[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak nieŜywa i ani jednego słowa wyjaśnienia! Matka niemal zaczęła krzyczeć. - Powiedziałeś jej, jak bardzo martwiliśmy się? Powiedziałeś? Gabi osunęła się na łóŜko i z trudem podciągnęła obolałe nogi, najpierw prawą, potem lewą. Między nimi gorzał piekielny ogień. Tatko wyprosił mamę z pokoju. - Daj juŜ dziecku spokój. Nie czuje się najlepiej. Gorączka nerwowa czy coś w tym rodzaju. Jutro rano ma przyjść doktor Rehbein. - Jest brudna jak święta ziemia - oburzyła się kobieta. - PrzecieŜ nie pójdzie w takim stanie do łóŜka. Tatko przykrył Gabi pledem. - Przez jedną noc nic jej nie będzie. Rano się umyje, zanim przyjdzie lekarz. Miała wraŜenie, Ŝe wiruje na łóŜku jak bąk. Jak kolorowy bączek, pomalowany w czerwone, Ŝółte i zielone koła, które w szalonym pędzie zlewały się ze sobą. Po wojnie miała taką zabawkę. Achim pokazał jej, jak naleŜy biczykiem wprowadzać ją w ruch wirowy; wtedy bączek kręcił się i kręcił, tańcując na swoim ostrym koniuszku, aŜ w końcu wszystkie kolorowe linie stopiły się w jedną. Teraz ona była takim bąkiem. Wirowała, tańczyła na swoim szpicu, a czerwone, Ŝółte i zielone obręcze zacieśniały się wokół niej, coraz bardziej i bardziej, oplatając ją kokonem. Tatko zgasił światło. - Dobranoc, słonko. 9 To wszystko wcale nie było takie złe. Gabi kręciła głową, dziwiąc się własnej głupocie. Tak juŜ jest, kaŜdy to robi, dlaczego więc nie miałaby pójść z tatkiem na ugodę? Kochał ją, wciąŜ to powtarzał, kochał i poŜądał bardziej niŜ kogokolwiek innego na świecie. A jeŜeli męŜczyzna kocha, idzie za tym juŜ cała reszta. CzyŜby tak ją to przeraŜało? Jeśli zamykała oczy i myślała o czymś przyjemnym, wtedy szybko było po wszystkim. WyobraŜała sobie spacer nadmorską plaŜą i piasek klejący się między palcami niczym ruchliwe, maleńkie Ŝyjątka. Wiatr zwiewał delikatnie włosy z jej twarzy, a na języku czuła smak morskiego powietrza. Trzeba było tylko bardzo mocno o tym myśleć, wtedy ból znikał. I tatko był zadowolony. A kiedy był zadowolony, wesoło Ŝartował sobie z mamusią, cierpliwie znosił kaprysy Marka i brał go na kolana, a wieczorem nie wychodził na piwo albo wódkę do baru na rogu ulicy. Mamusia od czasu do czasu nawet sobie podśpiewywała, a zmarszczka pomiędzy jej brwiami znikła bez śladu. Dwa razy w tygodniu, tak tatko uzgodnił z Gabi. W piątek po południu, kiedy jego Ŝona szła na zakupy, i w poniedziałek wieczorem. Mamusia juŜ od dłuŜszego czasu marzyła o brydŜu. Najpierw tatko sprzeciwiał się temu, ale potem zmienił zdanie. - Naturalnie, Hetty, moŜesz spokojnie iść! Razem z Gabi popilnujemy Marka. ZasłuŜyłaś sobie na jakąś rozrywkę. Nie sądzisz, słonko? Gabi, nawijając na palec loka, skinęła głową. - Tak, mamusiu, idź. Dwa razy w tygodniu było to do zniesienia. Przez resztę czasu miała spokój. - Nie mogę skoncentrować się na lekcjach - stwierdziła z wyrzutem w głosie. - Ani spokojnie popracować, jeŜeli codziennie mnie napastujesz. MęŜczyzna wybuchnął śmiechem. - Oczywiście, mój aniołku, przecieŜ rozumiem. To
wszystko jest dla ciebie takie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|