[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było bez wątpienia nasze ostatnie zaopatrzenie. Generał zarzuca na ramię pistolet maszynowy i wstaje z zaciśniętymi pięściami. - Grupa bojowa, marsz! I marsz trwa nadal. Mróz kąsa nam twarze i przenika do szpiku kości. Napływają czarne chmury, grozne, wiatr się podnosi. Nadlatuje ze wschodu jakby chciał wypędzić nas ze stepów Rosji, gdzie nie mamy nic do roboty. To wiatr, który tnie ciało jak nóż i powoduje, że ziemia staje się twarda jak kamień. Nagle pojawia się kolumna zaopatrzeniowa, wozy zaprzęgnięte w konie, żołnierze taborowi rzucają sie na ziemię albo zajmują pozycję w rowie. Nasz czołg zakręca i chowa się za śnieżnym murem; jeśli zostanie odkryty, będziemy mieli na karku pułk pancerny. - Stój! - krzyczą Rosjanie. - lii siuda! Nabrawszy odwagi biorą bagnet na broń, to spotkanie z nieprzyjacielem jest oczywiście wielką okazją! Nie co dzień taboryta może odgrywać bohatera! Z linii strzelców wychodzi wielki oficer i idzie w naszą stronę z wycelowanym rewolwerem. - Ruki w wierch! Ruki w wierch! - Niech cię diabli wezmą - warczy Mały podnosząc broń. Rosjanin pada, a jego ludzie zatrzymują się jak skamieniali. Wyskakujemy z zaspy, a nasz karabin maszynowy trzeszczy. Rosjanie wycofują sie biegiem na drogę, ale wielu pozostaje rozciągniętych, małe, umundurowane pagórki na śniegu. Porta stoi za czołgiem, uzbrojony w karabin z lunetką, którym posługuje sie jak as, karabin z pociskami eksplodującymi. Jeden pocisk trafia w ramię i ręka zostaje oderwana. Stalin nie troszczy się o konwencje międzynarodowe. Komisarz z knutem w ręku odsyła ludzi do ata ku, a strach przed komisarzem jest większy, niż ten przed nami. - Osłaniaj mnie! - krzyczy wstając z miejsca pio nier z miotaczem ognia. Długi, straszliwy płomień rzuca się na Rosjan. Pionier śmieje się okrutnie i pompuje nowy ładunek nafty do rezerwuaru. Nikt nie lubi pionierów od miotaczy ognia, katów wojny. Ale gdy coś zle idzie, lepiej ich mieć przy sobie. Nawet w garnizonie nigdy nie chodzimy do ich kwater. Oni wszyscy są zawodowcami i nigdy nie widziałem, by pionier od miotaczy ognia uśmieli A chał się, ani nie widziałem, by jakaś dziewczyna z nimi tańczyła. Czarne naramienniki z wyhaftowanym, żółtym płomieniem wszystkich przerażają- Pionier salutuje mi dwoma palcami przyłożonymi do czapki i biegnie gdzie indziej, by zmieniać w węgiel inne ofiary. Nagle natarcie zatrzymuje się, nad śniegiem zapada cisza, na drodze konie drepczą w śniegu, ciemność powoli ogarnia kraj nad Donem. Generał Augsberg rzuca się wyczerpany obok nas, jego zmarznięte wargi krwawią. - O godzinie 23.00 zmykamy. Kierunek zachód. Zbiórka nad Czyrem, to tylko 60 kilometrów. - Tylko - mówię do siebie. - Czemu nie Nowy Jork? Nigdy tam nie dotrzemy. Nowy atak, rosyjski komisarz wyje z wściekłości. Mój elkaem trzeszczy i przeklinam sam siebie, że wyrzuciłem trójnóg, bo tę broń trudno trzymać. Rozzłoszczony Mały mi ją wyrywa, ciągle strzelam za blisko. Owija sobie rzemień na szyi i nie przejmując się ostrzałem nieprzyjacielskim wstaje, strzelając z biodra. Wrzeszczy pijany zabijaniem. Taśma kończy się. - Amunicja, kretynie! Staczam się w śnieg, chwytam skrzynkę i zdjęty paniką niezdarnie ładuję karabin maszynowy. Mały odpycha mnie brutalnie, on nie zna strachu. Jest za głupi na to. Natarcie zwalnia, Rosjanie okopują się i dwóch bliżej nie znanych piechurów, ciągnąc karabin maszynowy, zajmuje pozycję obok nas. Są to starzy, doświadczeni żołnierze, byli pod Moskwą. Z dala słychać krzyki: - Sanitariusz! Sanitariusz! Lekarz pospiesznie przybywa, z wielkim workiem opatrunków na plecach. Wszędzie te żałosne krzyki i nikt nie może nikomu pomóc. Ranni rosyjscy wykrwawiają się sami na stepie aż do śmierci. %7łołnierz piechoty morskiej został draśnięty w rękę, więc wsadzamy mu w ranę całą paczkę gazy, co oczywiście wywołuje jego skargi. Ale Legionista patrzy na mnie: wokół rany ciało już sfioletowiało. Czy trzeba będzie amputować? - Masz szczęście, że to nie był pocisk smugowy, a tylko przestarzała kulka - mówi pocieszająco Por ta. - Gdyby nie to, oderwałoby ci rękę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|