[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Roberta Chenea znałem. Zanim wygrał wybory i trafił wyżej, był zwykłym sędzią okręgowym. Występowałem przed nim kilkakrotnie. Miał około sześćdziesiątki i chociaż ze względu na aparycję świetnie by się nadawał do roli kata w jakiejś hollywoodzkiej superprodukcji, uchodził za miękkiego. Przez długi okres był adwokatem. Miałem nadzieję, że wciąż jeszcze potrafi spojrzeć na świat oczami człowieka, który widział wielu Willów McHugh. Trzeciego sędziego znałem z widzenia, ale nigdy nie spotkaliśmy się na sali sądowej. Niski, mocno zbudowany, o jowialnej twarzy, nie przekroczył czterdziestki, lecz powiększająca się łysina postarzała go. Wcześniej pracował w kancelarii obsługującej firmy ubezpieczeniowe i stąd się wzięło - jak mawiano -jego mocno zakorzenione uprzedzenie do ludzi. Podobno prawnicy związani z ubezpieczeniami szybko je sobie wyrabiają, a może nawet tacy się rodzą. Rzadko stawał po stronie pokrzywdzonych. Nazywał się Phillip Noonan. Był jeszcze drugi Phillip Noonan, w sądzie okręgowym, i prawnicy, którzy uwielbiają wymyślać przezwiska, nazwali tego z okręgu Słodkim No-onanem. Do sędziego apelacyjnego przylgnęło określenie Podły Noonan. Natomiast Frank Palmer wyglądał, jakby został stworzony do roli sędziego. Był przystojnym mężczyzną o regularnych rysach. Niewiele uchodziło uwagi jego jasnoniebieskich oczu. Mocno opalony, wysoki, o szerokich barach, prawie się nie zmienił od czasu, gdy był moim wykładowcą prawa karnego. Jedynie włosy posiwiały mu nieco na skroniach, ale to tylko dodawało uroku. Poza tym wydawał się bez wieku. Dopiero teraz dostrzegłem, jak bardzo Caitlin jest do niego podobna. Wywołano pierwszą sprawę z wokandy. Mężczyznę o nazwisku McDo-ugal nakryto w samochodzie z ukradzionym mieniem, zrabowanym z domu położonego o kilka minut drogi od miejsca, w którym zatrzymali go policjanci. W sądzie pierwszej instancji uznano go za winnego. Miody człowiek o długich włosach okazał się adwokatem McDougala. Podejrzewałem, że jest obrońcą z urzędu, a sądząc po jego zdenerwowaniu, występuje w sądzie apelacyjnym po raz pierwszy. Rozłożył swoje notatki na jednym stole, jego oponentka zaś, młoda Murzynka, zrobiła to samo, wykorzystując blat drugiego stołu. Starała się zachowywać tak, jakby tę czynność wykonywała codziennie, ale zauważyłem, że ręce jej się trzęsą. Była bardzo młoda jak na zastępcę prokuratora i domyślałem się, że to również jej debiut w sądzie apelacyjnym. Mówią, że strach przed nieznanym jest zawsze najgorszy. I mają rację. Miody człowiek ustawił mikrofon i zaczął do niego mówić, trzymając wargi tuż przy membranie, jakby znajdował się pod wodą, a mikrofon był rurką z tlenem. Wypowiedziane drżącym głosem słowa uderzyły w zebranych jak grzmot. Mężczyzna odskoczył niczym rażony prądem. - To delikatny instrument - sędzia Palmer uśmiechnął się lekko. - Nie ma potrzeby stawać tak blisko niego. Proszę mówić dalej. Młodzieniec wziął głęboki oddech i zaczął jeszcze raz: - Za pozwoleniem Wysokiego Sądu reprezentuję Melvina McDougala, skazanego za posiadanie skradzionego mienia. Twierdzimy, iż... - Zgodnie ze zwyczajem należy się najpierw przedstawić, panie mecenasie - przerwał mu sędzia Palmer miłym i przyjaznym tonem. - Och tak, oczywiście. Przepraszam. Nazywam się Melvin Swartz. Reprezentuję, jak już powiedziałem, pana McDougala i jest to nasze... - Czy chce pan zarezerwować część swojego czasu na odparcie oskarżeń, panie Swartz? Oczywiście nie musi pan, ale trzeba to zrobić teraz albo wcale. - Palmer uśmiechną! się. - Odparcie? - Głos obrońcy wzniósł się aż do górnego C. Sędzia Palmer spoglądał na niego życzliwie, sędzia Chene był rozbawiony, a sędzia Noonan zirytowany. - Na wypadek gdyby uznał pan, że należy odpowiedzieć pańskiej szanownej oponentce. Lepiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|