WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wypadek gdyby wpadła w kłopoty.66
%7ładen plan B nie przygotował jej na to.
Czuła się jak mały przerażony kotek, siedząc w samochodzie, gdy Marek i
Asher byli bezbronni wobec tych gości z bronią. Oto ona, chciała zrobić coś
dobrego dla wszystkich, a zrobiła coś dużo gorszego, działając impulsywnie, bez
zastanowienia.
Przeciwstawiła się byciu w prewencji. Dlaczego?
Bo bała się, była zbyt przerażona, by pozwolić sobie na całkowite poleganie
na drugim człowieku.
Wcisnęła się między przednie siedzenia i obserwowała scenę na zewnątrz.
Marek i Asher nie zostali postrzeleni, ale też nie zapowiadało się, że będzie dobrze.
Chłopaki z Hammera nadal mieli ich na muszce, ale Marek i Asher stali w
zrelaksowanych pozach gdy z nimi rozmawiali. W końcu, jak się wydawało, po
milionach godzin, opuścili broń, a Asher skinął na Jasmyne.
Jej spojrzenie przeskakiwało od złego gościa do Ashera, do Marka i znowu
do złego gościa, Jasmyne wysiadła z samochodu i szła powoli w kierunku Ashera i
Marka. Kolana miała miękkie jak ptasie mleczko, stanęła między nimi i splotła
ręce.
- Stoimy na linii ognia?67 - szepnęła.
- Jeszcze nie- powiedział Marek.
- Przepraszam. Nie jestem... pewna dlaczego to zrobiłam.
- W porządku  Asher złapał ją za rękę i lekko ścisnął.
Jeden z tych złych chłopców warknął. - Do samochodu  i chwilę pózniej
była ściśnięta między Markiem a Asherem w Hammerze śmierci, jadąc w stronę
więzienia.
Boże, miała nadzieję, że znajdą w środku jej matkę. %7ływą. I obie doczekają
się opuszczenia tego budynku. Bardzo szybko. Asher i Marek powinni też być
bezpieczni. Zrobiła w duchu kilka obietnic, mając nadzieję, że kupi tym jakiś cud
66 No to lepiej, żebyś już teraz miała ten swój plan B.... bo kłopoty to masz już teraz
67 Nie kurwa... przed czekoladowym tortem.
Carnal Hunger
albo dwa. Zdecydowanie ich potrzebowali.
Samochód zaparkował w zamykanym garażu. Ogromne szczelne drzwi
zamknęły ich w środku. Byli eskortowani przez pusty garaż, przez ciężkie
metalowe drzwi i wÄ…ski korytarz.
Jej głowa wirowała. Jej żołądek podchodził do gardła. Gdyby nie fakt, że
miała Ashera i Marka po obu jej stronach, była pewna, że albo by odjechała, albo
zwymiotowała. Ale zmusiła się do poruszania. Stopa za stopą.
Para zbrojnych mężczyzn szła przed nimi, prowadząc. Druga para za nimi,
upewniając się, że nie uciekną. Nie, żeby myślała, że mogą. Co mniej więcej
dwadzieścia stóp przechodzili przez zamknięte drzwi. Oczywiście, gdy przechodzili
przez nie, drzwi zostawały zamykane. Zanim się zatrzymali, przeszli przez co
najmniej trzy pary drzwi.
Uwięzieni jak koty w boksie pełnym psów. Pełnym wściekłych pitbulli.
Zostali eskortowani do maleńkiej celi z betonowymi ścianami, metalowymi
drzwiami, bez okien i pojedynczym łóżkiem.
Nie mogąc ustać, Jasmyne opadła na łóżko i ukryła twarz w drżących
dłoniach. Czuła jak cienki materac ugina się za nią, gdy Asher siadał. Owinął
ramię wokół niej i pociągnął do siebie.
Była niezmiernie wdzięczna za ten gest.
- Co to za miejsce? - zapytała, głosem drżącym jak jej ręce. - Czy to
naprawdę, ośrodek rehabilitacyjny, szpital albo więzienie? - jej zęby dosłownie
obijały się o siebie, trzęsła się tak bardzo. - Jak myślisz, co zrobili z moją mamą?
- Jestem przekonany, że to nie jej ale temu co ma. Nie wierzę, że chcą ja
skrzywdzić. Ale nawet gdyby tak było, jest silną kobietą. Spójrz na córkę, którą
wychowała. Będzie w porządku.
Mimo swoich starań, zapewnień Ashera i jego delikatnemu dotykowi, łzy
zaczęły płynąć... i płynęły... i płynęły. Tama się przerwała i potoki łez ją poniosły.
Nie podniosła się emocjonalnie na nogi, dopóki drzwi nie otworzyły się i para
zastraszająco wyglądających mężczyzn weszło do środka.
Tych dwóch wyglądało strasznie, zupełnie inaczej niż ci, którzy ich
eskortowali. Kiedy spojrzała w ich oczy, zobaczyła tylko czarną pustkę.
- Jeśli chcesz widzieć swoją matkę żywą, zrobisz to, co ci powiemy. -
Carnal Hunger
powiedział do niej jeden.
Cholera, mamo. W jakie kłopoty nas wpakowałaś tym razem?
Asher stanął pomiędzy nią a wysokimi mężczyznami.
- Czego od nas chcecie?
- Niczego. - ten, który mówił, wyciągnął rękę i nim mogła zauważyć,
odsunął Ashera i Marka na bok. Jasmyne zerwała się, ale nim zdążyła zrobić
jeden krok, ramię owinęło się wokół jej ciała i została ciągnięta w stronę drzwi.
Krzyczała i drapała ramię mężczyzny. Im bliżej byli drzwi, tym rozpaczliwiej
walczyła. Nogami, rękoma nawet głową, używała wszystkiego, co miała, żeby
spróbować. Ale to nie było wystarczająco dobre. Chwilę pózniej Marek i Asher byli
nieprzytomni na podłodze, a ona była zdana na łaskę dwóch najbardziej
przerażających mężczyzn, jakich w życiu widziała.
Jeden trzymał jej usta zasłonięte, podczas gdy ciągnął ją przez labirynt
pomieszczeń do większej przestrzeni. Dwa piętra cel ciągnęły się na całej
powierzchni. W górze widniał balkon, prowadzący do cel na drugim piętrze.
Zredni facet upuścił ją tam, na środku ogromnego pomieszczenia i musiała
zwalczyć ochotę kopnięcia go w kolana, kiedy był w zasięgu jej stóp.68
Nigdy nie była bardziej pijana. Ani przerażona. Ale teraz musiała użyć
swojej głowy, a nie pozwolić emocjom przejąć kontrolę. Wierzyła, że gdzieś w tym
piekielnym miejscu, była uwięziona jej matka. Gdyby nie działała mądrze, kto
wie, co by się stało. Z nimi dwiema. I Asherem.
Boże, dziewczyno wez się w garść!
- Czego ode mnie chcesz? - udało jej się powiedzieć przez zęby.
- Jesteś przynętą.
Była pewna, że nie chce wiedzieć, kogo lub co ma pomóc dorwać. Mieli już
Ashera, Draven był po ich stronie, albo przynajmniej tak myślała. Więc było
możliwe, że jej matka uciekła. A teraz wykorzystają ją, by ją odzyskać.
Nie, miała nadzieję, że nie to mieli na myśli. Wolałaby umrzeć, niż pozwolić,
by jej matka trafiła w ręce tych ludzi.
Jeden z nich trzymał telefon z aparatem.
- Kiedy dam ci znak, chcę żebyś poprosiła swoją matkę do powrotu. Mam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates