[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zgłoszą się niedługo, i jeśli taki stan napięcia się przeciągnie... Dużo kobiet? zapytał Zellaby. Mniej więcej ile? Nie wiem dokładnie. Ale w przybliżeniu? Jeżeli mamy zająć się tą sprawą, musimy mieć jakieś dane. No więc sześćdziesiąt pięć do siedemdziesięciu. Co? Zellaby spojrzał na niego z niedowierzaniem. Powiedziałem panu, że to okropna sprawa. Ale skąd pan wziął tę liczbę sześćdziesiąt pięć? Ponieważ w miasteczku jest mniej więcej tyle kobiet w wieku rozrodczym. Gdy po dłuższej rozmowie z obu panami, Angela wstrząśnięta i pobladła udała się do swojego pokoju, Willers powiedział: Ogromnie mi przykro, ale prędzej, czy pózniej musiałaby się przecież dowiedzieć. Mam nadzieję, że nie wszyscy przejmą się tak, jak pana małżonka. Zellaby ponuro kiwnął głową. Ona jest naprawdę wspaniała. Jestem ciekaw, jak pan, czy ja znieślibyśmy taki szok? Cholerna sprawa! Z mężatkami to jeszcze pół biedy, ale musimy powiedzieć także coś niezamężnym, inaczej wpadną w chorobę nerwową. Zastanawiam się przez cały wieczór, ile powinno się im powiedzieć. Czy uznać tę sprawę za zagadkę i pozwolić każdej wysnuwać własne wnioski, czy może jest jakieś lepsze wyjście? Do licha, to przecież istotnie jest zagadka! Zagadkowe jest jak to się stało, a nie co się stało, bo co do tego nie może chyba być wątpliwości. Na pewno pan też zdaje sobie sprawę, chyba, że celowo unika pan wyjaśnienia. Proszę mi powiedzieć, co pan o tym myśli rzekł doktor. Może pana linia rozumowania jest odmienna. Jedyny wniosek zaczął Zellaby i nagle urwał, spojrzawszy na fotografię córki. Mój Boże, Ferrelyn także?... wykrzyknął. Powoli odwrócił głowę. Przez chwilę w milczeniu patrzył na deseń dywanu, po czym wstał i z wystudiowanym chłodem naukowca powiedział: Narzucają się trzy, a może nawet cztery możliwości. U stworzeń niższych gatunków można przecież spowodować dzieworództwo, prawda? Tak, ale na pewno nie u ssaków. Zgoda. Istnieje też sztuczne zapłodnienie. Ale nie sądzi pan, że miało to miejsce w tym wypadku? Nie, nie sądzę. Ja też nie. Pozostaje zatem możliwość implantacji, czyli wszczepienia, a to prowadzi do czegoś, co ktoś, chyba Huxley, nazwał xenogenezą. Jest to poczęcie stworzenia bez udziału rodziców; kobieta nie jest jego matką, tylko rodzicielką. Doktor Williams nachmurzył się. Mam nadzieję, że to się u nas nie przytrafiło powiedział. Może pan porzucić tę nadzieję, mój drogi rzekł Zellaby. Jest to jedyne wytłumaczenie, które można przyjąć. Idzmy dalej: czy jest prawdopodobne, aby jedna trzecia kobiet w wybranej na chybił trafił grupie, była jednocześnie w jednakowo zaawansowanej ciąży? No, wie pan... zaczął z wahaniem doktor. Zatem, jeśli podana przez pana liczba brzemiennych jest realna, stajemy wobec sytuacji zupełnie nieprawdopodobnej statystycznie. Ergo czy nam się podoba czy nie, musimy przyjąć czwartą i ostatnią możliwość: implantacja zapłodnionych jaj miała miejsce 27 września. Doktor Willers nie zdawał się jeszcze całkowicie przekonany. Zakwestionowałbym słowo ostatnia" rzekł. Może są jeszcze inne ewentualności, o których nie pomyśleliśmy. Ale moją główną troską nie jest mechanizm tego wydarzenia, ale dobro moich obecnych i przyszłych pacjentek. Już niedługo będzie pan miał pełne ręce roboty, bo przecież wszystkie są w tym samym stadium ciąży, będą rodzić w tym samym okresie czasu, pod koniec czerwca lub w pierwszym tygodniu lipca. Teraz postaram się zrobić wszystko, by zmniejszyć ich niepokój, a nie powiększać go. Dlatego nie wolno nam dopuścić do rozgłaszania sugestii implantacji. To może wywołać panikę. Dla dobra moich pacjentek proszę, aby pan przy każdej okazji wykpiwał ostentacyjnie tę hipotezę. Dobrze zgodził się Zellaby po chwili zastanowienia. Trudno odgadnąć, jak by to przyjęły kobiety. Co do mnie, to gdybym miał nawet w najnormalniejszych warunkach wydać na świat nowe życie, byłbym przerażony; gdybym miał powody przypuszczać, że to może być jakaś nieoczekiwana forma życia, chyba bym oszalał. Kobiety są na ogół silniejsze od mężczyzn, ale nie wszystkie, więc najlepiej zaprzeczać istnieniu takiej możliwości. A teraz powiedział po chwili zastanówmy się po jakiej linii ma iść praca mojej żony. Najtrudniejszym problemem będzie rozgłos, a raczej zdławienie rozgłosu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|