|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do niej. Nie ryzykowałby dla niej życia. Poczuł ucisk w piersiach, zanim zdołał spokoj- nie odpowiedzieć. Oczywiście, że tak, tylko będziemy musieli jeszcze poczekać, aż ratownicy rozszerzą tunel. A na razie możemy porozmawiać. Jestem ci DOBRANA PARA 115 winien przeprosiny ciągnął lekkim tonem. I te- raz, kiedy jesteśmy tu sami, mam świetną okazję, żeby to zrobić. Suzy z mieszanymi uczuciami słuchała tych słów. Na pewno będzie próbował pocieszyć ją i uspokoić. Czekała. Tyle rzeczy chciał jej powiedzieć! Ale tam na górze wszystko rejestrowała maszyna. Każdy dzwiękbył monitorowany i uważnie śledzony. Nie były to wymarzone warunki dla wyznawania in- tymnych uczuć. Delikatnie dotknął nadgarstka dziewczyny. Już otwierała usta, żeby zadać pytanie, ale uciszył ją, kładąc palec na jej wargach. Odczepił aparat i za- mknął w dłoni tak, by zagłuszyć dochodzące do niego dzwięki. Co to? zapytała. Potocznie nazywa się to pluskwą odpowie- dział nieco zakłopotany. Jak to? Założyłeś mi podsłuch? najeżyła się. Nie miałem wyboru wyszeptał skruszonym głosem. Naprawdę jestem ci winien przeprosiny, Suzy. Oboje to wiemy. Robiłeś, co do ciebie należało. Broniła go przed nim samym! Jak mógł kiedykolwiek wątpić w jej uczciwość? Jak długo będziemy tu jeszcze tkwić, Luke? Nie wiem przyznał szczerze. Dobrze się 116 PENNY JORDAN czujesz? Przyniosłem trochę wody. Będą dostarczać nam powietrze przez korytarz, którym przyszedłem. Suzy przeszył dreszcz trwogi. Chcesz powiedzieć, że tunel może znowu się zawalić? To właśnie miał na myśli, lecz sklął się w duchu, że jeszcze bardziej ją niepokoi. Powiedziałem to tylko na wszelki wypadek starał się naprawić błąd. Więc możemy tu umrzeć... szepnęła Suzy, z lękiem kuląc się w jego ciepłych objęciach. Nie myśl o tym poradził pewnym głosem, przyciskając ją jeszcze mocniej. Rozmawiaj ze mną, proszę cię. >ow coś do mnie poprosiła błagalnie. Chciała zająć czymś myśli. Co mam mówić? zapytał bezradnie. Opowiedz mi o dzieciach, które uratowałeś poprosiła. Luke usadowił Suzy wygodniej, obejmując ją ramionami i opierając jej głowę o swoją pierś. Dzieci! Nie miał najmniejszej ochoty odgrzeby- wać w tej chwili bolesnych wspomnień, ale czy mógł jej czegokolwiek odmówić? Co mam ci o nich opowiedzieć? zapytał cicho. Wszystko, ale najpierw powiedz, jak się teraz mają odparła. DOBRANA PARA 117 Dochodzą do siebie powiedział, wolno dobie- rając słowa. Mam nadzieję, że dzięki odpowied- niej opiece medycznej z czasem będą mogłyprowa- dzić w miarę normalne życie. Mały Reschid stracił rękę. A dziewczynka Helek, niemowlę, jest zdrowa. A ich rodzice, ich matka? spytała Suzy łagodnym głosem. Nie żyją oboje. Opowiesz mi, co się wydarzyło? szepnęła z przejęciem. Opierając się o niego plecami, czuła, jak powoli nabrał powietrza, a potem wypuścił. Ich matka pracowała dla nas, w wywiadzie. Jej mąż zginął, walcząc z tyranią, która panowała w ich kraju. Maram chciała pomścić jego śmierć, pomagając nam w uwolnieniu swojego ludu, ale sporo ryzykowała. Chodziło o to, aby utrzymać jej tożsamość w tajemnicy. Ale ktoś zdradził, tak? zaryzykowała Suzy, unoszącgłowę, którą opierałaojegoramię. W ciem- ności próbowała dostrzec jego twarz. Tak odparł, wzdychając ciężko. Ktoś zdradził... Suzy wyczuwała, że Luke stara się zapanować nad złością. Poznała to po przyspieszonym biciu serca. I nagle wszystko stało się jasne. Czy ten ktoś... To była dziennikarka, prawda? Tak potwierdził z ciężkim sercem. W jakiś sposób dowiedziała się o Maram. Uznała, że to 118 PENNY JORDAN świetny materiał na wzruszający artykuł, i postano- wiła za wszelką cenę przeprowadzić z nią wywiad. Powiedziałem, że nie dopuszczę do tego, gdyż narazi Maram na niebezpieczeństwo. Nie posłu- chała mnie! Znalazła sobie jakiegoś zielonego re- kruta i uwiodła go, a potem wyciągnęła od niego dane Maram. W dwa dni po tym, jak przeprowadzi- ła swój cholerny wywiad, Maram zginęła. Wyob- rażasz sobie, co czułem? Może... Może tamta dziennikarka nie zdawała sobie sprawy z ryzyka podsunęła Suzy z nadzieją wgłosie. Bzdura, doskonale wiedziała! Przecież sam ją ostrzegałem stwierdził cierpkim tonem. Cóż, dla niej liczyło się jedynie zdobycie sensacyjnego materiału do artykułu. Nieważne, że narażałażycie innej kobiety i jej dzieci. Wyobrażasz sobie, że miała czelność fotografować te biedactwa w mo- mencie, gdy wydobyto je z ruin ich własnego do- mu? Z ruin, w których wciąż leżało ciało ich matki! Jerry mówił, że wziąłeś na siebie finansową odpowiedzialność za ich dalsze losy. Potrzebowały opieki medycznej wyjaśnił. W swojej ojczyznie nie miałyby takich warun- ków. A do Wielkiej Brytanii można je było przy- wiezć jedynie wtedy, gdy ktoś będzie za nie płacił. Przynajmniej tyle mogłem dla nich zrobić, skoro jestem odpowiedzialny za ich tragedię. DOBRANA PARA 119 To nieprawda! zaprzeczyła gorąco. Luke pokręcił głową. Byłem dowódcą! Miałem dość doświadcze- nia, by wiedzieć, że ta hiena nie odpuści! Mogłem przewidzieć, że nie postawi życia innej kobiety nad swoim zawodowym sukcesem. I dlatego nie znosisz dziennikarek? ode- zwała się cicho Suzy. Z powodu tamtej i tego, co zrobiła? Powiedzmy, że jedynie utwierdziła mnie w mojej opinii na temat reporterek powiedział z ociąganiem. Jedna zamordowana matka, dwoje osieroconych dzieci, trzech moich ludzi zabitych. Sam też zostałem wtedy postrzelony. Byłeś ranny? zapytała z przejęciem Suzy, a potem skojarzyła fakty i dodała miękko. Ta blizna...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|
|
|