|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
echem w ciszy korytarza, wywołał w nim dreszcz. Rozdzielił ich dopiero monotonny dźwięk sunącej do góry windy. Lang cofnął się o krok dokładnie w chwili, gdy z wagonu wysiadło dwoje staruszków. Posyłając im pełne pobłaŜania spojrzenie, sąsiedzi Kirry odeszli w drugi koniec holu. Lang nie miał siły uczynić najmniejszego ruchu. Spojrzał na Kirry dopiero wówczas, gdy usłyszał trzask zamykanych drzwi. Dziewczyna wydawała się równie wyczerpana jak on sam. Stała oparta plecami o ścianę, a jej miękkie usta były teraz czerwone i opuchnięte od pocałunków. - Chciałbym wziąć cię teraz - powiedział. W jego słowach brzmiała czułość. - Dobrze o tym wiesz. - Nie zapominajmy o Lornie - zauwaŜyła cierpko Kirry, którą znów opadła burza sprzecznych emocji. - Do diabła z Lorną! Pragnę ciebie! Z trudem odwróciła głowę. - Po prostu za bardzo dałeś się ponieść atmosferze chwili - odparła szorstko. - Zimny prysznic byłby skutecznym lekarstwem. - Lorna nie wysłałaby mnie pod prysznic. - W jego cichych słowach zabrzmiało ostrzeŜenie. ZmruŜyła oczy. - Dlaczego więc nie wybierzesz się do niej? Jej uwaga rozwścieczyła go. - Dziękuję za radę - powiedział. - MoŜe rzeczywiście tak zrobię. Obrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę windy. Z impetem przycisnął guzik i natychmiast niemal nadjechał z góry wagonik dźwigu. Wsiadł, nawet nie spoglądając w stronę Kirry. Miała ochotę krzyczeć. Nie zamierzała pójść z Langiem do łóŜka, po to tylko, by odciągnąć go od Lorny. Jeśli tak sądził, wciąŜ jeszcze nie znał jej dobrze. Weszła do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Jak śmiał! Po co w ogóle ją całował? Teraz spędzi kolejną bezsenną noc, wyobraŜając sobie Lornę w silnych, ciepłych ramionach Langa. Nienawidziła go! Na chwilę uwierzyła, Ŝe moŜe pokochać kogoś tak okrutnego jak Lang. Na szczęście szybko zdała sobie sprawę, Ŝe popełniła błąd. W tym samym czasie Lang jeździł bez celu po mieście i to nawet nie w pobliŜu mieszkania Lorny. Wiedział, Ŝe nie powinien był zranić Kirry w ten sposób. Teraz przez długie godziny będzie pamiętał cudowny dotyk jej ciepłego ciała, słodycz pocałunków. Pragnęła go i nie potrafiła tego ukryć. Pozwolił jednak, by swoimi uszczypliwościami wyprowadziła go z równowagi. Była zazdrosna o Lornę i bała się mu zaufać. W tym tkwił cały problem. Musiał powstrzymać swój temperament i spróbować ponownie. Na razie jednak naleŜało chronić Kirry przed Eriksonem. Incydent z granatem wstrząsnął równieŜ i nim. Musi coś zrobić, póki nie jest za późno. Następnego ranka Lang był ostroŜniejszy niŜ zazwyczaj. Zjawił się u Kirry trzydzieści minut przed godziną rozpoczęcia jej pracy. Z ociąganiem wstała z łóŜka i w krótkiej koszulce podeszła do drzwi. - Nie patrz na mnie - zaŜądała z irytacją, kiedy juŜ wpuściła go do środka. Jej włosy wciąŜ jeszcze były potargane, a powieki lekko opuchnięte od snu. - To nie peep show. - Kochanie, nigdy nie powiedziałbym czegoś takiego - zaśmiał się, obejmując wzrokiem długie opalone nogi i zaokrąglenia piersi rysujące się wyraźnie pod cienką tkaniną. Miała fantastyczną figurę. - W takim stroju nawet świętym zawróciłabyś w głowie. - Nie zaleŜy mi na twojej głowie. Chcę tylko ubrać się i wyjść do pracy. W kuchni jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|
|
|