[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koÅ›ci, umożliwiajÄ…cej bÅ‚yskawiczne pokonanie oceanu. Poruszali siÄ™ teraz w wodzie, w której nie brakowaÅ‚o ryb. NajwiÄ™ksze spoÅ›ród nich byÅ‚y caÅ‚kiem pokaznych rozmiarów - ważyÅ‚y co najmniej dwieÅ›cie kilo. Nie- znajomość ichtiologii nie pozwalaÅ‚a jednak Jimowi okreÅ›lić ich gatunków. SpojrzaÅ‚ w dół i zakrÄ™ciÅ‚o mu siÄ™ w gÅ‚owie. ZobaczyÅ‚ dno morskie, w kierunku którego zdawali siÄ™ zbliżać, choć z ruchu baÅ„ki wnioskowaÅ‚, że wciąż zmierzali w stronÄ™ powierzchni. Najwidoczniej dno wznosiÅ‚o siÄ™ pod jeszcze wiÄ™kszym kÄ…tem. Nie byÅ‚ to zbyt interesujÄ…cy widok. Na dnie nie byÅ‚o Å›ladu roÅ›linnoÅ›ci ani żadnych stworzeÅ„ morskich. Na stromych zboczach poniżej czasami daÅ‚o siÄ™ dojrzeć niewy- sokie skaÅ‚y, ale w zasadzie dno byÅ‚o bÅ‚otniste i zamulone. Poruszali siÄ™ już tak wolno, że od czasu do czasu wyprzedzaÅ‚y ich ryby. Giles wyraznie nabraÅ‚ wigoru. - Jamesie! - rzekÅ‚. - Znajdujemy siÄ™ nie głębiej niż dwieÅ›cie metrów pod powierzchniÄ…. Z Å‚atwoÅ›ciÄ… mógÅ‚bym już tu pÅ‚ywać. - Dobrze wiedzieć, Gilesie - odpowiedziaÅ‚ Jim. - Miejmy jednak nadziejÄ™, że nie bÄ™dziesz musiaÅ‚. Nagle usÅ‚yszeli gÅ‚oÅ›ny Å›miech Rrrnlfa. - To znaczy, że do tej pory nie wiedzieliÅ›cie, jak głęboko jesteÅ›my? - zdziwiÅ‚ siÄ™. - MaÅ‚y Magu, miaÅ‚em o tobie wyższe mniemanie! - Tak siÄ™ skÅ‚ada - rzekÅ‚ Jim lodowato - że znam sposoby, by siÄ™ o tym dowiedzieć. Znam wiele różnych sposobów. Nie chcÄ™ ciÄ™ obrazić, ale warto, abyÅ› o tym pamiÄ™taÅ‚! Olbrzym natychmiast spoważniaÅ‚. - Już dobrze, żaden DiabeÅ‚ Morski nie wÄ…tpi w ogrom- nÄ… moc, jakÄ… posiadajÄ… mali magowie. RozbawiliÅ›cie mnie po prostu na moment. - W porzÄ…dku - rzekÅ‚ Jim. MiaÅ‚ plany na przyszÅ‚ość, w których Rrrnlf mógÅ‚ okazać siÄ™ bardzo pomocny. Za nic na Å›wiecie nie chciaÅ‚ mieć w nim wroga. - Tej mocy używamy, aby pomagać innym. Zawsze wspieramy swoich przyjaciół - dodaÅ‚. - To prawda - przyznaÅ‚ olbrzym poważnie. - Na przestrzeni tysiÄ™cy lat tacy jak ty nieraz pomagali moim pobratymcom. NaprawdÄ™ jestem twoim przyjacielem, maÅ‚y Magu. Czyż nie Å›wiadczy o tym fakt, że ciÄ™ tu przywiodÅ‚em? Możesz na mnie liczyć. - DziÄ™kujÄ™, Rrrnlfie - powiedziaÅ‚ Jim. - BÄ™dÄ™ zawsze o tym pamiÄ™taÅ‚. Nagle otoczyÅ‚a ich Å‚awica ryb. Smoczemu Rycerzowi przyszÅ‚o na myÅ›l, iż mogÄ… to być dorsze, ale nie byÅ‚ pewien, bo zawsze wydawaÅ‚o mu siÄ™, że dorsze żyjÄ… przy samym dnie. BaÅ„ka zmierzaÅ‚a powoli w kierunku mulistej równiny leżącej pod nimi. Jim wytężyÅ‚ wzrok, chcÄ…c zobaczyć, co znajduje siÄ™ na dnie, ale nie byÅ‚ w stanie rozróżnić żadnych szczegółów. Przez chwilÄ™ poczuÅ‚ siÄ™ zbity z tropu, ale szybko na wewnÄ™trznej stronie czoÅ‚a napisaÅ‚ zaklÄ™cie: WZROK JAK U RYBY Natychmiast, spoglÄ…dajÄ…c poprzez dno baÅ„ki, ujrzaÅ‚, że kierowali siÄ™ w stronÄ™ ogromnych gÅ‚azów, pokrytych muÅ‚em. Gdy zbliżyli siÄ™, rozpoznaÅ‚ ksztaÅ‚t ogromnej kaÅ‚amarnicy. ByÅ‚a naprawdÄ™ kolosalnych rozmiarów. Jej najdÅ‚uższe z dziesiÄ™ciu ramion musiaÅ‚o mieć okoÅ‚o stu metrów dÅ‚ugoÅ›ci, a korpus byÅ‚ tak duży jak łódz podwodna z jego dawnego Å›wiata. - Czy to Granfer? - zapytaÅ‚ Rrrnlfa, starajÄ…c siÄ™ nie okazać strachu drżeniem gÅ‚osu. - To on. Siedzi tu jak zwykle i czeka, aż pożywienie samo do niego podpÅ‚ynie. OczywiÅ›cie może siÄ™ przemiesz- czać, jeÅ›li zechce. ZdziwiÅ‚byÅ› siÄ™, gdybyÅ› zobaczyÅ‚, jak sprawnie to robi. Ale ponieważ ma już kilkaset, a może kilka tysiÄ™cy lat, nie lubi siÄ™ wysilać. Nagle, choć wydawaÅ‚o siÄ™, że wciąż jeszcze sÄ… w bez- piecznej odlegÅ‚oÅ›ci od Granfera, koniec ogromnej macki okrÄ™ciÅ‚ siÄ™ wokół baÅ„ki. UsÅ‚yszeli piskliwy dzwiÄ™k wydawany przez przyssawki i zaciskajÄ…ce siÄ™ ramiÄ™, usiÅ‚ujÄ…ce zmiażdżyć ich pojazd. Skoro jednak Jim zastrzegÅ‚ w czarach, że baÅ„ka ma wytrzymać każde ciÅ›nienie, zniosÅ‚a i ten nacisk. Po chwili macka opadÅ‚a i zniknęła w mule. - WidzÄ™, że przyprowadziÅ‚eÅ› maga, Rrrnlfie - odezwaÅ‚ siÄ™ czysty, zadziwiajÄ…co wysoki gÅ‚os. DiabeÅ‚ Morski zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ donoÅ›nie. - Jak to odgadÅ‚eÅ›, Granferze? - Nie Å›miej siÄ™ z takich sÅ‚abych, starych istot jak ja - zapiszczaÅ‚ gÅ‚os. - Wiesz, że muszÄ™ wciąż jeść, żeby utrzymać siÄ™ przy życiu. Nadal opadali w kierunku ogromnego korpusu kaÅ‚amar- nicy. Kiedy podpÅ‚ynÄ™li jeszcze bliżej, Jim spróbowaÅ‚ zoba- czyć, co ten potwór trzyma w dwóch mackach przed jedynym, ogromnym okiem. ByÅ‚o to coÅ› ciemnego i niedużego. Po chwili Jim zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że przedmiot tylko wydaje siÄ™ niewielki w porównaniu z ogromem ciaÅ‚a kaÅ‚amarnicy. Przedmiotem tym byÅ‚a książka, i to w dodatku otwarta. WyglÄ…daÅ‚a jak znaczek pocztowy w zestawieniu ze stworem, ale oczy nie myliÅ‚y Jima. Granfer czytaÅ‚. RozdziaÅ‚ 14 Książka, która w rzeczywistoÅ›ci musiaÅ‚a być kolosal- nych rozmiarów, nagle zniknęła. Jim zamrugaÅ‚ powiekami. Nie zarejestrowaÅ‚ najmniej- szego ruchu macki, która jÄ… trzymaÅ‚a. ZaczÄ…Å‚ powÄ…tpiewać, czy faktycznie monstrum trzymaÅ‚o jakÄ…kolwiek ksiÄ™gÄ™. MiaÅ‚ jednak jeszcze przed oczami ten widok. Jedyne logiczne wytÅ‚umaczenie mogÅ‚o być takie, że kiedy mrugnÄ…Å‚ oczyma, Granfer ukryÅ‚ książkÄ™ za sobÄ…. Co jednak to morskie stworzenie robiÅ‚o z tak niezwykle ciężkim, opasÅ‚ym tomiskiem, które bez wÄ…tpienia musiaÅ‚o zostać stworzone przez ludzi i mogÅ‚o pochodzić tylko z zatopionego statku? Niektóre Å›redniowieczne książki, pisane i oprawiane rÄ™cznie, osiÄ…gaÅ‚y takie rozmiary. StanowiÅ‚y jednak w tych czasach rzadkość. Praca zwiÄ…zana z odrÄ™cznym napisaniem lub choćby przepisaniem jednej książki zajmowaÅ‚a znacznÄ… część ludzkiego życia. Opadli jeszcze niżej, zatrzymujÄ…c siÄ™ naprzeciw wielkiego oka Granfera. Smoczy Rycerz nie byÅ‚by nawet w stanie wyobrazić sobie tak ogromnego oka. Jak stwierdziÅ‚, miaÅ‚o rozmiar niewielkiego basenu. Ich baÅ„ka zawisÅ‚a w wodzie na wypowiedziane w myÅ›li zaklÄ™cie Jima, gdy ujrzaÅ‚, że Rrrnlf zatrzymaÅ‚ siÄ™. - To niedobrze, że próbowaÅ‚eÅ› zjeść maÅ‚ego Maga i jeg° przyjaciół - zahuczaÅ‚ DiabeÅ‚ Morski. - Masz racjÄ™. Powinni mi wybaczyć - zabrzmiaÅ‚ falset Granfera. Jim nie potrafiÅ‚ okreÅ›lić, skÄ…d siÄ™ wydobywaÅ‚. Może to miejsce byÅ‚o niewidoczne i znajdowaÅ‚o siÄ™ na dole, skÄ…d wyrastaÅ‚y macki i gdzie musiaÅ‚ znajdować siÄ™ otwór gÄ™bowy? - Po prostu jestem przez caÅ‚y czas potwornie gÅ‚odny - dodaÅ‚. JednoczeÅ›nie Smoczy Rycerz dostrzegÅ‚, że wlecze stwo- rzenie przypominajÄ…ce czterometrowÄ… mantÄ™, które szybko zniknęło pod masywem ciaÅ‚a Granfera, tam, gdzie znaj- dowaÅ‚ siÄ™ otwór gÄ™bowy gÅ‚owonoga. Jim napisaÅ‚ szybko na wewnÄ™trznej stronie czoÅ‚a zaklÄ™cie sprawiajÄ…ce, iż Granfer poczuÅ‚by mdÅ‚oÅ›ci już na samÄ… myÅ›l o poÅ‚kniÄ™ciu czÅ‚owieka. JeÅ›li byÅ‚ on w stanie pożreć coÅ› o rozmiarach wieloryba-zabójcy, o czym wspomniaÅ‚ Caro- linus, to równie dobrze, przy odrobinie wysiÅ‚ku, mógÅ‚ także poÅ‚knąć ich pojazd. - Doprawdy, to dla mnie ogromna niespodzianka spotkać żywych mieszkaÅ„ców lÄ…du. Czasami widujÄ™ ich na powierzchni morza, ale rzadko tam bywam. Przypuszczam, że przybyÅ‚eÅ› tu, maÅ‚y magu, bo z jakiegoÅ› powodu chciaÅ‚eÅ› siÄ™ ze mnÄ… widzieć. Jim miaÅ‚ zamiar wyjaÅ›nić Granferowi, iż wÅ‚aÅ›ciwie nie jest magiem. StwierdziÅ‚ jednak, że nie zaszkodzi, jeÅ›li zostanie oceniony wyżej, niż na to zasÅ‚ugiwaÅ‚. - PrzybyÅ‚em tu głównie z ciekawoÅ›ci - rzekÅ‚. - SÅ‚yszaÅ‚em, że jesteÅ› najstarszym i najmÄ…drzejszym stwo- rem mórz, a bardzo chciaÅ‚em porozmawiać z kimÅ› ta- kim. - Ach, no cóż... - zaczÄ…Å‚ gÅ‚owonóg. RównoczeÅ›nie poÅ‚knÄ…Å‚ ogromnÄ… rybÄ™. - To tylko kwestia sumy wspomnieÅ„ i pamiÄ™tanych zdarzeÅ„. Ale cóż ja mógÅ‚bym wiedzieć takiego, co inte- resowaÅ‚oby ciebie, maÅ‚y magu? Jim zawahaÅ‚ siÄ™. ZamierzaÅ‚ dążyć stopniowo do celu, ale trudno byÅ‚o prowadzić rozmowÄ™ kilkaset metrów pod powierzchniÄ… wody, na dodatek z najwiÄ™kszÄ… na Å›wiecie kaÅ‚amarnicÄ…. Zbyt wiele dzieliÅ‚o ich, aby mogli prowadzić pogawÄ™dki. - Tak siÄ™ skÅ‚ada, że istniejÄ… dowody Å›wiadczÄ…ce o obec-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|