WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nawiązałabym współpracę z jakimś odważnym czasopismem i pisywałabym anonimowo pikantne artykuliki, które
trzymałyby ludzi w napięciu. Mogłabyś w ten sposób wpływać na politykę rządów i zarobiłabyś mnóstwo pieniędzy.
Wierz mi, że ja nie zmarnowałam czasu po wyjściu za mąż, a pan De Groot jest bardzo bystry. Jeśli będziesz lojalna
wobec mnie, to we właściwym czasie opowiem ci o pewnych sprawach. Uwierz mi, to nie sztuka znalezć
właściwego mężczyznę i rozkochać go w sobie. Ważniejsze jest to, co można z niego wyciągnąć.
- Jessiko, jesteś bardzo światowa. Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała. Mam pewien plan. Musicie przyjść
do kościoła Harper Memoriał w następną niedzielę wieczorem. Usiądzcie z Alidą na galerii i nie spuszczajcie oka z
Rodneya.
Jestem prawie pewna, że przyjdzie na to spotkanie i będzie tam siedzieć. Wydaje mi się, że chce pozostać w cieniu.
Jessiko, powinnaś trzymać się blisko niego i we właściwym momencie rozpocząć rozmowę. Zapoznam was z
kilkoma zagadnieniami, o których agenci wywiadu powinni mówić bez podejrzeń. Jessiko, przemyśl to, moja droga,
i zobaczymy, co da się zrobić. Muszę już iść, bo jestem umówiona z fryzjerką.
- To brzmi interesująco - powiedziała Jessika. - Zamierzam nawet poświęcić trochę pieniędzy na ten cel, bo jeśli nie
mogę odzyskać uczucia mojego dawnego chłopaka, to chętnie ukarzę go za jego obojętność.
Zakończyła się rozmowa i dziewczyny wyszły. Analizowały jeszcze raz to, co usłyszały. Louella umiała zachęcać do
wszystkiego, co mogło być świetną intrygą.
8
- Tato - zapytała spokojnie Kathy następnego ranka, kiedy ojciec zszedł na dół - czy nie ma żadnego sposobu, by
odebrać klucz kuzynce Louelli. Gdy była tu wczoraj Beryl, strasznie się bałam, że Louella znowu przyjdzie i będzie
się wtrącać do rozmowy. Tatusiu, ona jest nieznośna.
- Myślałem już o tym - odpowiedział tata Graeme. - Zabiorę jej klucz. Nie widzę powodu, żeby miała wchodzić do
naszego domu, kiedy tylko zechce. Dzisiaj się tym zajmę. Nie mów o tym nikomu, nie chcę, by mama się martwiła.
- Rozumiem tato i dziękuję ci bardzo. Nawet nie wiesz, jakim ona jest utrapieniem. Staram się być dla niej miła, ale
ona pojawia się zawsze w takim momencie, że ciężko mi ją znieść. Przychodzi tu, gdy się modlimy, i patrzy na nas z
pogardą. Nawet nie stara się ukryć tego, że nas nie lubi. Powiedziała mi któregoś dnia, że dziwi się, dlaczego nie
przestaniemy manifestować swojej religijności w taki sposób. Dodała, że dzisiaj ludzie nie obnoszą się z wiarą w
obecności innych.
- To naprawdę biedna kobieta - zauważył ojciec z łagodnym uśmiechem na twarzy. - Trzeba się za nią modlić, a
nadejdzie dzień, w którym ona będzie radośnie chwalić Pana. Nie martw się, Kathy, dopilnuję sprawy klucza.
Ojciec szybko zjadł śniadanie i pojechał samochodem do miasta.
- Chłopcy nie zejdą prędko na dół - powiedział, gdy wychodził z domu. - Niech śpią tak długo jak chcą. Wrócę do
czasu, gdy będą potrzebować samochodu.
Kathy mrugnęła porozumiewawczo do ojca. Wiedziała, co on zamierza zrobić, choć nie potrafiła sobie wyobrazić, w
jaki sposób. Tylko tato zawsze radził sobie z pewnymi problemami. Czasami było bardzo ciężko, ale zawsze je
rozwiązywał i nie uraził przy tym nikogo.
Pan Graeme jechał powoli samochodem. Rozmyślał o poprzednim wieczorze i cieszył się, że taka dziewczyna jak
Beryl Sanderson odwiedziła ich dom. Wydawało się, że podoba się jej to otoczenie i że bardzo lubi jego dzieci.
Przypomniał sobie jej uroczy uśmiech, niewinny wygląd, miły sposób prowadzenia rozmowy, pobożną modlitwę. W
tej dziewczynie nie było ani cienia złośliwości. Spędziła z nimi cały wieczór i wydawała się być jedną z nich.
Aprobowała wszystko, co robili i mówili. Był przekonany, że Margaret też ją polubiła. Beryl to z pewnością bardzo
wartościowa dziewczyna. Jak to się stało, że jego chłopcy nie zapraszali jej wcześniej? Przypomniał sobie, że parę lat
temu spotkał jej ojca na plebanii. Był to rozsądny człowiek. Jego córka zrobiła na panu Graeme dobre wrażenie i
miał nadzieję, że będzie ją częściej widywać. Przypominała promyk słońca. Była zupełnie inna od tej dziewczyny o
rozjaśnionych włosach, którą kiedyś uwielbiał Rod. Pan Graeme modlił się o to, by o niej więcej nie usłyszeli.
Wprawdzie była mężatką, ale cóż to znaczyło w świecie, w którym było tyle samo ślubów, co i rozwodów. Miał
nadzieję, że jego synowie będą traktowali małżeństwo poważnie.
W końcu dojechał do hotelu, gdzie mieszkała Louella. Zaparkował samochód i poszedł do recepcji. Zapytał o panią
Chatterton. Dowiedział się, że zaraz ma zejść na dół, ponieważ jedzie do miasta. Postanowił poczekać na nią.
Wiedział, że musi być cierpliwy, bo ona z pewnością nie będzie się spieszyć.
W końcu pojawiła się. Podbiegł, żeby się z nią przywitać.
- Dzień dobry, Louello. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. Nie zabiorę ci dużo czasu. Przyjechałem cię prosić o
zwrot klucza. Potrzebuję go, więc pomyślałem, że mogę go odebrać.
Louella, która sądziła, że zostanie zaproszona na obiad, szeroko otworzyła oczy.
- Klucz - powiedziała - jaki klucz? Tak, dałeś mi klucz, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates