WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wygląda przez to młodziej, pomyślał, czując, że pożądanie,
jakie w nim wzbudzała, jest jednak nie na miejscu.
- Jake! - Dostrzegła go i jej oczy rozszerzyły się w
niedowierzaniu. - Co ty tutaj robisz? Czy... czy Cassie jest z tobÄ…?
- Nie.
Nie na takie powitanie miał nadzieję, ale właściwie czego mógł
się spodziewać? Zanim jednak zdążył wyjaśnić, mężczyzna, który
otworzył mu drzwi, zapytał zaskoczony:
- Znasz go? Właśnie mówiłem, że Cassie tu nie ma.
- Wiem o tym - powtórzył Jake, skrywając zniecierpliwienie. -
Czy mogę wejść?
Eve spojrzała na stojącego obok niej mężczyznę, po czym
cofnęła się, robiąc Jake'owi przejście.
- Pewnie tak - powiedziała, ale w jej głosie nie słychać było
entuzjazmu. - Widzę, że jesteś sam. Czy to Cassie cię przysłała?
86
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie, nie przysłała mnie. - Przestąpił próg, ignorując
nieprzyjazne spojrzenie Adama, i westchnÄ…Å‚ z ulgÄ…, kiedy drzwi siÄ™ za
nim zamknęły. - Jak się miewa starsza pani?
Eve wyglądała na zaskoczoną.
- Wiesz, że jest chora?
- Wiem.
- Więc jednak to Cassie cię przysłała?
- Nie!
- Ale wie, że tutaj jesteś?
- Nie.
- Więc skąd...?
- Rozmawiałem z nią. To wszystko.
Eve wyglądała, jakby miała problemy ze zrozumieniem, a Adam
zdecydował, że on też zasługuje na wyjaśnienie.
- Co to za facet, Eve? - zapytał, spoglądając na Jake'a
podejrzliwie. - Myślałem, że to przyjaciel Cassie?
- Bo tak jest.
Eve nie mogła go winić za to, że nic nie rozumie. Ona sama
miała trudności ze zrozumieniem, dlaczego Jake przyjechał, i trudno
jej było być obiektywną, skoro sam jego widok wystarczył, żeby z
trudem osiągnięty stan zobojętnienia zamienił się w chaos.
Wygląda świetnie, pomyślała. W długim płaszczu w kolorze
karmelu, narzuconym na czarne dżinsy i sweter, i w czarnych,
ciężkich butach, wyglądał nawet lepiej, niż go zapamiętała. Poczuła
87
Anula
ous
l
a
and
c
s
desperackie pragnienie powiedzenia mu, jak bardzo się cieszy, że go
widzi.
Oczywiście nie mogła tego zrobić. Po pierwsze obok niej stał
Adam, wpatrując się w niego nieufnie, a po drugie Jake wciąż należał
do Cassie, a nie do niej.
- A więc jeśli jest on... przyjacielem Cassie - Jake nie mógł nie
zauważyć tonu, jakim Adam wypowiedział to słowo - i mówi, że wie,
że nie ma jej tutaj, to po co przyjechał?
- Mógłby pan po prostu mnie o to zapytać - zauważył Jake
ugodowym tonem, chociaż kusiło go, żeby dolać oliwy do ognia.
Zmusił się jednak, by skoncentrować swoją uwagę na Eve. - Jak się
miewa pani Robertson? Nie powiedziałaś mi w końcu.
- Biorąc pod uwagę okoliczności, moja matka miewa się nie
najgorzej - odpowiedział w jej imieniu Adam, a Jake poczuł niemal
euforyczną ulgę na wieść, że Adam nie jest jakimś adoratorem Eve
tylko po prostu bratem Cassandry. - Ale co to pana obchodzi?
- Adamie, nie rozumiesz...
- Przyjechałem tutaj na kilka dni w listopadzie
- poinformował go Jake. - Z pana siostrą. Wtedy poznałem pana
matkę. Polubiłem ją i zmartwiłem się, kiedy Cassandra mi
powiedziała, że miała zawał.
- W przeciwieństwie do niej - powiedział cierpko Adam.
- Adamie... - Eve znów próbowała interweniować.
- Może pójdziemy do biblioteki? Jest tam o wiele cieplej i
będziemy mogli zaproponować panu Romero drinka.
88
Anula
ous
l
a
and
c
s
Adam wzruszył szerokimi ramionami. Najwyrazniej nie
podobało mu się przyjmowanie mężczyzny, którego uznał za
najnowszego adoratora Cassandry. Nie zaprotestował jednak i Jake
był pod wrażeniem, że opinia Eve liczyła się w tym domu bardziej,
niż się spodziewał.
Faktycznie, w bibliotece było dużo cieplej. Rozglądając się
wokół, Jake był zdziwiony, jak wiele zapamiętał z tego pokoju, jak
bardzo był mu on znajomy. I pełen wspomnień, pomyślał ze skruchą.
Stał dokładnie w tym miejscu, kiedy zrobił coś niewybaczalnego i
pocałował Eve. Jak głupi myślał, że ją w ten sposób pocieszy. %7łe
kiedy tylko jej dotknie, ona zda sobie sprawÄ™ z tego, czego jej przez
cały czas brakowało. Jasne.
- Napijesz siÄ™ szkockiej?
Eve podeszła do barku i spojrzała na niego.
- Chętnie. - Potem jednak przypomniał sobie, że prowadzi. - Ale
tylko trochÄ™. Najlepiej na lodzie.
Adam prychnął. Podszedł do kominka i stanął do niego tyłem,
ogrzewajÄ…c sobie plecy.
- Marnowanie dobrej whisky - wymamrotał. - Kto psuje dobrą
szkockÄ… lodem?
- Ja - powiedział Jake, zdecydowany się nie poddać. - Mieszka
pan w tej wiosce, panie Robertson?
- Nie. - Adam ściągnął krzaczaste brwi. - Mam farmę w głębi
doliny. Cass nic panu nie mówiła?
89
Anula
ous
l
a
and
c
s
Szczerze mówiąc, Cassandra mówiła mu bardzo niewiele o
swojej rodzinie. Co bardzo mu pasowało.
Ale po przedstawieniu go swojej matce mogła chociaż
wspomnieć, że ma też brata.
- Przyjechałeś dzisiaj z Londynu? - zapytała Eve.
- Przyleciałem do Newcastle. Wynająłem samochód na lotnisku.
- Wszystko po to, żeby tutaj dotrzeć? - W głosie Adama
zabrzmiała ironia. - Jakie to słodkie.
Jake zastanawiał się, czy ten człowiek sam się prosi o kłopoty.
- Ellie się ucieszy na twój widok - powiedziała pospiesznie Eve,
znów próbując rozładować atmosferę. - Od czasu ataku jest właściwie
przykuta do łóżka i chętnie zobaczy jakąś nową twarz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates