WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przed drzwiami.
Cassie, wciągając choinkę do środka, w przelocie pocałowała
go w usta.
- Zobaczysz, jak będzie pięknie wyglądała. Na pewno nie
będziesz żałował! Musimy tylko kupić mnóstwo bombek i ozdób.
- Ale już chyba nie dzisiaj? - Pochwyciła przerażone
spojrzenie Charliego.
- Zgoda. Jutro. - odpowiedziała ze śmiechem.
Mozolnie taszczyli drzewko przez przedpokój.
- Więc gdzie chcesz postawić tego drapaka? - wysapał.
Cassie rozejrzała się po pokoju i pokazała miejsce przed
oknem loggii.
- Myślę, że tu będzie najlepiej.
- Już się robi, szefowo.
Pociągnął choinkę w kąt pokoju, a tymczasem Cassie podeszła
do stolika z telefonem.
- Odsłuchiwałeś sekretarkę?
Charlie, szamoczÄ…c siÄ™ z choinkÄ…, mruknÄ…Å‚ coÅ› niewyraznie,
więc wcisnęła przycisk.
- Jak się masz stary! Pozdrowienia ze słonecznej Kalifornii.
Tu jest dziś dwadzieścia sześć stopni...
Charlie zostawił choinkę, skoczył jak tygrys w kierunku
telefonu i wyłączył urządzenie. Zobaczył zdziwione spojrzenie
Cassie.
- Słuchaj, czy mogłabyś mi trochę pomóc? - krzyknął,
starając się odwrócić jej uwagę - Cały czas tylko ja zajmuję
się tą choinką! Jak mi nie pomożesz, to będę pierwszą ofiara
świąt Bożego Narodzenia w tym mieście.
- Co się stało Charlie? - Cassie stała stropiona. Nie mogła
nie zauważyć jego zdenerwowania, mimo że starał się je ukryć
przed nią - Kto to był?
- Nikt. Przyjaciel - wzruszył ramionami - To jak, pomożesz mi?
Po jego oczach widziała, że coś się stało. Ale co? Podeszła
do niego i zwichrzyła mu włosy, a potem pogłaskała go. Nawet
jeśli jej teraz nie powie, prędzej czy pózniej to z niego
wyciągnie. Już ona znajdzie sposób... Ale jej natura podpowiadała,
że najlepiej kuć żelazo póki gorące.
- Co siÄ™ dzieje, Charlie?
- Nic. To po prostu mój przyjaciel z dawnych czasów.
Mieszka teraz w Kalifornii. Założył tam własną agencję i namawia
mnie, żebym został jego wspólnikiem - Rzucił szybkie
spojrzenie, starając się wysondować jej reakcję.
- Oczywiście, powiedziałem nie - dodał - I tyle. To cała
historia. No to jak? Ustawimy choinkÄ™?
Cassie jednak to nie wystarczyło.
- Dlaczego ni nie wspomniałeś?
- Bo nie było o czym.
- Więc dlaczego znowu dzwoni? - spytała rezolutnie.
- Skąd mogę wiedzieć? Zawsze był uparty - wzruszył ramionami.
- Może dlatego, że wcale nie powiedziałeś mu nie.
Nie chciaÅ‚ kÅ‚amać. Jeden rzut oka wystarczyÅ‚ jej, by wie¬dziaÅ‚a, że ma racjÄ™. A tym razem
bardzo nie chciała mieć racji. Westchnęła głęboko i ze smutkiem pokiwała głową.
- Może naprawdę chcesz jechać do Kalifornii? Może masz
mnie już dosyć i szukasz sposobu, żeby jakoś z tego wybrnąć?
- Nie! - Charlie niemal krzyknÄ…Å‚. - To nie tak.
Zdenerwowany zaczÄ…Å‚ przemierzać pokój tam i z po¬
wrotem.
- To prawda: nie odmówiłem w sposób zdecydowany. Ale też nie powiedziałem mu tak.
Obiecałem oddzwonić i nie zrobiłem tego. Ktoś inny dawno by się zniechęcił. Ale - już
mówiłem - Rick to uparty facet. A poza tym, zadzwonił aku-rat wtedy, kiedy się
pokłóciliśmy.
- Tak? I co z tego? Czy to znaczy, że gdy następnym razem się pokłócimy, dostanę od
ciebie kartkÄ™ z Acapulco?
Charliem aż zatrzęsło.
- Przecież nigdzie jeszcze nie wyjechałem. I wcale nie
zamierzam. Zresztą, pytałem go też o pracę dla ciebie.
To wcale nie było dla niej tłumaczenie.
- A nie przyszło ci do głowy, że powinieneś był zapytać przede wszystkim mnie?
Postanowiłeś zdecydować za nas oboje?
- To wcale nie tak - skrzywił się. - No dobrze. Przyznaję: popełniłem błąd. Przepraszam.
Ale nie przesadzaj i nie rób z tego Bóg wie czego!
Dla niej nie była to wcale błaha sprawa. To klasyczny styl Charliego. Najpierw zrobi
gÅ‚upstwo, a potem rozpa¬czliwie siÄ™ wycofuje, starajÄ…c siÄ™ wykrÄ™cić kota ogonem. Mo-
że to Fran miała rację. W pewnym wieku ludzie już się nie zmieniają. Tak naprawdę
przecież ona także się nie zmieniła. Gdziekolwiek się znajdzie, zawsze pozostanie naiwną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates