WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystko: i umiejętność poszukiwania rozkoszy, i temperament, i szał,
i namiętność, wszystko prócz uczucia i tkliwej uległości. I znowu nie
wiedziałbym, co na to odpowiedzieć, a przy tym, obrażając ją tym
obelżywym porównaniem, winien byłbym ja. Zrozumiałem, że okazja
do wyjaśnienia, które chciałem sprowokować, była stracona, i
zrozpaczony zawołałem: - Jakakolwiek jest tego przyczyna, jestem
przekonany, że mnie już nie kochasz, to wszystko!
Nie drgnęła nawet i patrzała na mnie bez słowa, jak gdyby
chciała wyczytać z mojej twarzy, co powinna mi odpowiedzieć.
Zauważyłem wtedy pewien szczegół, który i przedtem nie uszedł
mojej uwagi: jej smagła, ładna twarz, tak harmonijna, symetryczna i
regularna, uległa jakby procesowi zniekształcenia: jeden policzek stał
się nagle wklęsły, usta nie były już na samym środku twarzy, oczy
zapadły głębiej w oczodoły, pociemniały i straciły blask, jak gdyby
powleczono je ciemnym woskiem. Jak wspomniałem, znałem już ten
szczegół: istotnie zmieniała się tak zawsze, gdy miała powziąć jakąś
decyzję, na którą trudno jej się było zdobyć. Potem w nagłym porywie
zarzuciła mi ręce na szyję mówiąc głosem, który fałszywie zabrzmiał
mi w uszach:
- Ależ Riccardo, dlaczego mi to mówisz? Ja cię kocham...
kocham tak samo jak dawniej. - Czułem jej gorący oddech na uchu, jej
dłoń na czole, potem na skroniach, na włosach; przyciągnęła do
swojej piersi moją głowę i przytuliła ją mocno obydwiema rękami.
Przyszło mi na myśl, że dlatego tak mnie obejmuje, bym nie
widział jej twarzy, która była może znudzona i spokojna, jak twarz
osoby, która robi coś bezdusznie, wyłącznie z poczucia obowiązku; i
choć w rozpaczliwej miłosnej tęsknocie przyciskałem mocno głowę
do jej półnagiej piersi poruszanej równomiernym oddechem, nie
mogłem powstrzymać się od myśli:  To tylko gra... ale ona i tak się
zdradzi jakimś słowem, jakimś gestem.
Czekałem chwilę, po czym usłyszałem, że pyta mnie
podchwytliwym tonem: - A co byś ty zrobił, gdybym cię rzeczywiście
już nie kochała?
A więc miałem rację, pomyślałem z uczuciem gorzkiego
triumfu, zdradziła się!
Chciała wiedzieć, co bym zrobił w wypadku, gdyby mnie nie
kochała, dowiedzieć się, co jej może grozić, jeżeli powie całą prawdę.
Nie poruszając się, dalej przytulony do niej odrzekłem: -
Powiedziałem ci już... Przede wszystkim nie przyjąłbym nowej
propozycji Battisty. - Chciałem dodać:  I rozstałbym się z tobą - lecz
nie miałem odwagi tego powiedzieć, gdy czułem na policzku ciepło
jej piersi, dotyk jej ręki na czole. A poza tym łudziłem się jeszcze, że
ona mnie kocha, i bałem się, że jeśli wymówię słowo rozstanie, to tym
samym może ono dojść do skutku. Wreszcie, dalej tuląc mnie do
siebie, powiedziała: - Ależ ja cię kocham... i to wszystko jest
niedorzeczne... A teraz wiesz, co masz zrobić? Jak zatelefonuje
Battista, umówisz się z nim, pójdziesz na to spotkanie i przyjmiesz
nowy scenariusz.
- Po co mam to robić, jeśli mnie nie kochasz! - krzyknąłem z
rozpaczÄ….
Tym razem odpowiedziała tonem rozsądnej wymówki: -
Kocham cię, ale nie każ mi tego więcej powtarzać... Zależy mi na tym,
żeby zostać w tym mieszkaniu... ale jeśli ta praca ci nie odpowiada, to
nie ma o czym mówić. Natomiast jeżeli chcesz z niej zrezygnować
dlatego, że myślisz, iż cię nie kocham i nie zależy mi już na
mieszkaniu, to wiedz, że się mylisz.
Ogarnęła mnie niemal nadzieja, że ona nie kłamie, a zarazem
uświadomiłem sobie, że przynajmniej na jeden dzień udało się jej
mnie przekonać. Jednakże pragnąłem rozpaczliwie wiedzieć więcej,
mieć całkowitą pewność. Ona jak gdyby wyczuła owo pragnienie, bo
zmiękła nagle i szepnęła: - Pocałuj mnie, chcesz?
Wstałem i jeszcze spojrzałem na nią przed pocałunkiem: uderzył
mnie wyraz śmiertelnego zmęczenia na jej twarzy, jak gdyby
dokonała nadludzkiego wysiłku rozmawiając ze mną, tuląc mnie i
całując. Pomimo to ująłem ją pod brodę i zbliżyłem moje usta do jej
ust. W tym samym momencie zadzwonił telefon. - To Battista -
powiedziała Emilia; wywinęła mi się z nieukrywaną ulgą i pobiegła
do sÄ…siedniego pokoju.
Siedząc na tapczanie zobaczyłem przez otwarte drzwi, jak sięga
po słuchawkę i mówi: - Tak... zaraz go poproszę... jak się pan miewa?
Battista coś do niej mówił, a potem ona, machając ku mnie ręką,
odpowiedziała: - Właśnie mówiliśmy o panu i o pańskim nowym
filmie...
Nastąpiły dalsze tajemnicze słowa Battisty. Odrzekła spokojnym
głosem: - Tak, tak, zobaczymy się niedługo... a teraz oddaję
słuchawkę Riccardowi.
Podszedłem do telefonu. Jak przewidywałem, Battista oznajmił,
że czeka na mnie nazajutrz po południu u siebie w biurze.
Powiedziałem, że przyjdę, zamieniliśmy jeszcze kilka słów i
odłożyłem słuchawkę. Dopiero wtedy zauważyłem, że podczas mojej
rozmowy Emilia zdążyła już wyjść z pokoju. I natychmiast przyszło
mi na myśl, że odeszła, bo uzyskała już to, czego chciała: moją zgodę
na propozycję Battisty. Jej obecność podobnie jak jej pieszczoty nie
były już potrzebne.
ROZDZIAA VIII
Następnego dnia o oznaczonej godzinie poszedłem na spotkanie.
Biuro Battisty zajmowało całe pierwsze piętro starego pałacu, który,
jak to bywa, był niegdyś rezydencją patrycjuszowskiej rodziny
rzymskiej, a dzisiaj stał się siedzibą kilku przedsiębiorstw
handlowych. Obszerne sale Å‚ukowo sklepione, zdobne w stiuki i
freski, podzielono przy pomocy prostych drewnianych przepierzeń na
małe pokoiki i zastawiono biurowymi meblami; tam gdzie dawniej
wisiały antyczne obrazy o tematyce mitologicznej czy biblijnej,
zawieszono teraz plakaty reklamowe w krzyczÄ…cych kolorach;
wszędzie roiło się od oprawionych w ramki fotografii aktorów i
aktorek filmowych, stronic powyrywanych z ilustrowanych pism,
nagród otrzymanych na festiwalach i innych tego rodzaju ozdób,
typowych dla agencji wytwórni filmowych. W przedsionku, na tle
wyblakłych fresków, królował ogromny, metalowy, pomalowany na
zielono kontuar, za którym kilka sekretarek załatwiało interesantów.
Battista był jeszcze młodym producentem; zdobył rozgłos przed
kilku laty dzięki filmowi, który nie był żadną rewelacją, ale miał
olbrzymie powodzenie i przyniósł poważne dochody.
Jego wytwórnia o bezpretensjonalnej nazwie  Triumf Film była [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates