[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zupełnie co innego. Osoba zdana tylko na siebie nie dałaby sobie rady z wychowaniem dwojga dzieci". Wycofał się w obawie, że może go zauważyć. Wystarczyło mu to, co już usłyszał. Ryan go nie chce, uważa, że zbyt ciężko jej będzie z dwojgiem dzieci, szczególnie z nim. Podobnie jak ciotki i przyjaciel cioci Opal, Ryan uznała, że on jest trudnym dzieckiem. Może zbyt upartym, pomyślał ze smutkiem, wspominając, jak wyrażał niezadowolenie z powodu zatrudnienia opiekunki. Powinien trzymać język za zębami. W sypialni zatrzymał się przy łóżku Kelsey i patrzył na jej niewinną twarzyczkę jaśniejącą w nocnej poświacie. Spała mocno z lekko rozchylonymi ustami, trzymając w ramionach starego misia. Taka spokojna i szczęśliwa. , Pit dobrze rozumiał, dlaczego Ryan kocha Kelsey. Kto by jej nie kochał. Jego siostra była chyba najśliczniejszą, najsłodszą małą 182 RS dziewczynką na świecie. To dlatego Pit tak się nią opiekował, dbał, żeby miała wszystko, co jej potrzeba. Tak jak robili to rodzice. Znalazł dla niej Ryan i Kelsey nigdzie nie byłoby lepiej. Właśnie wczoraj mu powiedziała, że ma nadzieję, iż ciocia Opal nigdy nie wróci i oni będą mogli zostać z Ryan na zawsze. Zwrócił jej uwagę, że to nieładnie tak mówić o cioci, choć w duchu przyznał jej rację. On też był tu szczęśliwy, właściwie po raz pierwszy od śmierci mamy i taty. Teraz musi odejść. Kelsey już go nie potrzebuje. Podjął tę decyzję w ciągu tych paru chwil, które zabrała mu droga do sypialni. Jeśli zostanie, odbierze Kelsey szansę na prawdziwy dom z Ryan. Może - Pitowi zrobiło się jeszcze ciężej na sercu - też z Maksem, który, oczywiście, przepadał za Kelsey. Kiedy uśmiechała się do niego, patrzył na nią ciepło i czule. Pit nie wiedział, gdzie ma iść. Nie szkodzi. Potrafi zadbać o siebie. Może znajdzie pracę. Często pomagał Ryan w sklepie - rozpakowywał pudła, zamiatał podłogę - robił wszystko, na co mu pozwoliła. Miał już doświadczenie. Ze ściśniętym sercem powstrzymywał łzy. Trudno będzie stąd odejść. Naprawdę bardzo trudno. Ale zrobi to dla Kelsey. Pochylił się nad siostrzyczką i delikatnie pocałował ją w policzek. - Bądz szczęśliwa, Kelsey- wyszeptał.-Wesołych Zwiąt. Ryan ziewając, wyszła boso z sypialni i skierowała się do pokoju dzieci. Trzeba je obudzić, przygotować do szkoły. Czekał ją typowy poranek w nowej, codziennej rutynie, która nagle stała się jej 183 RS udziałem. Uśmiechnęła się, ciągle zaspana. Ta nowa sytuacja bardzo się jej podobała. Rzuciła okiem na łóżko Pita - było puste. Pomyślała, że jest w łazience albo szykuje śniadanie w kuchni. Był przyzwyczajony do samodzielności. Pochyliła się nad dziewczynką. - Kelsey, dziecinko, czas wstawać. - Lekko potrząsnęła ramieniem małej, która wymamrotała coś w proteście. - Czas do szkoły. Kelsey z westchnieniem otworzyła oczy, zamrugała parę razy i powitała ją uśmiechem. - Dzień dobry. Ryan pochyliła się i ucałowała ciepły od snu policzek. - Dzień dobry. Dobrze spałaś? - Uhm. Zniło mi się Boże Narodzenie. Był u nas Zwięty Mikołaj. Ryan zaśmiała się. - To musiał być przyjemny sen. Założysz dzisiaj czarno--zielony sweter i czarne dżinsy? Kelsey przytaknęła i Ryan, wyciągnąwszy ubranie z szuflady, położyła je na łóżko. - Zanim się ubierzesz, śniadanie będzie gotowe. W drodze do kuchni zauważyła, że łazienka jest pusta. Otworzyła drzwi do kuchni i powiedziała wesoło: - Dzień dobry, Pit. Wcześnie dziś... - urwała, gdyż w kuchni też chłopca nie zastała. Ponownie przeszła przez całe mieszkanie, zaglądając w każdy kąt. W sypialni dzieci Kelsey dopinała dżinsy. 184 RS - Widziałaś Pita? Dziewczynka spojrzała machinalnie na puste łóżko. - Nie. Nie ma go w kuchni? - Nie. - Ryan weszła do swojej łazienki. - Pit? - zawołała głośno. Nie było odpowiedzi. Wróciła do pokoju dzieci, dla pewności zajrzała pod łóżko, a potem nawet do szafy. Nic. - Gdzież on się podziewa...? - Teraz już w panice pobiegła do saloniku. Szklane drzwi prowadzące na jej maleńki dziedziniec były zamknięte, a na zewnątrz nikogo. Frontowe drzwi też były zamknięte, lecz zauważyła odsuniętą zasuwkę. Ryan otworzyła drzwi i spojrzała do sieni. Pusta. Zamknęła drzwi i przycisnąwszy dłoń do czoła, usiłowała zebrać myśli i zastanowić się, co robić. Nagle dostrzegła kartkę papieru na stoliku. Chwyciła ją i od razu poznała staranne pismo Pita. Proszę, opiekuj się dobrze Kelsey. Ona cię bardzo kocha. Pit - O Boże - wyszeptała pobladłymi wargami. - Och, Pit, nie! Maks przyjechał do Ryan w niespełna piętnaście minut po jej telefonie. Po drodze złamał niemal wszystkie przepisy ruchu drogowego. Usłyszawszy dzwonek, Ryan rzuciła się do drzwi. Włosy miała w nieładzie; bez makijażu, pospiesznie ubrana w jakieś dżinsy i sweter, powitała go półprzytomnym spojrzeniem wielkich, podkrążonych oczu. - Nie mam pojęcia, dlaczego odszedł - wyszeptała przy jego piersi, kiedy ją przytulił. - Gdzie on mógł pójść? W czym zawiniłam? 185 RS - Dzwoniłaś na policję? - Tak. Szukają go. Telefonowałam do pani Culpepper. Nie widziała go, ale się rozejrzy. Lynn i Cathy otworzą dzisiaj sklep i jak tylko się pojawi, zatelefonują. Och, Maks, nie wiem, co jeszcze robić. Gdzie on może być? Uścisnął ją, po czym odsunął nieco od siebie, żeby móc popatrzeć jej w oczy. - Znajdziemy go - obiecał, starając się, by jego słowa zabrzmiały przekonująco, choć nie był pewien, czy mu się uda. - Tak się o niego boję - wyszeptała. - Nic mu nie będzie. Pit jest bardzo samodzielny. - To przecież mały chłopiec. - Oczy napełniły się jej łzami. - Wiem. -I jemu słowa przychodziły z trudem. Jadąc do Ryan, myślał tylko o małym chłopcu tułającym się samotnie po ulicach. Gdzie mógł pójść? I dlaczego to zrobił? Usłyszał za sobą pochlipywanie. Odwrócił się i zobaczył Kelsey. W rączce trzymała misia, na jej buzi malowała się prawdziwa rozpacz. - Pit uciekł - powiedziała drżącym głosem. - Dlaczego on to zrobił? Maks wziął ją na ręce i przytulił. - Zapytamy, jak go odszukamy, a odszukamy na pewno - zapewnił poważnie małą. Ktoś zapukał do drzwi i Ryan znowu pobiegła otworzyć. - Nick. - Wciągnęła brata do środka. - Och, Nick. - Jak długo już go nie ma? - spytał adwokat. 186 RS - Ponad godzinę temu zorientowałam się, że wyszedł z domu. - Ryan zaczęła nerwowo przemierzać hol. - Nie wiem, kiedy dokładnie to się stało, pewno w nocy, jak poszłam spać. Jeśli, coś mu się przydarzy, nigdy sobie tego nie wybaczę - dodała w udręce. Kelsey zadrżała. Maks przytulił ją mocniej i napotkawszy spojrzenie Ryan, popatrzył znacząco na trzymane w ramionach dziecko. Widział, z jakim wysiłkiem Ryan stara się opanować. - Dobrze - powiedziała już spokojniejszym głosem. - Co najpierw powinniśmy zrobić? - Czy ktoś telefonował do Juliany? - spytał Nick. Potrząsnęła głową. - Nie pomyślałam o tym.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|