WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po długiej, obcej czaszce, pocierając ją tak, jak robiła to z Amy, gładząc ją tak, jak kiedyś gładziła Newt.
To było jej dziecko, tak jak one.
Noworodek wydał cichy pisk i spojrzał na nią, a Ripley poczuła, że kontakt telepatyczny pogłębia
się, przybiera na sile. Jakże owa więz różniła się od tamtych, a równocześnie była taka sama. Tyle że w
tym kontakcie było coś więcej, coś niezaprzeczalnie ludzkiego. Zupełnie jakby połączyła się z częścią
siebie, spaczoną, skrzywdzoną, częścią, z która związana była cała jej brutalna determinacja i żądza
przetrwania. Organizm idealny.
Ale idealny do czego?...
I nagle z nawały wspomnień wypłynął głos, który pochodził ze wspomnień podarowanych jej
przypadkiem przez Obcych. Usłyszała głos Newt, zupełnie jak wtedy, po raz pierwszy w inkubatorze.
 Moja mamusia mówiła, że potworów wcale nie ma... że one tak naprawdę nie istnieją... Ale
przecież one są."
Ripley wzdrygnęła się, wciąż nękana intensywnością telepatycznego kontaktu Noworodka,
porażona przerazliwą obcością istoty domagającej się jej posłuszeństwa.
Noworodek papugował słowa Newt:  Wiedziałam, że przyjdziesz."
Gdy usłyszała te słowa miłości z ust groteskowej trawestacji żywej istoty, zrobiło się j ej niedobrze.
A potem usłyszała zniekształcony, mechaniczny głos.
 Czemu nadal żyjesz? Jak możesz to znosić? Jak jesteś w stanie znosić... samą siebie?"
 Nie miałam większego wyboru", odparła z przekonaniem. Nigdy nie miała większego wyboru,
nie, odkąd wybudziła się z hibernacji na Nostromo w niewłaściwym zakątku kosmosu.
Ale teraz miała wybór. Po raz pierwszy naprawdę miała wybór.
 Dlaczego przejmujesz się tym, co się z nimi stanie?" zapytała Call, mając na myśli ludzi. Teraz
Ripley zadała sobie to samo pytanie: Dlaczego się tym przejmowała? Co kiedykolwiek dla niej uczynili,
że tak bardzo jej na nich zależało? Może Ripley była nowym modelem frajerki...
Zaczęła szukać kontaktu ze swoimi, usiłując zbadać kim i czym była, aby móc dokonać
właściwego wyboru. Szukała siły i bezpieczeństwa gniazda. Zamiast tego czuła tylko ból i dojmującą
stratę. Czuła się pusta. Wydrążona. Tak jak od czasu swoich narodzin.
Kiedy zaczęła sięgać telepatycznie w przestrzeń, głęboko w swoim wnętrzu usłyszała głosy dzieci,
dwóch dziewczynek, ludzkich dzieci, wołających do niej z otchłani czasu.  Mamo! Mamusiu!"
Ripley zajrzała w wodniste, gadzie oczy Noworodka i odsunęła rękę. Z przeciągłym jękiem,
dręczona uczuciem straty dokonała wyboru. Znała odpowiedz. Była zawarta w jej genach. Pomimo
pokus ze strony Obcych, mimo ich siły i potęgi, naturalności działań i celów wiedziała, że musi
przetrwać.
Aby ocalić ludzkość. To była naturalność jej celów i działań wzmocniona jeszcze manipulacją
genetycznÄ….
Była Ripley. Zawsze nią była i zawsze będzie. Ripley. Zniszczy Obcych. Zrobi to za wszelką cenę.
Biorąc głęboki oddech, żeby uspokoić nerwy, Ripley ostrożnie dokończyła uwalnianie się z
żywicznej pajęczyny. Starała się zachować jasność umysłu, obserwując Noworodka, kierując potok
życzliwych myśli w jego stronę i pozbawionych przywódcy wojowników, usiłujących teraz, kiedy ich
Królowa zginęła, wymyślić, co powinni zrobić dalej.
Noworodek cofnął się. Ripley zerwała ostatnie pasma przytwierdzające ją do zbiornika, po czym
uchwyciła się kilku bardziej elastycznych nitek, by nie runąć do krwawego bajora poniżej. Nie
spuszczała oczu z Noworodka, który przekrzywiwszy zniekształconą głowę starał się zrozumieć
poczynania Ripley.
Kobieta spuściła wzrok, spoglądając na powierzchnię jeziora posoki i nieczystości. Oblizała wargi
i w jej myślach pojawiło się kolejne wspomnienie... wielki kocioł wypełniony rozgrzanym do białości
ołowiem. Cóż, trudno... Rzucała się w gorsze świństwa.
Owinąwszy pasma elastycznej żywicy wokół nadgarstków, Ripley wykorzystała je jak akrobatka
do wykonania zgrabnego wymyku i zanurkowała w upiornej sadzawce. Zanurzyła się z głową,
znikając pod cuchnącą zgnilizną, czerwoną powierzchnią, podczas gdy Noworodek przyglądał się z
uwagÄ….
Stwór podszedł do miejsca, gdzie zniknęła Ripley. Towarzyszyło mu dwóch Obcych, którzy
płynęli przez breję jak krokodyle, pomagając sobie ogonami.
Ripley pod wodą rozejrzała się dokoła; wiedziała, że Noworodek zagląda w mroczne odmęty i
szuka jej. Aby ich nie przestraszyć, Ripley wyłoniła się powoli z cuchnącego jeziorka. Wystawiła głowę
nad wodę, po jej włosach, twarzy i szyi spływała krew.
Dwaj wojownicy stanęli po jej bokach, gotowi dla zachowania gniazda wystąpić przeciw
Noworodkowi.
Wreszcie Ripley wynurzyła się całkiem z nieprzejrzystej brei, sięgającej jej do kolan. W rękach
trzymała pistolet, który wypadł uwięzionemu w pajęczynie żołnierzowi.
Spokojnie, z wprawą przeładowała broń i okręcając się w miejscu poczęstowała paroma kulami
najpierw jednego. a potem drugiego Obcego. Dwa stwory zawyły, eksplodując pod gradem pocisków,
a ich żrąca krew zbryzgała ściany zbiornika. Kwas przeżarł się przez metal, a przez dziury po nich, jak
promienie lasera, wpadły strugi światła.
Ripley obróciła się energicznie, żeby rozprawić się z Noworodkiem, a pod czaszką czuła płynące z
umysłu istoty wrażenia szoku i zdumienia, wywołane jej zdradą. Potwór wyprostował się, groznie
przeciągnął ramiona i zawył, rzucając wyzwanie zdrajczyni.
Rozjuszone monstrum rzuciło się na Ripley. Ta odskoczyła, unosząc broń, ale nie mogła nacisnąć
spustu.
Zastrzel go! rozkazała sama sobie. Zastrzel to plugastwo! Zrób to! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates