[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czekała przy stoliku w pobliżu drzwi. Luzno puszczone włosy opadały jej na ramiona. Miała na sobie ciemnoniebieską lnianą sukienkę, rozszerzaną u dołu, na ramiona zarzuciła jedwabny szal. Wybierasz się na jakąś galę? spytał Mike, przysiadając się. Po prostu chciałam wyglądać jak człowiek, to wszystko. Sabrina nalała mu wina z karafki. To Scheurebe Kabinett . Całkiem niezłe. Dlaczego kazali ci zostać w Berlinie? zaciekawił się Mike. Czyżby ktoś uważał, że sam sobie nie poradzę? Decyzja o pozostawieniu mnie w Berlinie równa się zaparkowaniu wozu w wygodnym miejscu. Zdaniem C.W. szef chce sfinalizować sprawę w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin. A kiedy ma się do czynienia z bezpośrednią konfrontacją, a nie rutynowym zatrzymaniem podejrzanych, to chyba rzeczywiście lepiej wystawić dwójkę ludzi, nie jedną osobę. Sączyła wino. Byłbyś tak miły i powiedział, jak teraz wygląda sytuacja? Mike streścił rozmowę z Wolffem. Jak chcesz namierzyć mordercę? spytał. Przez jego dziewczynę, Magdę Schaeffer. To striptizerka w nocnym klubie przy Oranienstrasse. Już ci kupiłam wejściówkę. Przedstawienie zaczyna się o jedenastej. Nawet jeśli dopadniemy faceta, nie podniesie grzecznie rączek do góry i nie przyzna się do wszystkiego powiedział Mike. To nie byłoby w jego stylu. W razie wpadki będzie walczył do upadłego. Nie on pierwszy i nie ostatni. Znił mi się zeszłej nocy. Nie pamiętam dokładnie, ale ten facet właśnie zastrzelił kogoś w tle. Szedłem prosto na niego, a on stał z jeszcze dymiącym pistoletem w dłoni. Już miałem go capnąć, kiedy się do mnie odwrócił i posłał mi promienny uśmiech. Nie potrafiłem się oprzeć, też się uśmiechnąłem, a tymczasem on podniósł broń i strzelił mi prosto w serce. Obudził mnie ból. Zły moment wybrałeś sobie na opowiadanie koszmarów. A są na to dobre momenty? Mój przyjaciel Pratash uważa, że tak. Pratash. Chyba nie miałem przyjemności poznać gościa. To mistyk. A przynajmniej za takiego się ma. Spotkałam go w Kalkucie. Twierdził, że przyciągnęło go moje promieniowanie. Które staje się szczególnie wyczuwalne, jeśli się ubierzesz w półprzezroczystą sukienkę. Nie podrywał mnie, mówił poważnie. Drobny, śmiertelnie poważny staruszek. Jego zdaniem świat to jeden wielki błąd i pewnego dnia Stwórca zda sobie z tego sprawę, więc zacznie go przerabiać od początku do końca. Tymczasem zaś powinniśmy trzymać głowę pod parapetem. A jeden ze sposobów, powiadał, to w chwilach gdy grozi nam niebezpieczeństwo, nigdy nie myśleć o zagrożeniu, nie przypominać sobie snów, w których pojawiło się ryzyko albo śmierć. Twierdził, że takie zachowanie ściąga na nas nieszczęście. Cóż, każdy ma swojego duchowego przywódcę przyznał Mike. Ja swojego jeszcze nie wybrałem, ale chyba Ralph Waldo Emerson* będzie pasował jak ulał. To prawdziwy wzór. Wiesz, że lubię pogazować. * Amerykański pisarz i filozof moralista, twórca transcendentalizmu (1803 1822). Na motorze. Tak, poczuć prawdziwą szybkość. W ten sposób rozładowuję napięcie, ale także szykuję się do wyzwań, jakie stawiają przed nami nasze misje. Uważam, że życie nagradza tego, kto porusza się najszybciej, a prędkość czasem działa niczym parasol ochronny. Emerson mówił: Kiedy ślizgamy się po cienkim lodzie, tylko szybkość zapewni nam bezpieczeństwo . I co powiesz na takiego guru uszytego dla mnie jak na miarę? Jestem przekonana, że doskonale ci będzie służył. Sabrina uniosła kieliszek. Za Ralpha Waldo. I za Pratasha zrewanżował się Mike. Wypili, patrząc na siebie znad kieliszków. Sabrina poddała się serdecznym uczuciom, jakie teraz się między nimi narodziły. Powiedz mi coś, ale szczerze odezwała się. Czy rzeczywiście jesteśmy przyjaciółmi? W głębi serca, wbrew zewnętrznym tarciom? Chyba tak. Tak. Nie mogła się zmusić, by spytać o więcej. I powiem ci coś jeszcze dodał Mike. Tylko jeden, jedyny raz. Jeszcze nie uporałem się z przeszłością, lecz pewnego dnia ona odejdzie. Wtedy będę wyzwolony, a gdy to się stanie, możliwe, że dostrzeżesz pewne zmiany. Masz na myśli, że nadejdzie dzień, kiedy na swój widok nie będziemy sobie z punktu skakać do oczu? Coś w tym stylu. Znowu się uśmiechnęli. A wraz z nimi kobieta za barem. Z dramatycznego punktu widzenia w przedstawieniu Magdy Schaeffer pojawiło się mnóstwo sprzeczności, spora doza napięcia, lecz całkowicie brakowało mu wyobrazni. Przy dzwiękach muzyki elektronicznej Magda wiła się i kołysała w kręgu światła na maleńkiej scenie. Co pewien czas robiła stosowną pauzę i z wyrazną niechęcią pozbywała się kolejnej części garderoby, a z każdą zrzuconą szmatką jej podniecenie zdawało się rosnąć. W miarę jednak upływu czasu pogarszało się jej wyczucie i udawaną zmysłowość zastąpiło wulgarne epatowanie ciałem. W końcu występ, który początkowo stanowił próbę improwizowanego tańca erotycznego, przybrał formę prymitywnego striptizu, kiedy to tłum rykiem domaga się zrzucenia ostatniego skrawka bielizny. Gdy Magda w końcu się na to zdecydowała, publiczność, która już straciła zainteresowanie przedstawieniem, nagrodziła ją wątłymi oklaskami. Mike nie zamierzał tracić czasu na subtelności. Dziesięć dolarów zapewniło mu całkowitą współpracę barmana, który obiecał, że kiedy tylko Magda się ogarnie, każe jej się przysiąść do stolika Mike a w rogu. Nie minęło pięć minut od zakończenia programu, a dziewczyna już siedziała na krześle naprzeciwko Mike a. Miała na sobie białą koszulkę bawełnianą i dżinsy, w ręku trzymała niewielką torbę, w której zapewne znajdował się jej kostium. Mam nadzieję, że spodobał się panu występ, panie& Zatrzepotała ciężkimi od tuszu rzęsami. Jak mam się do pana zwracać? A przy okazji, mam na imię Magda. A ja Mike. Próbował ocenić, ile dziewczyna może mieć lat. Najwyżej dwadzieścia,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|