[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cofnął głowę i spojrzał na Treya. - Tylko dwóch strażników, muszą być między zmianami. - W takim razie jak... - Trzeba czymś zająć ich uwagę - rzekł Bubel. - Czymś dużym - dodał z uśmiechem na ustach. Wziął głęboki oddech, wstrzymał powietrze i zaczął zmieniać kolor. Mimo że Trey widział to już wcześniej, podczas walki z demonami w pieklisku, teraz znów przyglądał się zafascynowany. Skóra Bubla z matowoszarej zrobiła się różowa, a potem czerwona, lecz podczas gdy poprzednim razem demon wypluł z siebie ognistą kulę wielkości piłki tenisowej, to teraz wciąż wstrzymywał oddech, a jego skóra przyjęła barwę burgunda. Trey poczuł ciepło bijące od niego. Ognisty imp z wybałuszonymi oczami dał znak chłopakowi, żeby się cofnął w dół korytarza po ich lewej stronie i położył na podłodze. Kiedy ten spojrzał po chwili na Bubla, zobaczył, że płonąca kula powiększyła się dwukrotnie, gdy tylko wyszła z ust demona. I wciąż rosła. Nagle uderzyła w podłogę i wybuchła gdzieś w głębi korytarza, a chłopak poczuł falę ciepła w swoim bezpiecznym schronieniu. Chwilę pózniej uniósł nieco głowę i zobaczył strażników biegnących w stronę ognia i wołających o pomoc. - Idziemy - zakomenderował Bubel znużonym głosem. Trey podniósł się szybko i podszedł do przewodnika. Imp wyglądał okropnie, był niemal biały i wykończony. - Taka duża jak ta odbiera mi siły - powiedział, ale odtrącił rękę towarzysza. - Drugą nieprędko będę w stanie z siebie wypluć. Chodzmy. Pobiegli, nie oglądając się na strażników, którzy próbowali ugasić ogień - sądząc z wrzasków i okrzyków, jakie wydawali, mieli pełne ręce roboty. Kolejna Brama Duszków, prowadząca bezpośrednio do Wielkiej Sali, znajdowała się przed nimi i Bubel chwycił Treya za rękę, po czym obaj wskoczyli w ciemne przejście. * Tym razem nie pojawiły się żadne światła. Nie zaatakował ich ani jeden duszek, lecz Trey miał wrażenie, że - tak jak wcześniej - są obserwowani przez złowrogą siłę. Początkowo pozwolił się prowadzić ognistemu impowi, niepewny, w jaki sposób demon wyznacza kierunek w czarnej próżni. Gdy jednak minęło kilkadziesiąt sekund, Trey niespodziewanie się zatrzymał. - Co robisz? - zapytał demon. Chłopak w milczeniu zastanawiał się nad kolejnym ruchem. - Idziemy! - syknął Bubel i położył dłoń na ramieniu Treya. - Skąd wiedziałeś, że Alexa i Philippa są przetrzymywane w lochu? - Co? - Powiedziałeś to wcześniej, tam, w korytarzu. Zapytałeś, czy chcę się dostać do lochu i uwolnić Alexę i tę drugą dziewczynę. Skąd wiedziałeś, że obie tam są? - Tak mi się powiedziało. Domyślam się, że Alexa jest tu gdzieś. Jeśli tak, a pewnie przybyła tu przed nami, to należy przypuszczać, że udało jej się... - W jaki sposób przeszłaby przez Bramę Duszków? - Co? - Mówiłeś, że nie ma innego przejścia, a mimo to zakładasz, że to zrobiła. - Posłuchaj, zamierzasz stać akurat tutaj i dyskutować o jakimś moim przejęzyczeniu... Demon zamilkł, gdy poczuł, że ramię chłopaka zamienia się w coś wielkiego i włochatego. Wilkołak chwycił dżina za nadgarstek i podniósł go do góry. - Opuść mnie! - ryknął Bubel. - Opuść mnie natychmiast, bo inaczej... Wciąż jedną ręką trzymając istotę cienia w powietrzu, drugą Trey sięgnął do jej dłoni. Kiedy demon zorientował się, o co chodzi, mocno zacisnął pałce, lecz wilkołak był silniejszy. Bubel wrzasnął gniewnie, gdy poczuł, jak pierścień duszków zsuwa się z jego palca. - Oddaj mi to! - wrzasnął. - To mój pierścień! Oddaj mi go! Natychmiast! Trey napotkał na nieprzewidziane kłopoty. Pierścień okazał się za mały: pasował idealnie na palec impa, lecz chłopak wiedział, że nie włoży go jako wilkołak. Przybrał więc z powrotem ludzką postać. Teraz demon okazał się zbyt ciężki, toteż go puścił. Bubel wrzasnął. W pierwszej chwili Trey pomyślał, że dżin zrobił sobie krzywdę, upadając, lecz po kilku chwilach zorientował się, że nie o to chodzi. Wsunął pierścień na środkowy palec i świat duszków uległ przemianie. Trey zaczął widzieć. Nie w tradycyjny sposób, bo nie było specjalnie co oglądać, jednak zobaczył pewne rzeczy w otaczających go ciemnościach. Przede wszystkim zwrócił uwagę na jasnoniebieską aurę, która zdawała się z niego emanować. I zaraz dostrzegł duszki, które latały z zatrważającą prędkością, podobnie jak wcześniej kłapiąc szczękami. Trey spojrzał w dół i zdał sobie sprawę, że Bubel nie widzi: machał wściekle ramionami, szukając po omacku swojego towarzysza, nieświadomy nadciągającego zagrożenia. Tym razem istoty nie zapaliły światełek i było jasne, że mają tylko jeden cel: zadać śmierć istocie, która zabrała je z ich świata i uwięziła w twierdzy księcia demonów. Trey, dzięki pierścieniowi, mógł się przyjrzeć tym stwo- rzeniom. Po przezroczystej skórze pełzały szkarłatne płomyki i duszki niemal stapiały się z ciemnym tłem. Gdy prawie już dopadły impa, chłopak chwycił dłoń Bubla. Błękitna aura, która go spowijała, natychmiast rozlała się też na dżina, i Trey natychmiast usłyszał syki oraz krzyki rozczarowanych duszków, które zawisły w
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|