WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciemno i smutno.
Sol znalazła coś w rodzaju wejścia i schyliła się, by wsunąć się do środka.
Wewnątrz, w ciemności, leżały na posłaniu rozkładające się zwłoki.
Do licha, czy ona nawet nie mogła pogrzebać matki? pomyślała Sol z rezy-
gnacją. Nie było z kim porozmawiać, poprosić o pomoc. Zabierze stąd tylko to,
co im się przyda; dziecko nie może tu zamieszkać.
Wzięła jeden żałosny garnek bez uchwytu.
Mocno potrząsnęła dwoma słupami, na których opierała się cała konstrukcja
szałasu, tak aby wszystko zawaliło się, przykrywając ciało zmarłej.
 Dobrze. To będzie jej grób. Pokój jej duszy  wymruczała Sol i szybko
sporządziła amulet, który położyła na kopcu. Teraz duch zmarłej nie będzie ich
prześladował. Sol nie widziała potrzeby odmawiania modlitw nad grobem, ale ze
względu na dziewczynkę uwiła z wikliny krzyżyk. Sama uważała to za przesąd.
Meta, załamana, w dalszym ciągu cicho płakała.
Jeszcze przez godzinę wędrowały wzdłuż strumienia, aż doszły do miejsca,
gdzie woda płynęła spokojnie. Sol rozpaliła ognisko w pięknym zakątku.
Po obu stronach strumienia było płasko, utworzył się więc niewielki zalew.
Podczas gdy w garnuszku gotowała się woda, Sol wyciągnęła jedzenie dla dziew-
czynki. Mała rzuciła się na nie tak, że Sol musiała ją powstrzymywać.
 Rozchorujesz się, jeżeli będziesz jadła łapczywie  ostrzegła ją.
Kiedy Meta już była syta, Sol wstała.
 Skończyłaś, możemy więc zacząć.
Meta spojrzała na nią zdziwiona.
 Co zacząć?
 Mycie. Rozbieraj siÄ™ i wskakuj do strumienia.
71
 Do wody? Nie!  wrzasnęła przerażona dziewczynka.  To niebezpiecz-
ne!
 Kąpiel? Widać, że boisz się wody. Nie, w kąpieli nie ma nic niebezpiecz-
nego. Wprost przeciwnie.
Stanęło na tym, że Sol musiała rozebrać się i wciągnąć małą do wody. Wcze-
śniej jednak wyjęła ług i nad garnkiem, w ciepłej wodzie, wyszorowała włosy
i twarz dziewczyny. Meta wiła się i piszczała, była pewna, że umrze. Sytuację
pogarszał fakt, że Sol natarła ją brzozowymi gałązkami i rozgrzana skóra niemal
płonęła.
 Spójrz!  wrzasnęła Sol; musiała krzyczeć, by zagłuszyć płacz Mety. 
Zajrzyj do garnka! Zobacz, ile wszy i pcheł, i czort wie czego jeszcze. To wszystko
żyło na tobie! Wskakuj do strumienia, pozbędziemy się reszty!
Wrzaski, które teraz nastąpiły, niosły się na parę mil. Sol była jednak stanow-
cza, no i silniejsza, choć szkoda jej było dziecka, które musiało przeżyć kolejny
wstrząs. Nie miała jednak innego wyjścia.
A kiedy Meta w końcu zrozumiała, jakie to przyjemne uczucie, kiedy woda
opływa ciało, uspokoiła się i tylko od czasu do czasu szlochała. Na jej usta wypełzł
nieśmiało leciutki, drżący uśmiech.
 Czy nie porwie mnie koń z potoku?  upewniła się.  Matka zawsze mi
mówiła, żebym nie zbliżała się do wody, bo tam mieszka koń z potoku.
Sol pojęła, że koń z potoku musiał być skańską wersją wodnika.
 To jego tak się boisz? To mój przyjaciel.
I znów Meta popatrzyła na Sol, tak jakby zastanawiała się, kim może być
obca panna. Chętnie jednak odchyliła głowę w wodzie, by Sol porządnie mogła
jej spłukać włosy. Zmiała się bardzo, kiedy jej uszy znalazły się pod wodą.
 Słyszę, jak strumień szemrze uderzając o kamienie!  cieszyła się. 
Wydaje się, że jest burza!
Wreszcie Sol uznała, że dziewczynka jest już czysta.
 Jakaż piękna jesteście, panienko  powiedziała Meta, kiedy nagie, trzy-
mając się za ręce, wychodziły z wody.
 Tak  odparła Sol po prostu.  To ogromna korzyść dla dziewczyny,
uwierz mi! Ty też będziesz ładna, kiedy tylko nabierzesz trochę ciała i znikną
wszystkie ślady po ugryzieniach.
 Ale nigdy nie będę taka ładna jak wy  powiedziała Meta z podziwem.
No tak, do mnie ci daleko, przyznała w duchu Sol bez śladu zawstydzenia.
Sol miała ze sobą jeszcze dwie zmiany odzienia, jedną podarowała więc Me-
cie. Chwilę pózniej Meta stanęła wyprostowana nad wodą. Ta mała, nieszczęśliwa
osóbka była teraz olśniewająco czysta. Sol zaplotła jej gęste, popielatoszare wło-
sy. Zaaplikowała jej też środek, który miał zabić życie, być może kiełkujące w niej
po tym, czego doświadczyła z żołnierzami.
Przyniosła lusterko i kazała Mecie się przejrzeć.
72
 Zobacz, czystość chyba nikomu nie szkodzi, prawda?
Dziewczynka uśmiechnęła się do własnego odbicia promiennie jak słońce.
 Jak ładnie wyglądam  powiedziała onieśmielona.  I jak wspaniale być
czystym! Dziękuję, panienko! Nigdy nie myślałam, że taka wielka dama jak wy
może być taka dobra!
Na te słowa rozległ się głośny śmiech Sol.
 Ja jestem dobra? Jeszcze i to! Pamiętaj, Meto, robię to tylko dlatego, że
mnie to bawi, z żadnego innego powodu.
Tak właśnie myślała Sol.
 Zostaniesz tu i będziesz czekać, aż wrócę  powiedziała.  Mam parę
spraw do załatwienia i nie mogę cię ze sobą zabrać. To potrwa ze dwa, trzy dni.
Zbuduj szałas z gałęzi, poradzisz sobie. Potem rozejrzymy się za jakimś miejscem
dla ciebie. Czy tu w okolicy nie ma żadnych dworów? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates