|
|
 |
|
 |
 |
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednak mowy o jakimkolwiek przesłuchaniu pani Vandemeyer. Zastanawiali się, co dalej robić. Tuppence opowiedziała o swej rozmowie z panią Vandemeyer i jej gotowości ujawnienia tożsamości pana Browna, a także miejsca pobytu Jane Finn. Wspaniale się pani udało, panno Tuppence! Moje gratulacje! Julius nie ustawał w pochwałach. Mam nadzieję, że jutro rano sto tysięcy funtów będzie wyglądało równie ponętnie jak wieczorem. Nie mamy się czym martwić. Zresztą teraz i tak by nic nie powiedziała, nie widząc pieniędzy. Julius mówił bardzo rozsądnie, Tuppence poczuła się trochę pewniej. W zasadzie ma pan rację odezwał się sir James. Szkoda bardzo, że zjawiliśmy się akurat w takim momencie. No cóż, stało się. Teraz trzeba czekać do rana. Spojrzał na nieruchomą sylwetkę na łóżku. Pani Vandemeyer leżała jak martwa z zamkniętymi oczami. Oddychała jednak równo. A więc po prostu musimy poczekać tu do rana powiedziała Tuppence. Właśnie w jej mieszkaniu. A może by tak zostawić na straży tego chłopaczka od windy? spytał Julius. Alberta? A jeśli ona przyjdzie do siebie i będzie chciała uciec? Albertowi nie uda się jej zatrzymać. Nie myślę, żeby tak łatwo zrezygnowała z pieniędzy. Nie wiadomo. Okropnie boi się pana Browna. Aż taka nim przerażona? Jeszcze jak! Rozejrzała się dokoła i powiedziała, że nawet ściany mają uszy. Może myślała, że tu w mieszkaniu jest gdzieś ukryty jakiś mikrofon zasugerował Julius. Panna Tuppence ma rację odezwał się cicho sir James. Powinniśmy pozostać w mieszkaniu. Choćby dla dobra pani Vandemeyer& Julius spojrzał zdumiony. Myśli pan, że on może ją sprzątnąć? Teraz? Między wieczorem a porankiem? A skąd by wiedział, że ona zgodziła się coś o nim powiedzieć? Sam pan przed chwilą wspomniał o możliwości istnienia podsłuchu. Nasz przeciwnik jest niesłychanie przemyślny stwierdził twardo sir James. Musimy postępować bardzo ostrożnie, jeśli chcemy dostać go w swoje ręce. A chcemy i dostaniemy. Nie wolno nam niczego zaniedbywać. Mamy w jej osobie ważnego świadka, którego należy osłaniać. Proponuję, aby panna Tuppence położyła się spać, a my, panie Hersheimmer, podzielimy między siebie czas czuwania. Tuppence miała już zaprotestować, ale przypadkowo rzuciła okiem na łóżko i zobaczyła, że pani Vandemeyer ma półotwarte oczy, a na jej twarzy maluje się przerażenie i nienawiść. Słowa protestu zastygły jej na ustach. Przez chwilę myślała, że całe to omdlenie i atak serca były tylko udawaniem, ale przypomniała sobie kredową biel twarzy pani Vandemeyer. Tego udawać nie można. Pani Vandemeyer spostrzegła wzrok Tuppence. Przed chwilą wykrzywiona twarz nagle stała się obojętna i martwa, powieki opadły. Tuppence pomyślała, że może to tylko złudzenie. Może to jej wyobraznia zniekształciła twarz pani Vandemeyer? Wszystko to było niesłychanie tajemnicze i Tuppence postanowiła być bardzo czujna. No dobrze. Ale chwilowo możemy już stąd wyjść powiedział Julius. Sir James i Tuppence wymruczeli aprobatę. Sir James raz jeszcze zmierzył puls leżącej. Zupełnie dobry powiedział cicho do Tuppence. Rano już wszystko będzie w porządku. Tuppence chwilę się wahała, pochylona nad łóżkiem. Nie mogła pozbyć się niepokojącego wrażenia, jakie zrobiło na niej poprzednie spojrzenie pani Vandemeyer, która teraz znów uniosła powieki. Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć. Tuppence pochyliła się jeszcze niżej. Nie& odchodz& nie mogła dalej mówić. Wymamrotała coś jeszcze, co zabrzmiało jak śpiąca . Robiła wysiłki, ale żaden dzwięk nie wychodził z jej ust. Tuppence prawie przyłożyła do nich ucho. Słyszała chrapliwy oddech. I dwa słowa: pan& Brown& Półotwarte oczy przekazywały jakiś dramatyczny apel czy też informację. Powodowana nagłym impulsem Tuppence powiedziała: Ja tu z nią zostanę przez całą noc. W oczach pani Vandemeyer zobaczyła nagłą ulgę i powieki znowu opadły. Kobieta zasnęła. Tuppence poczuła się bardzo nieswojo. Dręczyła ją jeszcze nie w pełni sformułowana myśl i przedziwny niepokój. Te dwa wyszeptane słowa: pan Brown ! Co chciała jej powiedzieć, przed czym przestrzec? Tuppence obejrzała się nerwowo przez ramię. W kącie stała wielka szafa, która nabrała nagle groznego znaczenia. Z łatwością mógł się w niej ktoś ukryć& Wstydząc się własnej podejrzliwości otworzyła szafę. Oczywiście nikogo w niej nie było. Następnie zajrzała pod łóżko. Także nikogo. Wzruszyła ramionami. Nie wolno ulegać nerwom. Wyszła z pokoju na korytarz, gdzie obaj mężczyzni, czekając na nią, prowadzili przyciszoną rozmowę. Sir James odwrócił się. Proszę zamknąć drzwi na klucz i zabrać go ze sobą, panno Tuppence. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał tam wejść. Powiedział to tak poważnie, że Tuppence przestała się wstydzić swoich nerwów . Chyba skoczę na dół i uspokoję tego Alberta powiedział Julius. Ale to bystry chłopak! Znalazła pani doskonałego współpracownika, panno Tuppence! A jak panowie dostali się do mieszkania? zaciekawiła się nagle. Zapomniałam spytać. No więc Albert dodzwonił się do mnie bez kłopotu odparł Julius. Pojechałem natychmiast rollsem po sir Jamesa i błyskawicznie zjawiliśmy się tutaj. Chłopak czekał na nas, martwiąc się, czy coś się pani nie przytrafiło. Powiedział, że stał trochę pod drzwiami, ale nic nie usłyszał. Za jego radą zeszliśmy do piwnicy i pojechaliśmy na górę windą na węgiel. Brudno i ciasno, ale przez to mogliśmy ominąć dzwonienie do drzwi, bo węglowa winda prowadzi prosto do kuchni. Albert miał czekać na dole i pewno teraz obgryza paznokcie ze zdenerwowania. Po tych słowach Julius odszedł. Zna pani to mieszkanie lepiej ode mnie, panno Tuppence odezwał się sir James. Które pomieszczenie nadaje się na naszą kwaterę? Przez chwilę się zastanawiała. Chyba najwygodniejszy będzie buduar pani Vandemeyer odparła i poszła przodem. Sir James rozejrzał się po pokoju z aprobatą i zwrócił do Tuppence:
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|
|
|