[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szybko zasnęłam. Snami wróciłam do czasu, jak wyglądałam przez okno. Nie mogłam się doczekać, aż znów tam będę. Obudziłam się przed trzecią. To już drugi dzień, kiedy obudziłam się w ciągu dnia. Pokręciłam się po pokoju do w pół do czwartej. Nie byłam pewna, czy iść do biura wampira. Przecież mógł wrócić i mnie nakryć. Odrzuciłam od siebie wątpliwości. Ponownie usiadłam na parapecie i patrzyłam, na piękno natury. Głowę oparłam o szybę. Zaczęłam zapominać o otaczającym mnie świecie. Widziałam tylko bezkresne łąki, które oznaczały wolność. Trzask drzwi, otrząsnął mnie z zamyślenia. Przeraził mnie ten dzwięk. Szybko spojrzałam na drzwi. Stał w nich wampir, najwyrazniej zdziwiony moją obecnością w swoim biurze. Jednak jego zdziwienie, zaczęło się zmieniać we wściekłość. Przekręcił klucz w zamku. Byłam zamknięta w niewielkim pomieszczeniu i to z wampirem. Skrzyżował ręce na piersi i oparł się o drzwi. -Co ty tu robisz?- spytał. 22 Nie odpowiedziałam. Zeskoczyłam jedynie z parapetu. Cała drżałam. Nakrył mnie na tym, że byłam z pokoju, w którym nie powinnam być. Miałam wątpliwości, czy tu przyjść. Dlaczego jednak zaryzykowałam i przyszłam. -Chodz tu. Mówiąc to, wskazał palcem podłogę naprzeciwko siebie. Po woli ruszyłam w jego stronę. Chociaż w ten sposób chciałam, zmniejszyć jego wściekłość na mnie. Nie wiedziałam czy choć taka uległość go zadowoli. Stanęłam nie cały metr od niego. Patrzyłam się na drzwi za jego plecami. Zdziwiłam się, bo moje serce nie przyspieszyło z biciem. Ale drżałam. Dobrze to czułam. Przeczuwałam, że zaraz mi coś zrobi. Nie myliłam się. Uderzył mnie prawą dłonią w prawy policzek. Mocno odczułam jego kostki, gdy wbijały się w moją twarz. -Kto ci pozwolił tu przyjść?! Przecież ci mówiłem, że tu nie masz prawa wchodzić! Po co tu przyszłaś? Ja wylądowałam dwa metry od niego, na ścianie. Nie odzywałam się. -Co? Wyznajesz zasadę, milczenie jest złotem? To bądz pewna, że wyduszę z ciebie słowa, aż ci się odechce milczenia, na całą wieczność. Podszedł do mnie i znów uderzył. W ogóle się tym nie zdziwiłam. Po chwili wylądowałam na podłodze, krztusząc się krwią. Przy upadku przygryzłam sobie wargę. Usta w ogóle miałam rozcięte po jednej stronie, prawie na wylot. Krew strasznie się z tej rany, sączyła. Poczułam jak złapał mnie za bluzę i podniósł do góry. -Odpowiesz mi teraz na moje wcześniejsze pytanie? Mimo, że wiedziałam, że nie mówieniem, skazuję się na jeszcze większy ból, nie powiedziałam ani słowa. Nie słysząc odpowiedzi z mojej strony, rzucił mnie w stronę swojego biurka. Zawadziłam o nie tak, że zwaliłam kilka rzeczy z niego. Sama wylądowałam za nim, pod oknem. Wampir mnie nie wiedział. Słysząc, że idzie w moim kierunku. Przykucnęłam. Gdy wampir stanął po jednej stronie biurka, ja schowałam się po drugiej. Długo tam nie siedziałam. Ruszyłam pędem do drzwi. Złapałam za klamkę. Były zamknięte. Dopiero teraz to sobie przypomniałam. Chciałam przekręcić klucz, ale ręce za bardzo mi się trzęsły. Wampir wiedząc mnie przy drzwiach, przeskoczył przez biurko i podbiegł do mnie. Pociągnął mnie za włosy do tyłu. Było to okropne uczucie. Odrzucił mnie od drzwi, znów w stronę okna. Użył jednak więcej siły. Biurko, aż się przewróciło. Ja zatrzymałam się plecami na parapecie. Tyłem głowy uderzyłam, z niezwykłą siłą w szybę. Popękała. W ostatniej chwili, zamknęłam oczy, nie chcąc, żeby szkło wbiło mi się w oczy. Wszystko mnie bolało, a już najbardziej nowe rany od szkła. Z tyłu głowy, też miałam rozciętą skórę. Odwróciłam się do okna. Bez przeszkód mogłam patrzeć na naturę i świat, z którym mogę się nie długo pożegnać. Poczułam jego pięści, uderzające w moje nerki. Mało nie krzyknęłam z bólu. Dłonie zacisnęłam na resztkach okna, wbijając sobie szkło w dłonie. Po resztkach szyby, polała się krew z moich ran. Nogi się pode mną ugięły. W końcu, straciłam równowagę. Wylądowałam pod oknem u stóp wampira. Patrzył na mnie z pogardą i wściekłością. Po chwili wyjrzał przez okno. -To dlatego ryzykowałaś życie? %7łeby przez jedną chwilę, zobaczyć świat, do którego już nie należysz? Jakoś nie przypominam sobie, żebym ci zabronił wychodzić, na ogród. Jednak, pewien jestem, że wyraznie ci mówiłem, że moje biuro, masz omijać z daleka.- mówił. Nachylił się nade mną. Wyciągnął rękę chcąc złapać za moją bluzę. Skuliłam się na podłodze, i rękoma zakryłam twarz. Miałam dość tego, że mnie bił. Zauważyłam, że się zawahał. Postawił mnie jednak na równe nogi. Stałam trochę niepewnie. On, zacisnął ręce na moich ramionach. Dobrze wiedziałam, co zaraz zrobi. Tak jak myślałam. Wbił swoje kły, w moją szyję, dokładnie w to samo miejsce, co wcześniej. Tym 23 razem szybciej straciłam przytomność. Przynajmniej nie czułam, tak długo tego okropnego bólu. Strata przytomności, była dla mnie pewnego rodzaju wybawieniem. Jednak wampir nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL |