[ Pobierz całość w formacie PDF ]
R L T - Jestem pewna, że palazzo tylko skorzysta na wprowadzonych przez panią zmia- nach - odrzekła z przekonaniem kobieta. Savannah zasiadła na tarasie przy stole udekorowanym świeżymi kwiatami. W cią- gu minionych kilku godzin jej świat uległ cudownej przemianie. Z sercem przepełnio- nym radością czekała na Ethana, rozglądając się po przepięknej okolicy. Wokoło rozcią- gał się szmaragdowozielony park, w oddali srebrzyście migotało w słońcu jezioro, a sam pałac z drewnianymi okiennicami i ścianami porośniętymi pnączami winorośli wyglądał nadzwyczaj romantycznie. Znów spojrzała na kwiaty w wazonie. Zerwała je sama jako miłosny dar dla Etha- na. Nagle drgnęła usłyszawszy jego głos: - Cieszę się, że czujesz się tu jak u siebie w domu. Chciałbym, abyś podczas swego krótkiego pobytu jak najmilej spędziła czas. Zbladła. A więc ubiegła noc nic dla niego nie znaczyła, pomyślała z rozpaczą. Nic dziwnego. Ethan to bogaty światowiec, a ona jest tylko głupią wiejską dziewczyną z prowincji, której nigdy nie powinna była opuszczać. Audziła się, widząc w nim czułego kochanka, podczas gdy w rzeczywistości jest twardym i nieugiętym obcym człowiekiem, który patrzy na nią teraz tak obojętnie, jakby ledwie ją sobie przypominał. - Czekałam na ciebie ze śniadaniem - wyjąkała. - Niepotrzebnie - rzucił niecierpliwie, nawet nie siadając. - Czy coś się stało? - Muszę z tobą pomówić - oświadczył sztywnym oficjalnym tonem, niewskazują- cym na to, że ogóle pamięta ich miłosną noc. - Czy chodzi o moich rodziców? - spytała zaniepokojona. - Nie, u nich wszystko w porządku - odparł, i jednak usiadł. - Nalać ci herbaty? - Nie, dziękuję - odparł. Nawet nie zauważył kwiatów na stole. - Paparazzi są już u bram. - Tutaj? - spytała oszołomiona i poczuła wyrzuty sumienia, że przez nią naruszono spokój Ethana. R L T - Nie wpadaj w panikę - rzekł, błędnie interpretując jej minę. - Martwię się o ciebie - wyznała, lecz on jej nie słuchał. - Poradzę sobie z nimi - zapewnił. Nic dziwnego, że zachowywał się wobec niej tak chłodno, pomyślała Savannah. Widocznie po namyśle uznał, że jest dla niego jedynie ciężarem. Cenił sobie swoją pry- watność i samotność i niewątpliwie pragnął jak najszybciej się jej pozbyć. - Przepraszam cię - powiedziała. - Nie potrafię nawet wyrazić, jak bardzo jest mi przykro. - Nie masz mnie za co przepraszać. Nie zrobiłaś niczego złego. Z wyjątkiem tego, że się w tobie zakochałam, pomyślała z goryczą. Wiedziała, iż Ethan uczyni wszystko, by ją ochronić, lecz jego troskliwość nie wynikała z miłości, tyl- ko z poczucia obowiązku. Zdawała sobie sprawę, że powinna się tym zadowolić - a jednak nie potrafiła. - Jak mogę ci pomóc? - zapytała. - Po prostu trzymaj się na uboczu. A więc oczekuje od niej jedynie tego, by pozostała bierna i nie rzucała się w oczy. Zatęskniła nagle za farmą. Tam przynajmniej Ethan mógłby poznać ją taką, jaka jest na- prawdę - energiczna i zaradna. Lecz wyglądało na to, że nigdy do tego nie dojdzie. - Jedyny kłopot w tym - dodał, pocierając nieogolony policzek - że będziesz musia- ła zostać tu trochę dłużej. A więc wszystko jasne. Ethan nigdy nie miał wobec niej żadnych poważnych pla- nów. To cena, jaką zapłaciła za to, że wdała się w miłosną grę, nie posiadając niezbędne- go doświadczenia. - Ale nie chcę jedynie siedzieć bezczynnie - zaprotestowała. - Najlepsze, co możesz zrobić, to nie przeszkadzać mi - rzekł stanowczo. W głębi duszy musiała przyznać mu rację. Wiedziała, że Ethan sprawnie poradzi sobie z reporterami - a potem będzie musiała stąd wyjechać. Ethan Alexis wrócił do gabinetu i niezwłocznie skontaktował się ze swoim zespo- łem prawników. Polecił, by uzyskali nakaz sądowy, chroniący Savannah przed natręc- twem dziennikarzy, gdy ona opuści posiadłość. Powinna wyjechać jak najszybciej, gdyż R L T opanowała jego myśli i nawet teraz już za nią tęsknił. Zauważył też wszystkie korzystne zmiany i ożywienie, jakie wprowadziła w palazzo. Musiał położyć temu wszystkiemu kres. Savannah stanowiła zagrożenie dla jego od dawna ustalonego trybu życia. Oczarowała go swą niewinną naiwnością, a potem sprawiła, że dostrzegł rzeczy, na które wcześniej nie zwracał uwagi - pałacowe freski, rzezby i malowidła - i zaczął doceniać ich piękno oraz zaklęte w nich uczucia. Na szczę- ście w porę dostrzegł niebezpieczeństwo i porzucił mrzonki o pokochaniu tej dziewczy- ny. Zakończył rozmowę z adwokatem i odetchnął z ulgą. Znalazł się z powrotem w dobrze sobie znanym świecie pozbawionym emocji i mógł się skoncentrować na faktach. Liczyło się dla niego wyłącznie dobro Savannah. Przez krótki czas uczucie do niej zmą- ciło mu umysł, lecz to już minęło. Tak, minęło... Pozostał mu jednak jej śpiew. Pilotem włączył odtwarzacz. Słuchając cudownego głosu tej dziewczyny, uświadomił sobie ponownie, jak bardzo jest wyjątkowa, i posta- nowił za wszelką cenę ją chronić. Savannah spakowała swoje rzeczy i stanęła przed lustrem, usiłując zrobić sobie makijaż - gdyż zamierzała opuścić pałac z godnością. Jednak szło jej to niesporo. Przed występami na scenie jej wyglądem zajmowali się profesjonaliści, lecz prywatnie rzadko stosowała makijaż.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|