WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jezdni, zachwiał się lekko i zaczął unosić ręce, prawdopodobnie w geście pozdrowienia.
Samochód jechał za szybko. Za szybko, zważywszy na ograniczenie do trzydziestu
kilometrów, i za szybko, by mieć możliwość zahamowania przed dwunastolatkiem, który
nagle wtargnÄ…Å‚ na ulicÄ™.
Zapiszczały hamulce. Maren Kalsvik krzyknęła. Mieszkająca cztery domy dalej starsza
pani, która właśnie wyszła na spacer ze swoim pudlem, zaczęła krzyczeć jak opętana.
Przód auta uderzył chłopca na wysokości kolan, natychmiast łamiąc mu nogi. Olav
wpadł na maskę, a jego ciężkie ciało zdążyło stłuc przednią szybę, zanim wsunęło się na
dach. Policjant, który prowadził, stracił panowanie nad kierownicą. Samochód bokiem
przesunął się dziesięć metrów po nierównym asfalcie, aż w końcu staranował metrowej
wysokości metalowe ogrodzenie i zatrzymał się na pniu ściętego drzewa. Drzwiczki z obu
stron były wbite do środka, a policjanci w środku oszołomieni szarpali za klamki.
Olav leżał na ulicy.
Maren Kalsvik dotarła do chłopca akurat w momencie, gdy otworzył oczy.
 Nie ruszaj się, Olav! Musisz leżeć zupełnie nieruchomo.
Znów się uśmiechnął, tym swoim nowym, szczerym uśmiechem. Usiadła przy nim na
ziemi. Chciała go podnieść i objąć, ale mógł mieć złamany kręgosłup, dlatego tylko nisko się
nad nim nachyliła i leciutko musnęła palcami policzek.
 Wszystko będzie dobrze, Olav. Nie ruszaj się, a wszystko będzie dobrze.
Zlinił się, opuściła więc rękaw swetra i delikatnie wytarła mu brodę.
 Widziałem cię, Maren  szepnął prawie samym oddechem.  Biegłaś. W ogrodzie.
Nie słyszałaś...
Skrzywił się, więc go uciszyła.
 Nie słyszałaś, że ja...  jęknął jednak.  Ty...
Maren Kalsvik przeszył chłód, niespodziewany i niemający nic wspólnego z tym, że
siedziała w samych skarpetkach, bez kurtki na zabłoconej ulicy w Oslo w lutowe popołudnie.
Ten chłód płynął ze środka, z jakiejś komory, którą zamknęła, zapieczętowała, a klucz do niej
wyrzuciła. Teraz te drzwi otwarły się na oścież. Szczękała zębami, mimo to starała się
uspokoić chłopca.
 Leż spokojnie, Olav! Musisz leżeć całkiem nieruchomo.  Z rozpaczą uniosła głowę
i krzyknęła:  Karetka! Czy nikt nie zadzwonił po karetkę?
Starsza pani usiadła na chodniku, płacząc tak głośno, że pudel zaczął krążyć wokół
niej, popiskując i szczekając. Policjanci jeszcze nie zdążyli się wydostać z wraku. Zza zakrętu
wyłonił się kolejny samochód. Zahamował gwałtownie, kiedy tylko kierowca zorientował się
w sytuacji.
 Dzwoń po karetkę!  krzyknęła znów Maren, tym razem do Christiana, który stał jak
słup soli na schodach, ściskając w ręku klamkę, szarpaną przez pięcioro dzieci od środka.
 Płakałaś  szepnął Olav tak lekko, że musiała przyłożyć ucho do jego ust.  Ty...
widziałem, jak biegłaś, Maren.  Znów się uśmiechnął i dokończył coś szeptem niewyraznie
do jej ucha.
Gdy Hanne Wilhelmsen i Billy T. biegiem pokonywali piętnaście metrów dzielące ich
od samochodu tarasujÄ…cego teraz drogÄ™, Olav Håkonsen jeszcze leciutko westchnÄ…Å‚ i umarÅ‚.
***
Trwające półtorej godziny przesłuchanie Maren Kalsvik w komendzie nie dało Hanne
niczego oprócz rozzłoszczenia Cecilie. Opanowanie sytuacji w domu dziecka zabrało sporo
czasu. Hanne wpatrywała się w niemal czarną powierzchnię szyby i z rezygnacją myślała o
tym, że goście na pewno zjedli już przystawkę, jeśli oczywiście Cecilie udało się kupić coś
zamiast szparagów, które nie dotarły do domu.
Oby tylko Billy T. wkrótce przyjechał. W ten weekend to on zajmował się chłopcami i
przyrzekł, że wróci zaraz po położeniu ich spać. Siostra mu obiecała, że z nimi posiedzi.
Hanne zmierzwiła sobie włosy i rozmasowała głowę. Sama już nie dawała sobie rady.
Maren Kalsvik nie chciała skorzystać z pomocy adwokata. Hanne uprzedziła ją, że
zostanie jej postawiony zarzut sfałszowania dyplomu, ale o zabójstwo Agnes Vestavik jest
dopiero podejrzewana. Dzięki temu, jak zauważył Billy T., nie przysługiwały jej wszystkie
prawa. A prawo do pomocy adwokata i tak miała.
W kwestii dyplomu przyznała się do wszystkiego natychmiast, obojętnym głosem, bez
jednego skrzywienia. W ogóle podczas całego przesłuchania siedziała sztywno jak drewniana
kukła i kiedy tylko się dało, odpowiadała monosylabami. Gdy Hanne bardziej w przypływie
ludzkiego zainteresowania niż ze względu na znaczenie, jakie to mogło mieć dla sprawy,
spytała, dlaczego Maren tyle razy oblała egzamin, dziewczyna jeszcze bardziej skamieniała.
Nie chciała odpowiadać.
Dwóm rzeczom natomiast zaprzeczała stanowczo za każdym razem, kiedy Hanne
wydawało się, że przyparła ją do muru: twierdziła, że Agnes nie powiedziała jej o odkryciu
oszustwa i że nie ma nic wspólnego z zabójstwem kierowniczki.
 Nie miałam pojęcia, że ona to odkryła  mówiła.  Nie miałam absolutnie żadnych
powodów, by zabijać Agnes.
Hanne zapaliła papierosa i położyła nogi na stole. Zapatrzyła się przed siebie i
przymknęła oczy. Obraz ciężkiego martwego ciała Olava wrył się pod powieki, czym prędzej
więc je uniosła. Uważnie przyjrzała się Maren.
 Właściwie trochę lubiłaś tego chłopca  stwierdziła cicho.
Maren Kalsvik wzruszyła ramionami, ale wyrazu twarzy nie zmieniła.
 Widziałam to po tobie. Lubiłaś go, prawda?
Maren nie płakała. Przyciskała chłopca do siebie, ale kiedy wreszcie zdołali jej
wytłumaczyć, że Olav już nie żyje, puściła go, wstała i właśnie wtedy jej twarz zastygła w
tym wyrazie, którego nie zmieniła do teraz. Hanne czuła, że zaczyna jej to działać na nerwy.
 No dobrze  odezwała się po dwóch minutach, jakie Maren Kalsvik dostała na
odpowiedz, ale oczywiście ich nie wykorzystała.  Do niczego w ten sposób nie dojdziemy.
Robi się pózno. Wobec tego powiem ci, co ja myślę, tak żebyś mogła zastanowić się nad tym
w nocy, którą spędzisz w celi. Rozważ, czy nie lepiej będzie potwierdzić to, co już wiemy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates