WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Masz sygnały?  Pytanie wyrwało go ze stanu zamyślenia.
Drugi Pilot, Mar, cicho wszedł do sterówki. Zawsze tak wchodził. I to samo pytanie za
każdym razem padało z jego ust. Adon przyzwyczaił się do tego. Ale czuł podświadomie, że Mar
nie mówi tego automatycznie, jak ci z Formacji.
Nieraz podczas lotu zastanawiał się, stale go to dręczyło: kim jest Mar? Czy należy do
Formacji, czy też do jego gatunku? A może jest jakąś formą przejściową?
 Cisza. Jak dotychczas, od dwóch miesięcy, tylko cisza  odpowiedział.
Mar usiadł przy pulpicie.
 Dawniej odbieraliśmy sygnały, co prawda nie rozszyfrowane, przez Analizator. Teraz i
on milczy. Nic i nic.
 Przynajmniej nie szczeka. Kiedy cztery miesiące temu odebraliśmy fale, to wyrzucał z
siebie dane jak opętany  skwitował Mar jego wypowiedz. Był wyraznie rozdrażniony.  Niezbyt
dobrze się czuję  dodał  ale to przejdzie. Smutno mi, gdy to pudło milczy. Nawet my
zamykamy siÄ™ w tym czasie bardziej w sobie.
 Myśli jak człowiek, a działa jak ktoś z Formacji  rozważał patrząc na Mara. Podszedł
bliżej i oparł się o fotel, na którym tamten siedział. Sympatia, jaką darzył Drugiego Pilota,
wynikała widocznie z tego, że dostrzegał w nim ludzkie odruchy, właściwe jego własnemu
gatunkowi. Mimo precyzyjności działania w słowach Mara wyczuwał czasami nutę filozoficznej
zadumy. A poza tym ta chęć odkrycia NOWEGO  podświadome, psychiczne dążenie...
Zatopiony w rozmyślaniach  przez dłuższy czas nie mógł uchwycić zródła informacji,
która od pewnego momentu zaczęła nękać jego umysł. Spojrzał uważniej na opis trasy lotu.
Niemożliwe! Skorygowana teraz przez Mara obejmowała pogranicze Strefy Zakazanej. Czyżby
Mar zamierzał spenetrować jeszcze przestrzeń Altaira? Mieli przecież już wracać w kierunku
Ziemi.
On sam zresztą wolał pozostać jak najdłużej w przestrzeni. Być samotnym na Ziemi
wśród gromady istot żyjących czy być samotnym tutaj? Zawsze wybierał to drugie. Przynajmniej
ostatnio, od kiedy zrozumiał, że nic nie powstrzyma procesu wyginięcia tych, do których i on się
zaliczał. Ta, która kiedyś była planetą ludzi  przestawała nią być. A właściwie już przestała.
Kochana, stara Ziemia...
Włączył wizjer. Ekran rozbłysł migotliwym blaskiem i ściemniał; ot Orła zawieszona w
kosmicznej próżni była przed nimi. Lecz jeszcze bliżej rozpościerało się niewidoczne pasmo
promieniowania Hooleya. Odkryte w 2078 roku fale impulsywne tylko częściowo wyjaśniły
właściwości tego promieniowania. Jak dotychczas wiadome było jedynie to, że polem ataku
promieni Hooleya  w przypadku organizmów żywych  były komórki kory mózgowej.
Dlaczego tak się działo? Istniały na ten temat różne kontrowersyjne hipotezy, z których każda
miała słabe punkty.
W jednym zgadzały się ze sobą. U niektórych organizmów promieniowanie to może
powodować śmierć. W związku z tym Rada Formacji wydała zakaz penetrowania określonych
obszarów przestrzeni. A teraz, i to z inicjatywy Mara, zamierzali ten zakaz złamać. Uśmiechnął
się. Szczęście wracało. Był w takich chwilach szczęśliwy. Szukał NOWEGO. Uśmiechnął się
znowu. Mar odpowiedział mu tym samym. Jak gdyby się zrozumieli; jak gdyby...
 Pójdę odpocząć  Adon wstał i ruszył w kierunku drzwi.  A gdy będziemy przy
Strefie, wywołaj mnie, dobrze?
Obudził się? Na to pytanie nie umiał sobie odpowiedzieć. Leżał bez ruchu, ze wzrokiem
utkwionym w ścianę kabiny. Po pewnej chwili miał już niejaką nadzieję, że świat powraca do
normy  wszelkie bodzce zewnętrzne zaczęły dochodzić do niego w normalnym wymiarze i
stanie. A jeszcze przed godziną... Nie, nie mógł nawet określić czasu, kiedy to się stało, kiedy się
zaczęło, w którym momencie znikało i powtarzało się w innej formie.
Wszystko, co znajdowało się w pobliżu czy w oddali, widoczne czy niewidoczne,
przybierało nierealne formy.
Zciany kabiny tworzyły orgię barw. Różnokolorowe plamy przesuwały się po
nieokreślonych powierzchniach, które niejednokrotnie przecinały płaszczyzny ścian,
niesamowicie zmieniając wygląd pomieszczenia. Owe wybrzuszenia i wklęśnięcia pękały w
zwolnionym tempie  w rozdarciu pojawiała się głęboka czerń. Wszystko znikało, a on przesuwał
się w jakiejś próżni, nie odbierając wizualnie nawet obrazu własnego ciała  wzrok był pusty,
płynął w NIC. Jednak czuł, że jest, że istnieje, przesuwa się, wykonuje ruchy. Potem nawet
czucie znikało; przez nieokreślony czas tracił świadomość i... wszystko zaczynało się na nowo.
W pewnym momencie siła tych wszystkich imaginacji zmalała. Potem ustały całkowicie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates