieć:
- Anna już nie mieszka w Anglii. Poznała kogoś i chyba za niego wyszła.
MieszkajÄ… w Stanach, zdaje siÄ™ w Michigan.
- A dzieci? - spytała Beth.
- SÄ… z matkÄ….
Zacisnął wargi i przez moment Beth zrobiło się go żal. Travis miał rację.
Keith skończy jako smutny, samotny człowiek.
101
S
R
O mały włos nie powiedziała, że cieszy się szczęściem Anny, ale w porę
się powstrzymała.
Nie chciała sprawiać wrażenia tryumfującej. Upiła łyk kawy i zapytała go
o pracÄ™.
Podtrzymywała rozmowę przez tyle czasu, ile potrzebowała, żeby
dokończyć kawę. Ciasto, które dla niej zamówił, zostawiła nietknięte.
Potem wstała i, nie podając mu ręki, powiedziała:
- %7łegnaj, Keith. Wyjeżdżam, więc się już na pewno nie zobaczymy. Mam
nadzieję, że kiedyś znajdziesz to, czego szukasz.
Był tak zaskoczony, że przez chwilę siedział nieruchomo.
- Chyba jeszcze nie wychodzisz? - wymamrotał w końcu. - Myślałem...
właściwie po co do mnie zadzwoniłaś?
Beth uśmiechnęła się.
- %7łeby zamknąć rozdział mojego życia i wejść w nowy bez obciążeń.
Znasz moje zasady, wszystko albo nic. Nie potrafię funkcjonować inaczej.
- Kto to jest?
- Nie znasz go. - Uśmiechnęła się szeroko. - %7łegnaj.
Wyszła z baru na rozświetloną słońcem ulicę, a ciężar, który spoczywał
na jej barkach od osiemnastu miesięcy, zniknął. Była w euforii. Uśmiechała się
jak kot z Cheshire, bo przechodnie patrzyli na nią dziwnie, chociaż jedna czy
dwie osoby odpowiedziały uśmiechem.
Ależ byłam głupia, myślała, że nie przecięłam wcześniej ostatnich
więzów łączących mnie z Keithem.
Omal nie pozwoliła, by ten słaby, pełen wad mężczyzna, zrujnował jej
resztę życia. Travis pod każdym względem zasługiwał na zaufanie.
102
S
R
Pozbawiony sumienia cwaniak zawsze ma pewnÄ… przewagÄ™ nad
uczciwymi ludzmi, czy to nie Travis tak powiedział? Ale taka przewaga nie
trwa długo - tylko dopóki nie wyjdą na jaw kłamstwa.
Keith kiepsko się prezentował. Wkrótce jego największy atut - chłopięcy
urok, będzie należał do przeszłości.
Travis z wiekiem na pewno jeszcze zyska na atrakcyjności.
Zatrzymała przejeżdżającą taksówkę i wygodnie oparła się na siedzeniu.
Travis powiedział jej, że jest miłością jego życia, że nikogo innego nie kochał i
ją chce poślubić. A ona odrzuciła to uczucie.
Czy jej wybaczy? Zadrżała pomimo upału. Nie mogłaby bez niego żyć.
Jak teraz postąpić?
103
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Przed wieczorem doskonale wiedziała, co zrobi. Powiedziała Keithowi,
że musi mieć wszystko albo nic, i to była prawda. Popełniła błąd, odmawiając
Travisowi; mógł to naprawić tylko natychmiastowy akt skruchy.
Następnego rana punktualnie o dziewiątej zadzwoniła do Johna Turnera.
- John? Tu Beth. Czy wynająłeś już ponownie domek?
- Nie, skąd. Zapłaciłaś z góry za sześć miesięcy, więc właściciel jest na
razie usatysfakcjonowany. Dlaczego pytasz?
- Wracam. - W milczeniu czekała na jego reakcję.
- Słusznie. Na jak długo? - ostrożnie zapytał.
Zapewne uważał ją za wariatkę. Kilka dni wcześniej przysięgała, że mogą
szukać nowego najemcy.
- Do końca umowy i jeszcze następne sześć miesięcy, jeżeli to możliwe.
Wyprowadzam się z Londynu. Będę szukać pracy w waszej okolicy.
- Rozumiem. Myślałem... - urwał gwałtownie. - Czy Travis wie? - zapytał
po chwili niezręcznego milczenia.
Najwyrazniej poczta pantoflowa Shropshire działała. John wiedział, że
doszło między nimi do nieporozumienia.
- Wkrótce się dowie. - Miała nadzieję, że nie będzie drążył tematu.
- To dobrze. - Zamilkł na chwilę. - Travis to dobry człowiek. Nie
chciałbym, żeby cierpiał.
- Ja też nie, John - odpowiedziała.
Następny telefon wykonała do firmy, dla której pracowała. Starszy
wspólnik okazał się bardzo wyrozumiały, przyjął do wiadomości rezygnację i
obiecał doskonałe referencje. Beth podziękowała i rozstali się w przyjazni.
104
S
R
Pomyślała, że sprzedaż mieszkania zapewni jej niezależność finansową,
nawet jeżeli od razu nie znajdzie pracy. Zresztą była gotowa pracować
gdziekolwiek, w sklepie czy pubie, dopóki nie znajdzie zatrudnienia w
zawodzie.
Po południu zleciła sprzedaż mieszkania, a potem zadzwoniła do siostry i
wyjaśniła sytuację. Catherine zaoferowała się przechować jej rzeczy.
Tak więc machina została puszczona w ruch. Beth usiadła przy oknie i
popatrzyła na londyńskie dachy. Spakowała już walizki, bo John obiecał
jeszcze tego wieczoru zostawić klucze od domku pod donicą.
Ostatni raz rozejrzała się po mieszkaniu. Harvey najwyrazniej coś
wyczuwał i nie odstępował Beth na krok.
- Zostało coś jeszcze - powiedziała do niego. - To najważniejsze.
Skrzyżuj za mnie pazury, Harvey.
Z mocno bijącym sercem wybrała numer komórki Travisa. Każdy sygnał
trwał nieskończenie długo, w końcu usłyszała jego głos nagrany na sekretarce
i, ku swojemu zdumieniu, wybuchnęła płaczem.
Spróbowała ponownie i tym razem zostawiła wiadomość.
- Travis? Mówi Beth. Muszę z tobą porozmawiać. Przepraszam cię z
całego serca. Byłam ostatnią idiotką. Miałeś rację, ludzie przechodzą dużo
gorsze rzeczy, a ja się beznadziejnie rozczulałam nad sobą. Czy kiedykolwiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates