[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skończyła już jeść i siedziała nad filiżankami kawy lub herbaty. Oboje byli zapatrzeni w siebie i promienieli ze szczęścia. Spędzili ze sobą najcudowniejszą - choć bezsenną - noc, a o świcie poszli popływać w morzu. To był pomysł Spencera. - Chcesz teraz pływać? - spytała Sadie, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. - Jestem tak słaba i wyczerpana, że na pewno utonę. - Chodz - powiedział, chwycił ją za rękę i wyciągnął z łóżka. - Zobaczysz, że będzie cudownie. I rzeczywiście było. W porównaniu z rześkim porannym powietrzem woda wydawała się niemal ciepła. Baraszkowali w niej, całowali się... i kochali. Potem leżeli na wodzie i patrzyli, jak słońce wstaje znad oceanu. Sadie opierała się plecami o pierś Spence'a, a on obejmował ją mocno. Gdy niebo zmieniło barwę z granatowej na oszałamiającą mieszaninę fioletów, czerwieni i oranżów, po czym stało się bladożółte, a w końcu 97 RS jaskrawo-błękitne - wrócili z plaży do swego bure na drzewie i wzięli razem prysznic pod wodospadem, gdzie Spencer widział Sadie poprzedniego dnia. Dziewczyna nie mogła wprost uwierzyć, że to było zaledwie kilkanaście godzin temu - że od tego czasu jej życie aż tak bardzo się zmieniło. Chociaż bolały ją wszystkie mięśnie, upajała się swym szczęściem i nie potrafiła powstrzymać głupiego radosnego uśmiechu. Spencer, mimo że nieogolony i z oczami przekrwionymi ze zmęczenia i niewyspania, wyglądał na równie zachwyconego, gdy oboje wkroczyli objęci do jadalni. Sadie była przekonana, że każdemu wystarczy rzucić na nich okiem, by domyślić się, co robili w nocy. Gdy pan Isogawa zapytał uprzejmie, czy dobrze spali, odpowiedziała z uszczęśliwionym uśmiechem: - Spędziliśmy wspaniałą noc. - Jestem tego pewna - rzekła z zazdrością Leonie. Richard puścił mimo uszu tę uwagę, ale Marion odezwała się dyplomatycznie: - Tu istotnie jest zachwycająco. Aagodny klimat, spokój... i te cudowne fale. Czyżby widziała nas na plaży? - zastanowiła się Sadie, oblewając się rumieńcem. Cathy zaprowadziła ich do stolika. - Siadajcie i zjedzcie śniadanie. Jest wspaniałe - świeże owoce, jajka, francuskie grzanki i co tylko jeszcze zapragniecie. Strasznie się objedliśmy. Podczas gdy mężczyzni będą omawiać sprawy zawodowe, Marion i ja zamierzamy wybrać się na spacer. Pójdziecie z nami? - spytała, spoglądając na Sadie i Leonie. 98 RS - Ja nie - rzuciła pośpiesznie Leonie. - Jale zrobi mi masaż - dodała z dwuznacznym uśmieszkiem. Jale był tym imponująco zbudowanym młodzieńcem, który poprzedniego dnia zaprowadził ich do bure - i najwidoczniej potrafił nie tylko dzwigać bagaże. Sadie zerknęła na Richarda, aby się przekonać, jak na to zareaguje. Lecz on chyba w ogóle nie usłyszał Leonie. Był pogrążony w rozmowie z Johnem i nie zwracał uwagi na żonę. - Bardzo bym chciała - powiedziała Sadie - ale nie jestem tu wyłącznie w podróży poślubnej. Mam również do wypełnienia obowiązki i muszę uczestniczyć w zebraniach. Wprawdzie Spencer nie wymagał tego od niej, ale pragnęła patrzeć na niego przez cały dzień - także podczas pracy. W nocy nie mieli zbyt wiele czasu na rozmowy, lecz odważyła się powiedzieć mu, że go kocha. Spence przygarnął ją do siebie i pocałował namiętnie, potem zajrzał jej głęboko w oczy i odpowiedział: - Ja też cię kocham. Zamrugała zaskoczona, a po chwili zalała ją fala radości. Spencer Tyack był powściągliwym człowiekiem, który dzięki swemu urokowi łatwo pozyskiwał sobie ludzi. Toteż miał wielu przyjaciół, lecz dotąd żadnej kobiety nie obdarzył miłością. A jednak powiedział, że ją kocha. Była pewna, że pózniej w sypialni ponownie jej tego dowiedzie. Póki co, sporządzając notatki, będzie mogła mu się przyglądać i obmyślać, co zrobią, kiedy wreszcie znajdą się sami. Myśl o tym ponownie sprowadziła na jej twarz błogi uśmiech. 99 RS - Ach, ci nowożeńcy! - rzuciła ze śmiechem Marion. - Przestań śnić na jawie i zamów śniadanie. Sadie znowu się zarumieniła. Usiadła pośpiesznie i zajrzała do bogatego menu. Poczuła nagle, że dosłownie umiera z głodu. W nocy straciła mnóstwo sił i teraz zjadłaby nawet konia z kopytami. Ostatecznie jednak zdecydowała się tylko na szklankę soku owocowego, maślaną bułeczkę, omlet i filiżankę herbaty, nie chcąc, aby reszta towarzystwa wzięła ją za żarłoka. Postanowiła zachowywać się z godnością i umiarem - pod warunkiem, że w łóżku będzie mogła być wyuzdaną wszetecznicą! Nie potrafiła się powstrzymać i cicho zachichotała. Cathy i Marion westchnęły z uśmiechem i pobłażliwie pokiwały głowami. Natomiast Leonie rzuciła mordercze spojrzenie Richardowi, który nadal nie zwracał na nią uwagi. Sadie współczuła jej i żałowała, iż nie może jakoś pomóc - zwłaszcza że to właśnie próbie uwiedzenia Spencera przez Leonie zawdzięczała swe obecne szczęście. - Ach, widzę, że jesteś dziś rano bardzo radosna -powiedziała pani Isogawa, przystając przy jej stoliku. - To szczęśliwe miejsce. Tutaj poznałam mojego męża. - Naprawdę? - Tak - potwierdził z szerokim uśmiechem pan Isogawa, podchodząc do żony. - Spędzała na wyspie urlop z kilkoma przyjaciółkami, a ja zajmowałem się projektowaniem pawilonów tego kurortu. Nie mogłem oderwać od niej oczu i nie spocząłem, póki nas sobie nie przedstawiono, a wkrótce potem wzięliśmy ślub. 100 RS Oczarowana Sadie pomyślała, że to istotnie magiczne miejsce. - Co roku przyjeżdżają tu nasi synowie, córki i wnuki - ciągnął pan Isogawa. - Może w przyszłości wy również przywieziecie tu swoje dzieci. Sadie rozmarzyła się o tym. Spojrzała na Spence'a, lecz on przysłuchiwał się wywodowi Steve'a Walkera. - Nie musisz dzisiaj brać udziału w naszym zebraniu - rzekł do niej Isogawa. - Wykorzystaj pobyt na wyspie i wypoczywaj, a moja asystentka przekaże ci swoje notatki. - Uczestniczenie w zebraniu sprawi mi przyjemność - odparła Sadie. - Zresztą to należy do moich obowiązków. Poza tym nieczęsto mam okazję
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|